Przed wami Stanisław Perfecki. Ukraiński poeta. Dandys i babiarz, który „zakochiwał się w kobiecym oddaniu”, nie stronił od alkoholu (każdego rodzaju) i zabawy. Kosmopolita o czterdziestu imionach: „Karp Lubański, Sum Rachmański, Pierre Doliński i Ptak Niebieski...”. Bohater książki „Perwersja” (1996, wyd. pol. 2003) Jurija Andruchowycza, który zaginął gdzieś w brudnej wodzie weneckiego kanału 11 marca 1993 roku, powrócił. Jednak nie w kolejnej powieści, a na płycie.
Andrukhovych & Karbido, „Absinthe”.
1 CD, Hermetyczny Garaż 2012Perfecki wrócił, aby jeszcze raz opowiedzieć nam o tygodniowej podróży po włoskim mieście. O Wenecji w przededniu postu. Wrócił, żeby streścić nam swoją oniryczną (i pijacką) wyprawę do piekła. Zarówno powieść, jak i płyta, którą nagrał właśnie Andruchowycz z wrocławskim zespołem Karbido, jest podróżą Orfeusza. Mitycznym bohaterem staje się sam Perfecki, Eurydyką zaś niejaka Ada Cytryna, w której jest poeta beznadziejnie zakochany.
Ada where you who you Ada?
O Ada. Oasisiada.
O you Ada.
It’s me Ada where you Ada?
Jawohl Ada: ja ja Ada...
Czy płyta Karbido i Andruchowycza jest zatem słuchowiskiem na podstawie „Perwersji”? Skłaniałbym się raczej do wersji, że to muzyka do „Orfeusza w Wenecji”, czyli „opery buffa w formie pasticcio w trzech aktach i niezliczonych obrazach” w reżyserii Mathew Kulikoffa. Nie znają państwo? Nic dziwnego, bo to jedna z wielu zabaw pisarza z czytelnikiem. Andruchowycz na potrzeby powieści nie tylko wymyślił „Orfeusza...”, ale i stworzył notkę biograficzną operowego reżysera, wybitnego „reformatora współczesności”.
Album „Absynt” ma być równie niejedoznacznym projektem, jak powieść „Perwersja”; stać się grą ze słuchaczem, który za każdym razem zinterpretuje tę historię inaczej. To zresztą najlepsza płyta, jaką Karbido nagrało z ukraińskim pisarzem. Od dwóch poprzednich różni ją przede wszystkim spójność. Dlatego te trzy albumy nie są trylogią. Oczywiście klimatem bliżej „Absyntowi” do drugiej płyty („Cynamon” 2010) niż pierwszej („Samogon” 2006), która za bardzo przypominała dokonania Świetlików.
Na nowym albumie można szukać muzycznych zapożyczeń z Mikołaja Trzaski, ale już niekoniecznie ze wspomnianego składu Marcina Świetlickiego. Jeszcze trudniej wyłapać kompozycyjne potknięcia. Fragmenty powieści przeplatają się tutaj z ludowymi pieśniami balansującymi między karnawałową zabawą („I won’t go to the forest”) a rozpaczliwym wołaniem o miłość (znakomity „Sniper”). I tak jak w przypadku piosenki „Zelenaja liszczynońko” z pierwszej płyty Karbido, również tutaj utwory ludowe, nie zaś autorskie teksty Andruchowycza, mają najciekawszy aranż. Minimalistyczny „Sniper” czy „I won’t go...” udowadniają, że Karbido znalazło zupełnie inną drogę interpretowania ludowych pieśni niż Kapela ze Wsi Warszawa czy projekt R.U.T.A, który na ostatniej płycie również sięgnął po pieśni naszych sąsiadów.
Mimo różnorodności, nie ma na płycie momentu, w którym opowieść zaczęłaby się sypać. A o to przecież nietrudno, jeśli na album składają się nie tylko utwory ściśle związane z „Perwersją”. Bardzo dobrze, że znalazł się tu także kawałek „Without You” (wiersz z tomiku „Piosenki dla martwego koguta”, wyd. pol. 2005), który stał się manifestacją polityczną po niedawnych wyborach na Ukrainie:
Znowu, kurwa, radio, telewizja, prasa.
Władza sobie jak władza: sami bandyci.
W tłumaczeniu Bohdana Zadury ten utwór zaczyna się tak:
Zabroniłbym dniom, żeby mijały bez ciebie,
ich bilans jest żałosny – ty nie przychodzisz,
rano ciebie nie ma w żadnym lustrze,
co mam robić
pomiędzy południem a wieczorem?
To wszystko radio, telewizja, praca.
Okazuje się, że to nie manifestacja polityczna, a próba ucieczki od wszędobylskiej polityki, próba ochrony uczucia przed chaosem świata. Kojarzy mi się to nie tylko z poezją Marcina Świetlickiego, ale (być może znacznie bardziej) z piosenkami Morrisseya albo Jarvisa Cockera, który w utworze nomen omen „Bar Italia” śpiewa:
Now if you can stand I would like to take you by the hand, yeah
And go for a walk past people as they go to work.
Oh, let's get out of this place before they tell us that we've just died.
Move, move quick, you've gotta move.
Come on it's through, come on it's time.
Oh look at you, you, you're looking so confused just what did you lose?
Bo jest Andruchowycz romantykiem, który romantycznego bohatera stworzył. Ale opowieść tylko o Stanisławie Perfeckim to dla pisarza i zespołu za mało. Mamy na płycie wiele innych motywów i tropów; fragmentów powieści, których treść, jeśli nie znamy języka ukraińskiego, możemy poznać dopiero wtedy, gdy sięgniemy po książkę. Choć autorzy specjalnie mylą interpretacyjne tropy, żebyśmy nigdy nie wiedzieli, co się stało z Perfeckim, i odnieśli wrażenie, że uczestniczymy w baśniowej opowieści.
„Absynt” to opowieść baśniowa, choć nie pozbawiona społecznych komentarzy. Nie tylko w utworze „Without You”, ale także chociażby we fragmencie, w którym Perfecki chce osiągnąć nirwanę, wypowiadając włoskie nazwy, nazwiska i pojęcia. Po kilkunastu „Santa Maria” wymienia kolejne świętości: „Santo Vino i Santa Grappa i Santi Tortellini...”. Przywodzi to na myśl głośny artykuł Piera Paolo Pasoliniego „Szalony slogan jeansów Jesus”, w którym włoski reżyser przestrzegał Kościół przed niebezpiecznym „flirtem” z kapitalizmem. Ale może to znów mylny trop?
Denerwuje w tym albumie pewna niedbałość związana już z samym wydawnictwem. Płyta, zamknięta w zielonym (absyntowym) opakowaniu z wenecką maską na okładce, jest jednym z ładniejszych albumów, jakie w ostatnim czasie widziałem. Ale dwa teksty nie są przełożone na polski i angielski, ponieważ według autorów „są nieprzetłumaczalne”, z czym absolutnie nie mogę się zgodzić.
Reszta bez zarzutu, a i sam pisarz osiągnął znaczne postępy wokalne, biorąc pod uwagę, jak brzmiał na pierwszej płycie. Zresztą dobrze, że Andruchowycz nie śpiewa już po polsku, bo znam kilku Ukraińców, którym wychodzi to o wiele lepiej, ale się tym nie chwalą. Ave Karbido, Ave Andruchowycz, Ave Perfecki! Plusk.
Nowa płyta Andruchowycza i Karbido
Album „Absynt” ma być równie niejedoznacznym projektem, jak powieść „Perwersja”; stać się grą ze słuchaczem, który za każdym razem zinterpretuje tę historię inaczej. Tak samo jak w książce – ma być tu więcej pytań niż odpowiedzi
Jeszcze 2 minuty czytania