Dźwięk odbijanej piłeczki

Monika Ochędowska

Nominowana w zeszłym roku do Nagrody Bookera powieść Chetny Maroo „Western Lane” to niezwykle subtelna powieść coming of age, ale również powieść drogi, tyle że zamiast tradycyjnej wędrówki mamy tu setki tysięcy kroków na jednym kawałku podłogi

Dźwięk odbijanej piłeczki

Jeszcze 2 minuty czytania

Dźwięk odbijanej piłeczki

„Pewnego dnia Jahangir będzie w gorszej formie, wtedy go dorwę” – zapowiadał zuchwale Nowozelandczyk Ross Norman, planując pokonanie legendy squasha. Pukano się w czoło, bo z Pakistańczykiem Jahangirem Khanem nie dało się wygrać przez całą pierwszą połowę lat 80. Zanim Norman dopiął swego, Khan zanotował na korcie dokładnie 555 zwycięstw z rzędu, bywało, że podczas meczu nie tracił żadnego punktu. To ponoć najdłużej trwająca passa jakiegokolwiek zawodowego sportowca. Odnotowano ją – a jakże – w Księdze rekordów Guinnessa.

Urodzonego w Karaczi Jahangira początkowo trenował ojciec. Skądinąd wbrew zaleceniom lekarzy, którzy w wątłym i chorowitym chłopcu nie widzieli kandydata na wyczynowca, przeciwnie – kazali go oszczędzać. Potem piłkę od ścian kortu odbijał z nim brat Torsam. Jego przedwczesna śmierć (zawał serca podczas zawodów) sprawiła, że pogrążony w żałobie Khan poważnie ​​rozważał porzucenie treningów. Na początku lat 80. zdecydował się jednak kontynuować karierę – w hołdzie dla Torsama. Wtedy właśnie rozpoczęła się spektakularna seria jego zwycięstw.

Chetna Maroo, „Western Lane”. Przeł. Olga Dziedzic, Cyranka, 160 stron, w księgarniach od czerwca 2024

Filmowa historia Jahangira (być może kiedyś squasha będzie się filmowało równie chętnie jak tenisa) stanowi tło nominowanej w zeszłym roku do Nagrody Bookera debiutanckiej powieści Chetny Maroo „Western Lane”. Zanim autorka opowie nam o legendarnym mistrzu squasha, poznamy trzy mieszkające w Wielkiej Brytanii siostry: Gopi, Monę i Khush. Najmłodsza, jedenastoletnia Gopi, jest narratorką tej opowieści i to od niej dowiadujemy się – już w pierwszych akapitach – że dziewczynki niedawno straciły matkę. Tata, pogrążając się w depresji po śmierci żony, przez długi czas nie potrafi odnaleźć się w sytuacji – zadbać o porządek i regularne ciepłe posiłki w domu, przeprowadzić z córkami rozmów na temat ich pierwszych miesiączek. Aż w końcu, po wieczorze spędzonym na wspomnieniach wypełnionego sportem dzieciństwa, wpada na pomysł trenowania z córkami na kortach przy Western Lane. Ale tak na poważnie: po trzy, cztery godziny dziennie (w Anglii, kolebce squasha, z miejskich kortów można korzystać nieodpłatnie).

Wspólna gra zastępuje rodzinie rozmowę, wprowadza porządek dnia, pozwala spędzić razem czas, na moment uciec przed smutkiem. Wiadomo, nieustanne podążanie za piłką nie pozwala ciału i myślom zastygnąć, a fizyczne zmęczenie niweluje bezsenność. Z drugiej strony trudno oprzeć się wrażeniu, że klatka kortu jest pewnego rodzaju pułapką, w której znalazły się siostry i ich tata. Powtarzanie w kółko wyuczonych czynności trwa siłą rozpędu, jak piłka wprawiona rakietą w ruch.

Z czasem Gopi znajduje sobie cel, który uzasadnia całą tę harówkę – zaczyna ćwiczyć z myślą o zawodach. Zaczyna też treningi z dwa lata starszym chłopcem, który staje się jej bliski. Ogląda z tatą stare mecze Jahangira – pakistański zawodnik jest odtąd rodzinnym bohaterem i tematem nieustannych analiz. Gopi przestaje z czasem potrzebować ojca do codziennych treningów, zna wszystkie ćwiczenia na pamięć, potrafi grać na sucho, bez piłki, wyobrażając sobie wszelkie możliwe trajektorie jej lotu – jakby ćwiczyła różne wersje swojej przyszłości. Czy to moment, by zostawić za sobą dotychczasowe życie?

Chetna Maroo, fot. Chetna Maroo, fot. Graeme Jackson

Przeczuwamy, że tygodnie ćwiczeń, które opisuje w książce Maroo, to moment przejścia, przeprawa pomiędzy światem, jaki znały dziewczynki, a tym, w którym przyjdzie im żyć. Ta niezwykle subtelna powieść coming of age to również powieść drogi, tyle że zamiast tradycyjnej wędrówki mamy tu setki tysięcy kroków na jednym kawałku podłogi. Zamknięty w przezroczystych ścianach kortu moment życia i towarzyszący mu, jak miarowe tykanie zegara, dźwięk odbijanej piłeczki stają się zarówno metaforą czasu żałoby, jak i czasu dojrzewania, kiedy ciała uczą się gestów, które pamięć zakoduje na wiele lat. 

Ale „Western Lane” to także opowieść o wykorzenieniu, konieczności porzucania bezpiecznych miejsc, opuszczania domu i języka. Dziewczynki, dorastające w Wielkiej Brytanii, lepiej znają słowa angielskie niż te pochodzące z języka gudżarati, którymi mówiła ich pochodząca z Indii matka. Trudno im opowiedzieć sobie i innym o tym, czego doświadczają. Problemy z komunikacją ma także jąkający się kumpel Gopi z kortu – woli działać niż gadać, choć domyślamy się kipiących w nim emocji.

Nastoletnia bohaterka Maroo nieustannie odbija się tutaj od rodzinnej tradycji, która oznacza konieczność porzucenia miłości i pasji. Czy zostanie wierna pamięci o matce, rezygnując z „mało dziewczęcego” sportu? Czy jej i ojcu uda się utrzymać relacje z białymi sąsiadami wbrew plotkom indyjskiej społeczności?

Sama Maroo – urodzona w Kenii, mieszkająca na stałe w Londynie autorka jednej jak dotąd, za to świetnie przyjętej, również w Stanach, powieści –podkreśla, że słowa, którymi się posługuje, są dla niej niezwykle ważne. Pisze dosyć wolno, nieustannie wracając do napisanych fragmentów. Dużo ze swoich tekstów wyrzuca, odsączając tylko zdania niezbędne.

W tekściku dla „Guardiana”, w którym wszyscy nominowani do Bookera powiedzieli kilka słów o sobie, Maroo przyznaje, że kiedy myślała o świecie Gopi, czytała przeróżne powieści, w których dzieci, stojąc na progu świata, bardzo tęsknią za bliskimi relacjami. Kilka dni przed rozpoczęciem pisania wróciła także do „Rzeźni numer pięć”, a szczególnie fragmentu, w którym Kurt Vonnegut daje do zrozumienia, że przeżywany przez nas moment w jakimś sensie zostaje na zawsze zapisany w przestrzeni.

Nad biurkiem Chetna Maroo powiesiła sobie plakat z retrospektywy Tove Jansson w Dulwich Picture Gallery, przedstawiający Muminka stojącego w otwartym oknie i patrzącego w ciemność. Pamiętacie z książek Tove Jansson moment, kiedy Muminek o wiele za wcześnie budzi się z zimowego snu? Próbuje przytulić się do mamy, ale ona chrapie w najlepsze, jest nieobecna, odległa, żyje w swoim śnie. Dom także nie przypomina tego, który Muminek zna z jego zwyczajowej, letniej pory. Sprzęty wyglądają jakoś obco. Pozostaje wstać i ruszyć w nieprzyjazny świat.

W pierwszych scenach powieści Gopi słyszy nie tyle samo uderzenie, ile echo odbitej piłki, pogłos. Gracz ma wtedy dosłownie ułamek sekundy na wycofanie się do środka kortu i przygotowanie na ruch przeciwnika. To moment, jak pisze Maroo, kiedy nikt nie może nam pomóc, jesteśmy naprawdę sami, skazani na znalezienie drogi wyjścia. Tak, metafora losów dziewcząt z „Western Lane” do złudzenia przypomina plakat znad biurka Chetny Maroo.