ANNA MARCHEWKA: Jak doszło do waszego spotkania?
MIŁOSZ BIEDRZYCKI: Złożył się na to szereg zbiegów okoliczności. Katja jest jedną z uczestniczek platformy poetyckiej Versopolis, organizacji zrzeszającej 170 autorów. Pomysł budzi szacunek: pewien przedsiębiorczy Słoweniec doprowadził do porozumienia czternastu festiwali literackich z całej Europy oraz powołania bazy danych poetów i poetek tak mniej więcej do trzydziestki, czyli wkraczających w pole literackie. Działanie Versopolis polega przede wszystkim na tym, by ich ze sobą kontaktować i wysyłać na jeden z tych czternastu festiwali poetyckich, gdzie mają pojawić się w roli nie całkiem jeszcze okrzepłego w establishmencie głosu poetyckiego. Z Versopolis współpracują gdańskie festiwale Europejski Poeta Wolności oraz Odnalezione w tłumaczeniu, gdzie głównym punktem zainteresowania jest przekład literacki. Dostałem propozycję przełożenia kilku wierszy Katji do broszurki. Na tym samym festiwalu spotkaliśmy z Katją późniejszą redaktorkę tego tomu, Aleksandrę Małecką. We trójkę ustaliliśmy, że warto przetłumaczyć wszystkie wiersze z tej książki.
„Cierpienia młodej Hany” ukazały się w czerwcu w ramach projektu wydawniczego Festiwalu Miłosza. A jak twórczość Katji Gorečan wygląda na tle współczesnej poezji słoweńskiej? Jest osobna, a może typowa dla jakiejś grupy?
KATJA GOREČAN: Wszystkiego po trochu. Nie uważam się za część głównego nurtu poezji słoweńskiej. Mogłabym powiedzieć, że piszę w reakcji, a i po części również ze sprzeciwu wobec hegemonicznych praktyk poetyckich. Podejmuję gesty sprzeciwu, ale postrzegam też siebie jako część tej tradycji, blisko mi na przykład do Kristiny Hočevar – z tym że zarówno ona, jak i ja sama sytuujemy się trochę obok dominujących tendencji. „Cierpienia młodej Hany” ukazały się nakładem wydawnictwa, które specjalizuje się w tych mniej celebrowanych trendach czy głosach w współczesnej poezji słoweńskiej.
Tytuł „Cierpień młodej Hany” kojarzy się oczywiście z „Cierpieniami młodego Wertera” Goethego. Czy to próba napisania dziewczyńskiego romantyzmu pierwszej fali siły i naporu? Zmiana perspektywy na bohaterkę sprawia przecież, że wszystko wygląda inaczej.
Katja: To dobra intuicja (śmiech). Moją pierwotną intencją wcale nie była próba odpowiedzi na „Cierpienia młodego Wertera”. Ale trochę tak wyszło, choć wybór tytułu nie był centralną częścią decyzji artystycznej. Nie podoba mi się, że doświadczenia młodej kobiety, na przykład przedstawione w formie poetyckiej, są z marszu oznaczane jako poezja kobieca czy dziewczęca, natomiast doświadczenia młodego mężczyzny są po prostu wyrazem kondycji ludzkiej. Tego rodzaju asymetria nie jest uprawniona inaczej niż przez hegemoniczne stosunki władzy w społeczeństwie. „Cierpienia młodej Hany” są też w tym sensie komentarzem na temat obecnego stanu kultury.
Katja Gorečan, „Cierpienia młodej Hany”. Przeł. Miłosz Biedrzycki. Ha!art (z okazji 7. Festiwalu Miłosza), 86 stron, w księgarniach od czerwca 2018Czyli już nie prosta kontra wobec trzymających władzę, tylko pełnoprawny, niezależny głos? Bohaterka twojej książki mówi z pozycji osoby silnej, nie ofiary schwytanej w pułapkę reakcji i odpowiedzi. No dobrze, a kim właściwie jest Hana?
Miłosz: (śmiech) Ulubione pytanie autorki!
Katja: Już mi się trochę to pytanie przejadło.
Miłosz: Wobec tego spróbuję wyręczyć autorkę. Hana jest oczywiście personą poetycką i poetyckim głosem. Do pewnego stopnia można oczywiście potraktować ją jak alter ego autorki, ale trzeba podkreślić, że jest komentarzem na temat samej siebie. Warto wspomnieć, że Katja debiutowała bardzo wcześnie – swoją pierwszą książkę wydała, mając siedemnaście lat. Gdy zatem jako bardzo młoda osoba zaczęła wchodzić w pole literackie, to bardzo rozpowszechnioną reakcją były komentarze w rodzaju: „Dziewczynko, chodź do dziadzia, dziadzio ci pokaże”, aż do wręcz emblematycznych sytuacji typu: „Zapraszam na kanapę, opowiem ci, jak należy pisać poezję”. „Cierpienia młodej Hany” są zatem w pewnej mierze komentarzem wypływającym z własnych doświadczeń. Ale nie tylko, bo autorka zaznacza wyraźnie i często, że włączyła do książki historie zasłyszane od koleżanek będących w podobnej sytuacji. „Cierpienia młodej Hany” są pod tym względem wyjątkowe – w uproszczeniu mówiąc: wydzielenie persony spowodowało, ku własnemu zaskoczeniu Katji, zmianę jej osobistej dykcji. Tak jakby Katja minus Hana to była inna Katja.
Chciałam zapytać nie tyle o to, jak dużo Hana ma w sobie z Katji, ile o to, kim jest poetka. Czyli: co to znaczy w tej książce i co to znaczy dla Katji Gorečan być poetką w 2018 roku? I jakie znaczenie ma dorobek poprzedniczek?
Katja: Mam wrażenie, że wydzielenie tej persony, Hany, umożliwiło mi wypowiedź bardziej zdystansowaną, mniej zaangażowaną emocjonalnie, czyli też mniej wplątaną w tę sytuację buntu czy czystej reaktywności na zastaną niesprawiedliwość. W słoweńskiej poezji dość silna jest tradycja konfesyjna, osobista, ale zgodnie z naszym regionalnym etosem to wyznanie płynie z bardzo wyniosłego miejsca. A ja chciałam właśnie uniknąć patosu i wzniosłości, udało mi się to dzięki tej personie. W ten sposób przestaję być autorką, a staję się kimś w rodzaju bezosobowej narratorki. A może nawet narratorki już tu nie ma. Przyrównałabym „Cierpienia młodej Hany” do tekstu dramatycznego, w którym pokazywane są tylko osoby dramatu, natomiast nie ma pierwszoosobowej narracji. Zanika narracja w ogóle jako autokratyczny gest, ustawiający postacie na wyznaczonych pozycjach, nadający tym pozycjom ważność i wartość. Takiego głosu chciałam uniknąć.
Katja Gorečan
Urodziła się w 1989 r. w Celje (Słowenia). Ukończyła studia z komparatystyki i teorii literatury na Uniwersytecie w Lublanie, tematem jej pracy dyplomowej była feministyczna choreopoezja afroamerykańskiej poetki i dramaturżki Ntozake Shange. Obecnie kończy studia magisterskie z dramaturgii i scenopisarstwa w Akademii Teatralnej, Radiowej, Filmowej i TV w Lublanie. W 2007 r. opublikowała tom poezji „Angeli istega porekla” (Aniołowie tego samego pochodzenia), a w 2012 r. – drugą książkę poetycką „Trpljenje mlade Hane” (Cierpienia młodej Hany), która była nominowana do słoweńskiej nagrody poetyckiej im. Jenko, a autorka została zaproszona do udziału w Biennale Młodych Twórców Europy i Krajów Śródziemnomorskich BJCEM. W listopadzie 2017 r. opublikowała tom poezji „Neke noči neke deklice nekje umirajo” (Pewnej nocy pewne dziewczęta gdzieś umierają). Jej wiersze były tłumaczone na czeski, maltański, baskijski, ukraiński, rosyjski, hiszpański, niemiecki, angielski, litewski, polski, serbski, francuski oraz niemiecki. Jako dramaturżka jest współautorką spektaklu „Ada”, wystawionego przez Słoweński Teatr Narodowy w Lublanie, jako badaczka literatury pisze artykuły o feministycznej poezji, dramacie i performansie.
Miłosz Biedrzycki
Ur. 1967, poeta, tłumacz. Autor 12 tomów poetyckich, nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia za tom „Sofostrofa i inne wiersze”, do Silesiusa za tom „Porumb”. Tłumacz poezji Tomaža Šalamuna i Mety Kusar (ze słoweńskiego), Ruth Padel i Jorie Graham (z angielskiego). Wyróżniony w 2016 roku Nagrodą im. Wisławy Szymborskiej za przekład poezji Uroša Zupana.
A czym się różni „bycie poetką” od „bycia poetą”? W „Cierpieniach” uznani poeci negują wartość wierszy Hany, ale ona pisze, choć wszyscy chcą ją osłabić lub wyciszyć, nie umiera – choć pamięta i cierpi. Zwycięża. Jakim cudem się jej to udaje? Czy miały na ciebie wpływ twoje poetyckie przeciwniczki?
Katja: To skomplikowane. Nie mam problemu z tym, by przyznawać się do inspiracji piszącymi przede mną, natomiast we współczesnej literaturze słoweńskiej nie zauważam silnego nurtu wypowiedzi kobiecych. Choć sytuacja jest dynamiczna, ten nurt stopniowo jest w wzmacniany, to 7–8 lat temu, gdy powstawała ta książka, jeszcze bardziej brakowało mi tego głosu. Jest takie powiedzenie: jeżeli nie możesz znaleźć książki, którą chciałabyś przeczytać, to napisz ją sama. To był jeden z impulsów do pracy, być może dla mnie najważniejszy. Istotna jest też sprawa pokoleniowa, uznane w swojej roli feministki słoweńskie potraktowały mnie swego czasu dość protekcjonalnie. Z mojego punktu widzenia nie różniło się to bardzo od traktowania przez hegemoniczny patriarchat.
Czy wiersz „Hana i menstruacja” można czytać jak historię przewrotnego odnajdywania siły i oręża? To, co postrzegane jest jako coś słabego, wstydliwego, a nawet obrzydliwego, nagle może stać się źródłem mocy.
Katja: Sytuacja liryczna przedstawiona w tym wierszu graniczy z pewnego rodzaju rytuałem – nawet jeśli miałby to być rytuał jednostkowy, osobisty. I, rzecz jasna, rytuał może być źródłem mocy. Mogłabym dużo powiedzieć na temat uwewnętrznionego poczucia wstydu – nikt tak cię nie zdoła zawstydzić, jak tylko ty sama. To zawstydzanie się ma niewiadome źródło, nie wiadomo, skąd ono pochodzi. Jest przekazywane również niestety przez kobiece przodkinie. Młoda dziewczyna ma poczucie, że powinna się wstydzić tego, co się z nią dzieje, chociaż nie jest to jej własne poczucie, nie wiadomo, skąd się bierze, jakoś z powietrza. Starałam się to niedopowiedziane źródło wstydu uchwycić. Doszłam do wniosku, że być może jedynym konstruktywnym działaniem może być świadome odrzucenie tego wstydu, że właśnie to może dawać siłę.
Krew w „Cierpieniach młodej Hany” pojawia się często, nie tylko w tym wymiarze rytualnym, inicjacyjnym, miesięcznym: gryzienie palców do krwi, obgryzanie paznokci. Pojawiają się różne formy autoagresji czy samookaleczeń, między innymi anoreksja. Bohaterka jednak nie pada ich ofiarą, ale tę kondycję ofiary potrafi przekroczyć. Czy „Cierpienia” to opowieść o czerpaniu siły ze słabości, czy może opowieść o tym, że cały ten zestaw definicji musimy odłożyć na bok i zacząć opowiadać siebie na nowo?
Katja: Raczej to drugie. Gdybym używała narracji pierwszoosobowej, to pewnie nie dałabym rady uniknąć perspektywy ofiary. Ale znowu – dzięki wydzieleniu persony mogłam zająć pozycję, z której zredefiniowałam tę dynamikę. Piszę o Hanie anorektyczce, ale z ironią. Młode czytelniczki komentowały, że ta książka miała dla nich funkcję terapeutyczną. I to jest dla mnie bardzo ważne. Powinno się więcej mówić o tych wszystkich zachowaniach autodestrukcyjnych, ale właśnie nie w dynamice ofiary.
Zjadanie siebie czy objadanie się i różne formy samookaleczeń przypominają rozpisane na raty samobójstwo.
Miłosz: To się wpisuje też w szerszą tendencję: Słowenia ma jeden z wyższych w skali całej Europy współczynnik samobójstw, autoagresja jest jedną ze słoweńskich specjalności niezależnie od płci, w szczególności samobójstwo.
Katja: Być może samobójstwo jest końcowym efektem nagromadzenia przemilczeń. W „Cierpieniach” namawiam do tego, by nie ukrywać sekretów swoich oraz sąsiada. Takie notoryczne dochowywanie sekretów może prowadzić do autodestrukcji wręcz, w sensie najbardziej dosłownym. Najważniejszy był dla mnie w tej książce efekt artystyczny, ale ten moment terapeutyczny w pisaniu oraz czytaniu jest również ważny, nie zaniedbuję go.
Chciałam jeszcze zapytać o rolę Elfride Jelinek w twoim myśleniu i pisaniu. Nie tylko o przywołane w wierszu „Hana i kochankowie” „Amatorki”, ale i o sprzeciw wobec roli Ofelii – by już nie być „przynętą”. Jak nie być Ofelią, a jeśli się to uda, to kim być? A może wziąć ją w obronę? Jak siebie zbudować w języku poetyckim?
Katja: W przypadku Elfriede Jelinek wyjątkowo zaimponowało mi, że nie wypowiada się z pozycji żeńskiej czy z pozycji męskiej, tylko przedstawia pewne sytuacje. Ważna jest też dla mnie perspektywa społeczna. Pochodzę ze wsi i mam żywo w pamięci doświadczenia przekazane bezpośrednio przez starsze kobiety, które nie miały nawet okazji być przynętą. Były traktowane jako coś mniej wartościowego od zwierząt gospodarskich. Pozycja Ofelii nie jest pozycją uniwersalną, cała masa kobiet nie miała nawet takiej możliwości. Mam propozycję, która może nie wydać się efektowna, ale na pewno jest efektywna: próbujmy przekraczać patriarchat i wykraczać poza seksizm w życiu codziennym – ale pamiętajmy, że ofiarami są nie tylko kobiety, ale i mężczyźni.
Mówiłaś o wstydzie, pogardzie, agresji. Powiedz na koniec – jaką rolę odgrywa gniew w twojej książce i w twoim myśleniu o działaniu, nie tylko w poezji? Wydaje mi się, że dla Hany to kluczowa sprawa.
Katja: Rzeczywiście, to bliski mi sposób myślenia. Uważam gniew za twórczą energię, a tłumienie gniewu za przekleństwo kobiet. Stłumiony gniew to mogło być to, co w czasach Freuda nazywano histerią i rozpoznawano jako jednostkę chorobową, przez co trzymano kobiety „cierpiące na histerię” w zakładach zamkniętych. Tłumienie gniewu jest autodestrukcyjne. Natomiast twórcze używanie gniewu może być źródłem mocy.
Przekładu ze słoweńskiego na polski i z polskiego na słoweński dokonywał na bieżąco Miłosz Biedrzycki.
Cykl tekstów o poezji powstaje we współpracy z Festiwalem Literackim im. Czesława Miłosza w Krakowie.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).