AGATA PYZIK: Księżyc intryguje mnie jako zjawisko charakterystyczne dla lat 90. Oto nagle znika dawna infrastruktura publikowania płyt i PRL-owski obieg, a w jego miejsce wchodzą niezależne wytwórnie. Znika też popowy kicz lat 80., więc pewne gatunki muzyczne mają szansę się wreszcie ujawnić. Zniknęliście prawie równie nagle, jak pojawiliście się z pierwszym singlem i płytą. Wydał was OBUH Wojtka Czerna, label, który ożywiał mikroscenę dziwnej, osobnej muzyki folkowej. Sami określaliście ją jako „psychodeliczno-etniczny minimal”...
REMIGIUSZ MAZUR-HANAJ: Czworo z nas uczestniczyło wcześniej w kilkuletniej, intensywnej pracy teatralnej (Teatr Poga przy klubie Riviera-Remont w Warszawie) – zespół stanowił w pewnym sensie kontynuację tej pracy. Ten teatr (z kręgu wpływu Grotowskiego) docierał do korzeni kultury, dlatego styk z muzyką tradycyjną, tak zwaną ludową, w jej wersji in crudo był dla nas czymś naturalnym. Większość koncertów grupy była w różny sposób teatralizowana, a background aktorski był szczególnie ważny w warstwie śpiewu, w której istotne jest zaangażowanie całego ciała. Być może więc w powstaniu Księżyca i jego poszukiwaniach muzycznych ważną rolę odegrała potrzeba dokończenia spektaklu na podstawie jednego z opowiadań Icchaka Pereca oraz poezji Edmonda Jabesa, nad którym Teatr Poga pracował przed rozpadem. Działalność grupy Księżyc była szukaniem odpowiedzi na pytania, które stawiał ten spektakl, na przykład czym jest melodia?
ROBERT NIZIŃSKI: Nastąpiło naturalne, samoistne przeniesienie akcentów z ekspresji teatralnej na dźwiękową, muzyczną. Było w tym coś z organicznego rozwoju.
RMH: Nasza muzyka opierała się na przekładach z języka teatralnego, ale stroniła od częstej w teatrze nadekspresji. Byliśmy jak palimpsest, który powstał wcale nie w kręgu cechu muzycznego, ale zupełnie poza nim. Dlatego też przywoływanie kontekstów związanych z historią branży muzycznej nie ma w naszym przypadku większego sensu.
Jak dokładnie doszło do powstania zespołu?
KATARZYNA SMOLUK: Zaczęłyśmy śpiewać ukraińskie pieśni ludowe z Olgą Nakonieczną i Agatą Harz, bo dobrze nam się je śpiewało.
LECHOSŁAW POLAK: Od momentu powstania zespołu do wydania pierwszej płyty minęło parę lat. Zespół w składzie i stylistyce, która dziś powraca, powstał w 1991 roku, kiedy zostałem zaproszony do współpracy jako instrumentalista. Zaczęliśmy dość udanym (o dziwo!) występem na krakowskim Festiwalu Piosenki Studenckiej.
KS: Dostaliśmy nagrodę dziennikarzy. Był to zestaw czystych kaset magnetofonowych (śmiech). Po finałowym koncercie Jerzy Gruza proponował, żebyśmy pojechali do Opola, ale my oczywiście się z tego wyłgaliśmy.
LP: Potem wzięliśmy się ostro do pracy. Z towarzystwem klawiszy i akordeonu powstały wtedy pierwsze wersje znacznej części utworów. Niewiele później dołączył do nas Robert Niziński na klarnecie, saksofonie i klawiszach. Zaczęły się pojawiać zaproszenia na koncerty, a w końcu propozycja nagrania materiału na płytę.
RN: Ja dołączyłem do zespołu niedługo po koncercie w Muzeum Etnograficznym w Warszawie. To był chyba rok 1992. Poszedłem na ten koncert bez specjalnych oczekiwań. Posłuchałem i – to było dla mnie po prostu zjawiskowe, inne, kompletnie poza stylistycznymi szufladkami, a jednocześnie mi bliskie, pokrewne... Nie mogłem się oprzeć. Parę tygodni później graliśmy wspólne próby.
Księżyc na festiwalu UNSOUND
Księżyc wystąpi 17 października w Krakowie w ramach festiwalu Unsound. Będzie to pierwszy koncert zespołu od 17 lat. Początek koncertu o 18 w kościele św. Katarzyny.
Zespół powstał w 1990 roku. Początkowo był wokalną grupą żeńską. Wkrótce rozrósł się do kwintetu. W 1993 roku ukazała się EP-ka „Nów” wydana w małej oficyjnie OBUH Records. W 1996 roku Księżyc wydał na winylu i kasecie swój jedyny do tej pory, kilkakrotnie później wznawiany album. W 1997 roku zakończył działalność koncertową.
W 2015 roku ukaże się pierwszy od 19 lat album Księżyca. Jego wydanie zapowiedziała berlińsko-londyńska wytwórnia Blackest Ever Black.
Waszej muzyki nie sposób zdefiniować. Są tu zarówno wpływy gotyku, słowiańska muzyka ludowa, jak i tradycje teatralne (polskie teatry misteryjne jak Wierszalin), czy nawet quasi-religijne. Są też echa muzyki kapel z 4AD, tej delikatności, czarowności, a także neofolku czy być może nawet łagodniejszych odmian industrialu jak Swans. W Wielkiej Brytanii z kolei w latach 60. i 70. funkcjonował nurt fake folku – wymyślonej muzyki folkowej bez prawdziwych korzeni.
RMH: Musi teraz paść zdanie, które zazwyczaj pada w takich wywiadach, niczym obrzędowa formuła: „Słuchaliśmy bardzo różnych rzeczy”. W tamtych czasach granic i kordonów, na przełomie lat 80. i 90., słuchanie było sposóbem na podróżowanie po świecie. Jako że powszechna edukacja muzyczna prawie nie istniała, bezcenne były niektóre audycje radiowe i publikacje, na przykład Jerzego Rzewuskiego, niezwykłe zbiory płytowe Henryka Palczewskiego (od Recommended Records po Throbbing Gristle i Psychic TV) czy działalność Włodka Nakoniecznego, który prowadził coś w rodzaju ukraińskiego undergroundowego instytutu kultury (organizował sporo koncertów oraz odpowiadał za wydawnictwo Koka Records). Ważne i inspirujące były też coroczne Warszawskie Jesienie.
Swans tak, słuchałem ich często przed snem. Ale też nie przeceniajmy tak zwanej muzyki zachodniej, sporo się działo ciekawego bliżej, na Ukrainie czy w Czechosłowacji, na Węgrzech. Do dziś pamiętam, jak w kiosku w Ożarowie Mazowieckim kupiłem płytę Albert Einstein „Bizottság”.
AGATA HARZ: Nie słuchałam ani gotyku, ani folku. Od dzieciństwa nasiąkałam muzyką chóralną, od madrygałów Morleya przez Haydna po pieśni kurpiowskie Szymanowskiego czy pieśni Deák-Bárdosa. Jeśli chodzi o muzykę tradycyjną, były to pieśni ukraińskie i pigmejskie.
Z pewnością najważniejsze dla was były korzenie polskiej muzyki ludowej czy muzyka średniowieczna. Jak doszliście do takiego brzmienia? Kogo w polskiej muzyce ceniliście?
RMH: Gdy zaczynaliśmy jako Księżyc, nie byliśmy osadzeni w polskiej muzyce tradycyjnej. Dla mnie ważni byli różni wykonawcy: Kult, Tilt, Variété, Reportaż, Waleria Żarnochowa, Marek Grechuta czy Ewa Demarczyk.
LP: Jeśli chodzi o inspiracje muzyczne, to każdy z nas ma trochę inne. Ja niestety o polskiej muzyce niewiele mogę powiedzieć. Dawno temu ceniłem sobie zespół SBB i elektroniczne dokonania Niemena. Znacznie większy wpływ miały na mnie zespoły post punk i cold wave z początku lat 80.: Comsat Angels, Opposition, Danse Society, potem minimal music, Steve Reich, Philip Glass czy Wim Mertens, a także 4AD i elektronika Warp Records.
KS: Nie przyznawałabym się do wpływów gotyku. Fake folk to też nie my. Co do korzeni w polskiej muzyce ludowej, znaliśmy zaledwie kilka piosenek, a żadnych autentycznych pieśniarzy wtedy nie szukaliśmy (później powstało Bractwo Ubogich i zaczęły się takie poszukiwania, ale Księżyc zamilkł). Nasze brzmienie ukształtowały techniki charakterystyczne dla ludowych śpiewaków z Ukrainy, Polesia, z Bułgarii, Litwy. Pożyczałyśmy płyty i próbowałyśmy się nauczyć ze słuchu. Na pewno też wpływ na nas miała Meredith Monk i jej ekspresja. Ona jest mistrzynią, wciąż ją uwielbiam.
Muzyka Księżyca brzmi trochę jak soundtrack do filmu, który nigdy nie powstał. Jest w waszej muzyce coś z klimatu ścieżek dźwiękowych z ezoterycznych, eksperymentalnych filmów – czy to Wernera Herzoga (komponowanych przez Popol Vuh), czy Borowczyka, czy francuskich filmów niezależnych lat 70., do których muzykę komponowali członkowie kontrkultury, improwizatorzy ze światka ezoterycznego rocka.
RN: Z podobnymi głosami spotykałem się wielokrotnie i komentarze w rodzaju „ścieżka dźwiękowa do nienakręconego filmu” są nam znane. Może istotnie udaje nam się tworzyć muzyczne obrazy, uruchamiać u odbiorców mechanizmy na podobieństwo synestezji? Jeśli tak, to dla nas tylko powód do satysfakcji. A określenie „muzyka dla dziewcząt o oczach jak jeziora” nabiera głębszego znaczenia.
AH: Może coś jest na rzeczy, bo znałam rodzinę Borowczyków, grafika Czesława z żoną i malarza Włodka, byli moimi sąsiadami z bloku, kimś w rodzaju cioci i wujka.
LP: Porównanie do Popol Vuh miłe, bo bardzo muzykę do filmów Herzoga lubiłem.
KS: Nie pierwszy raz ktoś mówi, że nasza muzyka jest quasi-filmowa.
Chciałabym zapytać też o konkretne motywy z tekstów piosenek. Rytuały przejścia, uwikłanie człowieka w naturę, jej symboliczne znaczenie, tragiczne namiętności jak u trubadurów, a nawet nawiązanie do modernistycznego francuskiego poety Verlaine’a...
KS: Generalnie, program naszych występów ma odniesienia do dzieciństwa, dojrzewania, dorastania... Ja i Agata Harz czasami szukałyśmy tekstów w książkach („Niejaka mulatka”, „Dwoje oczu, o nie”), w antologii dziecięcych wyliczanek („A ile ma lat”), albo w tomikach wierszy, na przykład Grochowiaka. One w jakiś sposób się łączą, odwołują do naszej wrażliwości, odpowiadają nam ze względu na taką a nie inną treść – nieoczywistą, a prostą opowieść o nas samych. Ale nie lubię tłumaczyć, co autor miał na myśli. Albo coś czuję, albo nie.
RN: Dla mnie te teksty są jak zmieniające się obrazy. Nie szukam w nich znaczeń, tylko śledzę zależności, interakcje między elementami/bohaterami, modulacje nastroju, przeobrażanie w ramach zamkniętej w strofach formy. Ta obserwacja jest intrygująca, wciągająca i sugestywna, a jednocześnie wolna od intelektualnej refleksji i interpretacji...
Wiadomo już, że w 2o15 roku ukaże się premierowy materiał Księżyca w prestiżowej wytwórni Blackest Ever Black. Czy możecie powiedzieć o nim coś więcej?
RN: Niestety nie mogę jeszcze nic wyjawić, bo jest to przedmiotem ustaleń z wydawcą. Bierzemy pod uwagę zarówno rewitalizowane materiały archiwalne, jak i nowe kompozycje, które chcemy niebawem nagrać w studiu. Choć pewnie odmienne od materiału z albumu, myślę, że będą rozpoznawalne z łatwością jako „księżycowe”. Pomimo dłuższej przerwy kolejne projekty będą kontynuacją stylu grupy.
Dyskografia Księżyca:
Księżyc „Nów” EP OBUH Records 1993 (PL)
Księżyc „Księżyc” OBUH LP, MC 1996, CD 2004 (PL)
Różni wykonawcy „Music the World Does Not See” (kompilacja) CD NEFRYT 2000, (PL)
Księżyc „Księżyc” - LP Penultimate Press 2013, (UK)
Księżyc „Księżyc” – remasterowany materiał CD OBUH 2014, (PL)