Ostatnio, w czasie nocnych rozmów z petersburskim kolektywem Szto diełat’? zrozumiałam, że całe ich środowisko myśli bardzo serio o emigracji. Jeszcze dwa lata temu na ulicach Moskwy i Petersburga było 100.000-200.000 protestujących przeciw Putinowi, mających odwagę głośno przeciwstawiać się rządom hipokryzji, gigantomanii, nacjonalizmu i neoliberalizmu w najgorszym wydaniu. Latem 2011 i 2012 roku funkcjonował w Petersburgu Uniwersytet Uliczny, powstała na fali nieposłuszeństwa obywatelskiego inicjatywa przekazywania wiedzy na ulicach. Dziś, dwa lata później, wydaje się to absolutnie niemożliwe. Prace poety, artysty i aktywisty Pawła Arseniewa, autora słynnych antyputinowskich banerów i redaktora rosyjskiej „Krytyki Politycznej” zaczęły być cenzurowane. Prace są eksponowane od dwóch lat, społeczeństwo się zmieniło. Podczas jednej z niedawnych debat publicznych okazało się, że tłumaczka nie zna słowa „aneksja”, ono po prostu nigdy nie jest używane, kiedy mowa o Krymie. Jednocześnie miasto obwieszone jest reklamami obiecującymi cudowne wakacje w Jałcie. Realia są niestety takie, że 90% Rosjan popiera dziś politykę Putina i uważa, że Kijów przeprowadza akcje terrorystyczne we wschodniej Ukrainie, mordując rosyjskojęzycznych obywateli.
BOJKOT MANIFESTY
Manifesta, europejskie biennale sztuki współczesnej odbywające się od 1990 roku, za każdym razem w innym miejscu Europy. Decyzja o lokalizacji tegorocznej, 10. edycji Manifesty w Petersburgu wywołała wiele kontrowersji w związku z łamaniem w Rosji praw człowieka i aneksją Krymu. Na etapie przygotowań do wystawy kontrowersje budziła również pewna obojętność kuratora wydarzenia, Kaspera Königa, na polityczno-społeczną sytuację w tej części Europy. Rosyjski kolektyw Szto diełat’, zaproszony do udziału w Manifeście, po rosyjskiej agresji na Krym zdecydował się odejść z imprezy. Z udziału zrezygnowało również kilku innych artystów (m.in. Paweł Althamer i Dan Perjovschi), a do bojkotu wzywały takie organizacje jak m.in. holenderska AICA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Krytyków).
Dyskusja o Manifeście łączy się w Polsce z dyskusją o odwołaniu Roku Polskiego w Rosji. Czy etycznie jest dziś pracować w Rosji? Czy więcej osiągniemy, bojkotując ten kraj, czy przeciwnie, warto wspierać wolnomyślących Rosjan, nawet za cenę pewnych kompromisów?
Wywiad z Joanną Warszą, kuratorką programu publicznego Manifesty.
Joanna Wichowska krytycznie o organizacji Manifesty w Petersburgu i poparciu dla Roku Polskiego w Rosji.
Rozmowa z rosyjskim kolektywem Szto diełat’.
Stanowisko Pawła Arseniewa, lewicowego rosyjskiego artysty, zaangażowanego w program publiczny Manifesty.
Założenie, że Manifesta w Rosji z udziałem ponad 100 lokalnych i 60 międzynarodowych artystów, takich jak Boris Mikhailov, Marlene Dumas czy Wolfgang Tillmans, to naiwna przykrywka dla reżimu, jest więcej niż myśleniem życzeniowym, agresywnym dostosowywaniem rzeczywistości do przekonania, że cokolwiek dzieje się w Rosji, będzie złe. Kiedy coś tę wizję zaburza, jak „Choinka” Kristiny Norman, trzeba udowodnić, że jest inaczej i że praca została semantycznie zawłaszczona, kiedy ona właśnie pokazuje, to co wyparte i to, o czym się nie mówi i nie myśli. Zakazane słowo Majdan pojawiło się w rosyjskich mediach, propagandowej telewizji i wymusiło dwuznaczną reakcję dyrektora Ermitażu.
Manifesta, z punktu widzenia wielu petersburżan, to niestety być może ostatnia otwarta, liberalna inicjatywa nadchodzących lat. W programie publicznym bierze udział ponad 100 artystów z Petersburga, takich jak kolektyw Laboratory of Poetic Actionism, słynący z organizacji antyrządowych marszów; szkoła Szto diełat’? – jedna z najciekawszych w Europie inicjatyw łączących edukację polityczną i sztukę; Vadim Lurie, autor albumu i glosariusza protestów z 2011 na placu Bołotnaja w Moskwie; Olesya Turkina, kuratorka pierwszych wystaw feministycznych w Rosji; socjalista Władymir Płotnikow, który jako jeden z nielicznych ma odwagę publicznie występować przeciw pseudocharyzmatycznym prawicowcom snującym wizje, że to Zachód buduje nową żelazną kurtynę; Ilya Budraitskis, kurator centrum sztuki współczesnej w Moskwie i działacz polityczny lewicy; Ilya Matveev, redaktor jednego z nielicznych niezależnych portali „Open Left”; Julia Strauss, aktywistka ruchu Occupy Berlin i współkuratorka wystawy o aktywizmie w ZKM w Kalrsruhe; reżyserka Masza Goddanowaja; slawista i badacz rosyjskiej sztuki radykalnej Jonathan Platt; filozofowie Artemy Magun i Oksana Timofiejewa oraz wielu innych. W rzeczywistości, w której analiza Majdanu oraz wizja protestu, sprzeciwu, pluralizmu stają się coraz mniej możliwe, grożą represją czy wewnętrzną emigracją, wyżej wymienieni rosyjscy, a także międzynarodowi uczestnicy programu publicznego, jak Slavs and Tatars, Kristian Normann, Alevtina Kakhidze, Alexandra Pirici, Deimantas Narkevicius, Riminii Protokoll i wielu wielu innych „naiwnych artystów krytycznych”, nieustannie podnosi temat polityki i Ukrainy. Tylko taka sztuka ma w obecnych okolicznościach sens. Porzucenie jej byłoby oddaniem pola i potwierdzeniem braku wiary we własne narzędzia. To tylko sztuka i aż sztuka. Dlatego też, mimo opresywego klimatu, cały zespół zdecydował się dokończyć ten projekt, który nie został zainicjowany przez rząd, ale oddolnie, przez współpracę rosyjskich i holenderskich producentów kultury.
Co do Roku Polskiego, uważam, że słusznie, iż został zakwestionowany, jako zainicjowana odgórnie wizja międzyrządowej współpracy. Jednak w oświadczeniu polskiego rządu zdecydowanie brakuje kontrpropozycji. Odwołujemy, ale co robimy w zamian? Anulujemy współpracę, ale: organizujemy rezydencje dla niezależnych twórców rosyjskich w Polsce; wspieramy działania opozycji; przekierowujemy środki do mniejszych organizacji wspierających rozwój społeczeństwa obywatelskiego; czy wręcz – jak głosiło Obywatelskie Forum Sztuki – organizujemy również Rok Polski na Ukrainie. Rząd brytyjski, postawiony w podobnej sytuacji, odwołał Rok Rosyjski na Wyspach, jednak kontynuuje realizację niektórych projektów w Rosji, nie biorąc udziału w żadnych oficjalnych ceremoniach. Taki scenariusz widziałby też Instytut Polski w Petersburgu. Nie zrywać kontaktów, a jeśli działać, to tylko z opozycją. Lokalna artystka Gluklya z kolektywu Szto diełat’? zapytała mnie, czy artyści coś mogą zrobić, żeby mimo wszystko zrealizować niektóre projekty Roku Polskiego. Raczej nie ma na to szans. Pozostaje głos potępienia, zajadły krzyk rozpaczy zza ekranu komputera gdzieś w Polsce, oskarżający tych, którzy mieli brać udział w Manifeście, o cynizm.
Może właśnie dlatego Manifesta dla wielu Rosjan jawi się jako ostatnia, europejska wystawa przedwojenna, zanim wszyscy wyjadą z poczuciem, że już nic nie można zrobić. Łącznie z resztkami opozycji. A mocna Rosja, pielęgnująca obraz Zachodu jako wroga, pozostanie. Silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
Nadchodząca 39. edycja festiwalu teatralnego Reminiscencje w Krakowie, którą kuratoruję wspólnie z Anną Lewanowicz, będzie m.in. poświęcona bojkotom, sztuce i polityce, Ukrainie, Rosji i Polsce. Gośćmi festiwalu będą rosyjscy i ukraińscy artyści, tacy jak Szto diełat’?, Nikita Kadan, TanzLaboratium oraz Milo Rau, wielu z nich kwestionowało sens organizacji Manifesty w Rosji. Bojkot i wycofanie to też narzędzie dyskusji i mobilizacji zainteresowanych odpowiedzią na pytanie o sens i rolę sztuki, ale poza upraszczającą krytyką.