Komiks otwiera plansza przedstawiająca opuszczony pokój, w lewym dolnym rogu – cytat. Wers pochodzi z dramatu Woody’ego Allena „Inna kobieta”, ale plansza ta przywodzi na myśl wcześniejszy film Allena – nakręcone w 1978 roku „Wnętrza”, jedną z jego pierwszych prób zmierzenia się z czymś innym niż komedia. To obraz z aspiracjami, dramat rodzinny inspirowany kinem Ingmara Bergmana. Tytułowe „wnętrza” odgrywają w nim niebagatelną rolę – główna bohaterka jest wziętym architektem wnętrz, a design i ubiory stają się sposobami charakteryzowania bohaterów. Film był jednak w efekcie przegadany i nadęty, pełen patetycznych słów. W komiksie Line Hoven znajdziemy kilka stycznych z „Wnętrzami”, ale autorka nie popełniła błędu reżysera – wystrzegła się nadmiaru słów, a głos oddała rekwizytom.
Pochodząca z amerykańsko-niemieckiej rodziny Hoven za pomocą kilku epizodów z życia swoich przodków opisuje, jak los sprawił, że została zmuszona do życia w Niemczech. Na fabułę składają się z pozoru nic nie znaczące wydarzenia. Jednak błahe rozterki jej dziadków i rodziców – jak powtarzanie klasy ze względu na pałę z angielskiego, czy infekcja przekreślająca wyjazd na front II wojny światowej – nabierają w komiksie wielkiej wagi, bo w przyszłości wpłyną na jej własne życie.
„Podejdź bliżej”, scenariusz i rysunki: Line Hoven.
Fundacja Tranzyt, Centrala, Poznań, 96 stron,
w księgarniach od czerwca 2012 Choć w stylistyce i narracji to zupełnie inne prace, zestawiłbym ten komiks ze znakomitą, wydaną u nas w tym roku „Parentezą” Elodie Durand – również oszczędnym dokumentem, który próbuje odczarować czas i rozliczać z przeszłością. „Podejdź bliżej” to kilka miniatur, z jednej strony zdystansowanych i nie aspirujących do portretu rodzinnego czy studium relacji międzyludzkich, z drugiej jednak – niezwykle intymnych. To prosta opowieść, zrealizowana w nieskomplikowanej formie – różnice między prowadzeniem literackiej narracji a opowiadaniem obrazem zostają tu uwypuklone.
Gdyby ta sama historia została przedstawiona za pomocą innych mediów – literatury czy filmu – stałaby się być może banalna, bo jest kameralna i pretekstowa. Natomiast zaklęta w bezruchu, opowiedziana za pomocą grafik stworzonych metodą scratchboardingu – techniki polegającej na ryciu ostrym narzędziem w powierzchni pokrytej czarnym tuszem – odbiega od tradycyjnych sposobów prowadzenia opowieści, nawet od tych charakterystycznych dla sztuki sekwencyjnej. Typowe dla komiksu elementy – imitacja ruchu, dynamika, dialog podawany w dymkach – nie są tu aż tak istotne. Ważniejszą rolę w kreowaniu świata przedstawionego odgrywają tła, wnętrza pomieszczeń, krajobrazy i przedmioty. Wyrażają pragnienia bohaterów, ich wątpliwości i uczucia. Rozdziały albumu przecinają też dokumenty – stare zdjęcia, bilety, rachunki – jak zasuszone w książce liście-pamiątki, które tworzą coś w rodzaju narracji pozakadrowej.
„Podejdź bliżej” nie jest arcydziełem. Choć autorce nie sposób zarzucić braku oryginalności, niewiele dzieli ją od stworzenia czegoś naprawdę wyjątkowego, jeszcze bardziej eksperymentalnego. Chyba po raz pierwszy zetknąłem się z twórcą, o którym mogę napisać, że trzymanie się komiksowych ram go w jakiś sposób ograniczyło. To jednak jedna z jej pierwszych prac i można mieć nadzieję, że w przyszłości zechce szukać jeszcze ciekawszych rozwiązań narracyjnych, odchodzących od sekwencyjności. Sposób wypowiedzi, jaki wybrał Frédéric Pajak w „Smutku miłości” – połączenie narracji literackiej z luźno powiązanymi z tekstem rysunkami – w przypadku Line Hoven mogłoby przynieść niezwykły efekt.