Niewidzialne fronty

14 minut czytania

/ Media

Niewidzialne fronty

Arkadiusz Półtorak

Ustandaryzowany świat, w którym pragnienie autokreacji ustępuje miejsca pragnieniu bezpieczeństwa i kontroli, jest być może wygodny, ta wygoda ma jednak swoją cenę – relacja z wystawy „Nervous Systems”

Jeszcze 4 minuty czytania

W trakcie festiwalu transmediale w lutym 2016 roku aktywista i akademik Nishant Shah opowiadał o samobójstwie Rohitha Vemuli, indyjskiego doktoranta wywodzącego się z jednej z niższych klas społecznych, zawieszonego w związku z działalnością polityczną. Shah uznał ten przypadek za klęskę nowych ideałów akademickich w Indiach, opartych m.in. na wierze w niezależną od tła klasowego możliwość samorozwoju. Prezentacja Shaha, odbywająca się w przestrzeni nazwanej „Pokojem Paniki”, rozpoczęła się od wzmianki na temat etymologii słowa „panika”, wskazującej na jego związek z paraliżem, unieruchomieniem, niezdolnością do działania. Alegorią takiej niemocy może być mitologiczna metamorfoza Dafne w drzewo wawrzynu. Modlitwa mitologicznej bohaterki o ratunek zostaje co prawda wysłuchana, ale odtąd będzie ona nieruchoma i pozbawiona jakiejkolwiek sprawczości. Nishant Shah twierdzi, że taka właśnie deprywacja jest dzisiaj powszednim efektem działania systemów składowania danych, administracji i kontroli, które redukują człowieka do numeru lub pozycji na listach czy mapach.

Ponad miesiąc po prezentacji Nishanta Shaha w Haus der Kulturen der Welt w Berlinie rozpoczęła się wystawa „Nervous Systems”, nad którą pracowało troje kuratorów: rezydent HKW Anselm Franke oraz przedstawiciele Tactical Technology Collective, Stephanie Hankey i Marek Tuszynski. Zdezorientowany (spanikowany?) w przestrzeni wypełnionej mnóstwem szarawych plansz, postanawiam rozpocząć oglądanie wystawy „od środka”. Naprzeciw wejścia natykam się na konstelację prac, którą – jak okaże się zaraz – łatwo uznać za samo jądro ekspozycji. To zestaw pojemnych figur późnonowoczesnej podmiotowości, a ściślej: takich jej modeli, które są wytwarzane pod wpływem właśnie „systemów nerwowych”. Tytułowemu pojęciu kuratorzy przypisują znaczenie przenośne: jak podkreślają w tekście przewodnim, „metafora układu nerwowego jako systemu informacji pozwoliła na wytworzenie analogii pomiędzy technologicznymi sieciami oraz systemami biologicznymi”. Nervous systems to, rzecz ujmując najzwięźlej, mechanizmy przetwarzania życia osadzonego w biologii w jednostki informacyjne.

„Nie chcę być jak ktokolwiek inny”

Wystawa „Nervous Systems. Quantified Life and the Social Question”
Haus der Kulturen der Welt, Berlin
od 11 marca do 9 maja 2016
Kuratorzy: Anselm Franke, Stephanie Hankey, Marek Tuszynski

Naprzeciw wejścia do przestrzeni wystawowej widnieje praca Henrika Olesena, „How Do I Make Myself a Body?”. Postawione w tytule pytanie – jak uczynić się ciałem? – oraz zastosowana przez twórcę formuła kwestionariusza są wystarczająco panikogenne, by odwieść stremowanego widza od analizy proponowanych odpowiedzi i skłonić go do skwapliwej ucieczki („Niektóre z ciał do wyboru: ciało masochistyczne, ciało sługi, ciało bez organów, (…) maszyna Alana Turinga, ciało Alana Turinga, ciało cyborga, paranoiczne ciało, ciało rodziny”). Niestety, nie ma tu wcale gdzie uciec: już na następnej planszy wyłania się seria kolejnych pytań, tym razem stawianych przez konceptualistę Stephena Willatsa w pracach z cyklu „I Don’t Want to Be Like Anyone Else” („Nie chcę być jak ktokolwiek inny”) z 1977 roku. Widz ponownie musi skonfrontować się z symulacją egzystencjalnych wyborów. Brytyjski artysta posłużył się nie konwencją kwestionariusza, lecz drzewka decyzyjnego; obie formuły konfrontują jednak widza z tym samym doświadczeniem – trudności w podejmowaniu decyzji oraz przypadkowości tych ostatecznie podjętych.

Należący do różnych generacji Henrik Olesen (ur. 1967) i Stephen Willats (ur. 1943) dostarczają świadectwa czasu, w którym nacisk na możliwość samostwarzania – jednostkową sprawczość – wydaje się właściwie deklaracją obrony ostatniego bastionu humanizmu. Ustandaryzowany świat, w którym pragnienie autokreacji ustępuje miejsca pragnieniu bezpieczeństwa i kontroli, jest być może wygodny; ta wygoda ma jednak swoją cenę. Ilekroć chcemy przetestować granice swojej sprawczości, mierzymy się z ryzykiem porażki, a w najlepszym przypadku – alienacji i dojmującego poczucia „bezformia”. Nieopodal prac Olesena i Willatsa można zapoznać się z fragmentem filmu „World Brain” Stéphane’a Degoutina (2015), wiarygodnie oddającego to doświadczenie. Przedstawiona tam rozmowa, w której dziennikarz testuje granice inteligencji automatycznej sekretarki-bota, ilustruje nie tylko pracę maszyn, ale również instrumentalizację międzyludzkich kontaktów, których miejsce zajmują automatyczne usługi. Obok podporządkowania się mas działaniu algorytmów proces ten wywołuje masowe poczucie wyobcowania.

Wystawa jako narzędzie badawcze

Ktoś, komu przeszkadza nadmiar teoretyczno-filozoficznych roztrząsań i koncept „wystawy jako researchu”, może mieć pewien problem z przebrnięciem przez „Nervous Systems”. Nie ma co ukrywać: jest to wystawa skomplikowana i czasochłonna. Widz, który rozpocznie zwiedzanie od strony lewej – zgodnie z zachodnim schematem lektury – przemieszczając się później z powrotem ku wejściu i dalej, do prawej strony świetlistej sali, będzie musiał zmierzyć się na początku z najbardziej encyklopedyczną częścią ekspozycji, gdzie zapozna się z historią datyfikacjireality mining. Wydzielono tam również spektakularny sektor-scenę – parodię hi-techowego sklepu – w którym zamiast elektronicznych błyskotek widnieją prace artystów i aktywistów krytycznych wobec „społeczeństwa informacyjnego”, a członkowie Tactical Technology Collective prowadzą warsztaty. Kuratorzy we współpracy ze specjalistami wykonali w tej sekcji porządną propedeutyczną pracę, zestawiając pouczające teksty z wykresami, przykładami giełdowych algorytmów i elektronicznych aplikacji czy z niepozornymi na pierwszy rzut oka przedmiotami. Tych widzów, których bardziej od archeologii mediów zajmuje sztuka współczesna, zainteresują jednak przede wszystkim dalsze segmenty wystawy, w których wyeksponowano między innymi wątki dotyczące wpływu datyfikacji na subiektywne doświadczenie jednostek, jak również taktycznych działań na współczesnej scenie politycznej.

Nervous Systems – Quantified Life and the Social QuestionNervous Systems – Quantified Life and the Social QuestionNervous Systems – Quantified Life and the Social QuestionNervous Systems – Quantified Life and the Social Question
Nervous Systems – Quantified Life and the Social Question / © Laura Fiorio, Haus der Kulturen der Welt

Mimo trudności należy przyznać, że kompozycję całej wystawy, pełnej błyskotliwych zestawień, kuratorzy wypracowali z dużą elegancją i konsekwencją. Nawet proste skojarzenie prac Jona Rafmana – zrzutów z Google Street View, na których twarze przechodniów zostały zamazane – z „rysunkową” grafiką duetu Goldin+Senneby (przedstawiającą człowieka bez głowy) wywołuje uśmiech na twarzy widza. Jednak by zauważyć, że wspomniane prace ustawiono nieprzypadkowo dokładnie naprzeciw siebie, trzeba odwrócić uwagę od długich opisów, które towarzyszą każdej z nich. Niestety, obszerne i niejednokrotnie wciągające teksty nie zawsze służą dramaturgii oglądania – czasami mogą przysłużyć się dezorientacji i spowodować, że wystawa sprawi wrażenie bardziej hermetycznej, niż jest w rzeczywistości.

Pochwała asymetrii

Największa trudność, na jaką tymczasem napotyka widz, to rozległość prezentowanego materiału oraz wieloaspektowe przejścia pomiędzy punktem widzenia jednostki a mechaniką globalnych systemów informacji, którą łatwiej powiązać z pracą korporacji czy „wielką polityką”. Trudno jednak uznać to za winę kuratorów: ich wielką zasługą jest próba naświetlenia relacji, które mogą tylko wydawać się nieoczywiste przez naturalność, z jaką przyjmujemy dobrodziejstwo technologicznego inwentarza. Sukces wystawy „Nervous Systems” – a trzeba przyznać, że ta wystawa jest sukcesem – polega między innymi na pokazaniu, jakie odruchy kształtuje zinformatyzowana aż „do nagich nerwów” rzeczywistość.

W pokazywanym na wystawie miniserialu „The Common Sense” Melanie Gilligan wykorzystała formułę science fiction po to, by skłonić widza do refleksji nad jego codziennym doświadczeniem: na przykład nad tym, jak praca zarobkowa w korporacyjnej rzeczywistości wpływa na jego prywatną „gospodarkę emocjonalną”. Obok filmów Gilligan czy Debory Stratman warto wspomnieć pracę Ona Kawary „I Am Still Alive” (17.3.1995), która stanowi najprostszy, a zarazem najwymowniejszy wyraz podobnych problemów z afektami. To jeden z ponad dziewięciuset telegramów, które artysta adresował przez kilkadziesiąt lat do różnych osób; wszystkie zawierają tę samą wiadomość: „wciąż żyję / On Kawara”. Artystyczny gest może wydawać się błahy; szczęśliwy jednak ten, w czyich ustach okrzyk „wciąż żyję!” będzie oznaką entuzjazmu i dumy z życia podług własnej woli, ograniczanej przez coraz ściślejsze podporządkowanie świata zasadom mierzalnej produktywności oraz ciągłego nadzoru. Kto pracuje po dwanaście godzin dziennie, nie ma przecież czasu na testowanie własnej sprawczości w „sferze publicznej”; kto musi wciąż konfrontować własną ocenę rzeczywistości z jej obrazami w masowych mediach, ten desperacko będzie utwierdzał się w przekonaniu, że jakąkolwiek wolność oceny jeszcze posiada.

Może wydać się paradoksalne, że w ustandaryzowanym świecie niektóre z partykularnych, nieprofesjonalnych oraz improwizowanych inicjatyw – podejmowanych przez jednostki lub zmarginalizowane grupy – odznaczają się w „sferze publicznej” nadzwyczajną skutecznością. Drastyczną ilustracją może być terroryzm. Po prawej stronie od wejścia na wystawę kuratorzy odwołali się jednak do innych przykładów asymetrycznych działań na współczesnej scenie militarno-politycznej. Można tu oglądać rekonstrukcję pomieszczenia, w którym Julian Assange, założyciel WikiLeaks, przebywa, odkąd udzielono mu azylu w londyńskiej ambasadzie Ekwadoru (iMediengruppe Bitnik, „Delivery for Mr. Assange – Assange’s Room”, 2014). Pokazywane są tu także filmy o wykorzystaniu sokolnictwa do zwodzenia systemów wywiadowczych na Bliskim Wschodzie (Laurent Grasso, „On Air”, 2009) czy o takii – retorycznej strategii muzułmanów i druzów, polegającej na ukrywaniu religijnej tożsamości w sytuacji zagrożenia, przydatnej zarazem w doraźnych taktykach oporu przed ISIS (Lawrence Abu Hamdan, „Contra Diction / Speech Against Itself”, 2015).

Wszystkie te przykłady dowodzą, że namysł nad współczesną polityką musi uwzględniać asymetrię jako kluczową zasadę sprawczości. Pokazują także, że losy świata zależą nie tylko od dyplomatów, państwowych armii oraz międzynarodowych korporacji. Sieci powiązań jednostek z większymi układami są dziś dużo bardziej złożone i trudniejsze do zrozumienia niż kiedykolwiek w historii, dlatego łatwo je zignorować, oddając pierwszeństwo narracjom, które zaprzeczają działaniu „lokalnych sprawczości” bądź próbują je zdyskredytować (jak w przypadku odwiecznej nagonki na hakerów, którzy w roli pożytecznych aktywistów występują przynajmniej równie często co w roli przestępców).

Żołnierze niewidzialnych frontów

Jednym z najciekawszych momentów „Nervous Systems” jest projekcja filmu Eyala Silvana i Audrey Maurion – paradokumentu o Stasi. W jednej z sekwencji filmu rozbrzmiewa piosenka, czy raczej tyrtejska pieśń, podsycająca niegdyś zapał tajnych funkcjonariuszy: „zawsze czujni, wasze serca nie znają wytchnienia; nawet w czasach pokoju nie znacie spoczynku, czekiści, (…) żołnierze niewidzialnego frontu”. W kontekście całej wystawy słowa tego utworu nabierają ironicznego wydźwięku. Istnieje bowiem wiele „niewidzialnych frontów”, a dyskretnym (tj. działającym w tle) systemom, takim jak tradycyjne sieci wywiadowcze czy algorytmy data mining, można przeciwstawić przejawy „ostatecznej niewidzialności” – działania współczesnych partyzantek hakerskich. To dzięki ich pracy dzisiejsi czekiści nie znają spoczynku.

W filmie o Stasi pada z ust byłego majora służb jedno wspaniale niejednoznaczne zdanie: „Zawsze znajdowaliśmy ślady; nie mogliśmy pozwolić im [antysystemowym działaczom – przyp. aut.] na działanie, byli zbyt radykalni”. Trudno oprzeć się wrażeniu, że „radykalność” jest w ustach służbisty synonimem niezrozumiałości, co major potwierdza w jednym z następnych zdań: „Wiedzieliśmy prawie wszystko, ale nie potrafiliśmy wyciągnąć z tej wiedzy właściwych wniosków”. Klęska mapowania nie wynika z zawodności metodologii, ale z zawodności pytań, na które próbuje się odpowiedzieć przy ich użyciu.

Kuratorzy „Nervous Systems” przypominają, że o poczuciu sprawczości decydują nie takie ruchy, jak zmiana miejsca w przestrzeni czy nawet na szczeblach społecznej hierarchii, uchwytne dla systemów datyfikacji, lecz najdrobniejsze luki w produkowanych przez nie obrazach. We wszystkich tych lukach zawierają się trudno uchwytne momenty empatii i wzajemnego zrozumienia: czegoś, na co nie mógł zdobyć się funkcjonariusz Stasi, Major S., zainteresowany wyłącznie kapitałem symbolicznym czerpanym z pracy w wywiadzie, i na co tak często nie mogą zdobyć się współcześni politycy pochłonięci telewizyjnym bełkotem.

Jeżeli powinniśmy, jak sugeruje filozof i medioznawca McKenzie Wark, poszukiwać wciąż „sytuacjonistycznych dróg wyjścia z XX wieku” – do czego inspirują prezentowane na „Nervous Systems” prace Stephena Willatsa i innych – to przede wszystkim po to, by odzyskać wizję pełnego, „otwartego” życia, które dysponuje zawsze nieskończoną liczbą możliwości. O tę właśnie wizję upominał się zmarły przed kilkoma miesiącami Rohith Vemula, który w samobójczym liście pisał: „Człowiek nigdy nie był traktowany jako umysł; jak olśniewająca rzecz z gwiezdnego pyłu”.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.