Mariusz Treliński udowodnił swoimi wczesnymi realizacjami – „Madame Butterfly”, „Król Roger”, „Eugeniusz Oniegin” – że spektakl operowy może zachwycać niemal filmowymi obrazami, zacierać w widzu świadomość, że jest w teatrze. Siłą tamtych realizacji nie była jednak tylko strona wizualna, ale przede wszystkim konsekwentne podążanie na za muzyką, organiczne zespolenie tego, co dobiega z orkiestrowego kanału, z tym, co się dzieje na scenie. Bez tej symbiozy nawet najbardziej wyrafinowana koncepcja w operze nie daje się obronić.
W najnowszym spektaklu – właściwie spektaklach – Mariusz Treliński powrócił w świetnej formie. Zestawił dwie jednoaktowe opery – „Jolantę” Piotra Czajkowskiego i „Zamek Sinobrodego” Béli Bartóka. Utwory dzieli tylko dwadzieścia lat, ale języków muzycznych, jakie reprezentują, nie da się sprowadzić do wspólnego mianownika. „Jolanta”– skomponowana w 1891 roku – jest ostatnim operowym dziełem Czajkowskiego, który zanurzony był po uszy w estetyce późnoromantycznej; miał wówczas 51 lat i trzy próby samobójcze za sobą. Natomiast „Zamek Sinobrodego” to pierwsza i zarazem jedyna opera Bartóka, napisana w 1911 roku, kiedy miał 31 lat, był profesorem fortepianu w budapeszteńskiej Akademii Muzycznej, a jednocześnie intensywnie zajmował się kolekcjonowaniem muzyki tradycyjnej. W „Zamku Sinobrodego” słychać jednak przede wszystkim fascynacje nowymi możliwościami harmonicznymi i wielką orkiestrą symfoniczną – „Zamek Sinobrodego” nie tylko metrykalnie przynależy już do XX wieku, stulecia, w którym ostatecznie poległ system dur-moll.
Piotr Czajkowski | Bela Bartók, „Jolanta | Zamek
Sinobrodego”. Valery Gergiev/Bassem Akiki
(dyr.), Mariusz Treliński (reż.), Teatr Wielki – Opera
Narodowa, premiera 13 grudnia 2013Dla Mariusza Trelińskiego te różnice stały się pretekstem do szukania podobieństw – co było kluczowe przy wystawieniu obu tytułów podczas jednego wieczoru. Jednak jest coś, co łączy baśniową opowieść o Jolancie – niewidomej córce króla René, która żyje w złotej klatce, nie wiedząc o swoim kalectwie, z mroczną historią Judyty, którą nieznana siła pcha w ramiona mordercy. Reżyser podpowiada, że to opowieści o kobietach żyjących w cieniu władczych mężczyzn, niezdolnych do przeciwstawienia się ich woli, albo nieświadomych, że istnieje taka możliwość. Jolanta, skazana przez ojca na niby-życie, przeczuwa, że coś ją omija. Śni o świecie, którego nigdy nie mogła zobaczyć, od dziecka żyjąc w mroku. Nie zna takich pojęć, jak blask czy światło, nie zna kolorów – bo jej ojciec zadecydował, że dzięki temu będzie mniej cierpiała.
Judyta jest świadomą, dojrzałą kobietą, która dobrowolnie porzuca rodzinę i narzeczonego i staje na progu zamku mężczyzny, o którym mówi się, że popełnił zbrodnię. Dlaczego decyduje się na ten krok? Na to pytanie nie dostajemy odpowiedzi, ale pojawia się pewien trop. W spektaklu Trelińskiego Sinobrody zakłada Jolancie przepaskę na oczy, a ona, wchodząc do jego królestwa, zgadza się na takie ograniczenie. Czy jest w tym podobna do Jolanty z opery Czajkowskiego, która – choć pozbawiona wzroku – widzi lepiej, niż wyposażeni w szkiełko i oko?
Siłą dwóch spektakli Mariusza Trelińskiego, z piękną scenografią Borisa Kudlički i świetnymi projekcjami wideo Bartka Maciasa, jest to, że bronią się bez psychoanalitycznych analiz, wnikliwych komentarzy, a także skądinąd ciekawych tekstów zawartych w książce programowej. Jolanta jest po prostu baśnią (prapremiera odbyła się przecież jednego wieczoru razem z „Dziadkiem do orzechów”) z morałem i dobrym zakończeniem. Mariusz Treliński podkreśla ten moralizatorski aspekt w finale, nie pozwala nam myśleć, że żyli długo i szczęśliwie. Wszyscy bohaterowie, wraz z chórem dworzan (w spektaklu śpiewającym najczęściej zza kulis) ustawiają się do idealnego zdjęcia ślubnego, sztuczni i uśmiechnięci, zabawni w swojej wierze w jasną przyszłość.
Po przerwie znajdujemy się w zupełnie innej rzeczywistości, rodem z Hitchcocka. Ponętna blondynka narzuca się tajemniczemu mężczyźnie, nieświadoma, że przed jego zamkiem mija własny grób. Nie da się ukryć, że wieloznaczne libretto Béli Balázsa (krytyka filmowego) i muzyka Bartóka, która wyprzedza dokonania kompozytorów ścieżek dźwiękowych do thrillerów i znacznie je przewyższa, inspirują Trelińskiego zdecydowanie bardziej, niż bajka o Jolancie, która dzięki miłości odzyskuje wzrok. Dramat rozgrywający się między dwojgiem bohaterów oglądamy w różnych przestrzeniach, szkoda tylko, że zmiany scenografii reżyser zdecydował się zamaskować odtwarzanym z taśmy skrzypieniem drzwi i odgłosami kroków. Tak daleko posunięta dosłowność nie była potrzebna. Ale obrazy, które stworzyli Treliński i Kudlička, są tak sugestywne, że aż przerażające. Druga część wieczoru została też (na spektaklu 17 grudnia) znacznie lepiej zaśpiewana – Nadja Michael i Gidon Saks stworzyli niezwykle sugestywny duet, a orkiestra Opery Narodowej, prowadzona przez Libańczyka Bassema Akiki, dzielnie starała się dotrzymać im kroku. „Jolanta” wypadła pod względem muzycznym nieco słabiej, soliści zamknięci w niewielkim sześcianie – pokoju głównej bohaterki – z trudem byli słyszalni na tle masywnie brzmiącej orkiestry.
Mimo wszystko każdy, kto tęsknił za pięknymi obrazami z dawnych realizacji Mariusza Trelińskiego, powinien te spektakle zobaczyć. „Zamek Sinobrodego” powstał w koprodukcji z Metropolitan Opera; Mariusz Treliński zadebiutuje na tej scenie w 2015 roku. Chcecie baśni? – pyta reżyser. Chcecie zapomnieć o tym, że siedzicie na widowni z dwoma tysiącami innych oglądających? Proszę bardzo. To możliwe. Jak pisał w prologu do Sinobrodego librecista: „Dawno temu… Kiedy…? Gdzie…? Tutaj…? Tam…? Przed wami… czy w was…? Była sobie baśń, co to znaczy, panie i panowie?”.
Jolanta – w podobnej inscenizacji wystawiona w Teatrze Maryjskim w Petersburgu – jest dostępna w serwisie ninateka.pl.
Agata Kwiecińska
Dziennikarka muzyczna, absolwentka kolegium Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW (muzykologia, prawo). Od 2005 roku związana z Programem II Polskiego Radia, gdzie od 2012 do 2018 roku prowadziła autorską audycję „Five o'clock”. Obecnie prowadzi audycję „Po herbacie”. Od 2013 roku Redaktor Naczelna portalu Muzykoteka Szkolna poświęconego edukacji muzycznej prowadzone przez Filmotekę Narodową – Instytut Audiowizualny (dawniej NInA). Publikowała m.in. w Ruchu Muzycznym, dwutygodniku.com i Tygodniku Powszechnym.
Tagi
Numer wydania
122
Data
grudzień 2013