Książka sygnowana nazwiskiem Aliny Obidniak jest sprytnym szalbierstwem. Staranne, albumowe wydanie, świetna robota redakcyjna: bogaty zbiór archiwalnych zdjęć, pieczołowite przypisy, indeksy i bibliografia. Na okładce: nazwisko autorki, nieznośnie pretensjonalny tytuł („Pola energii”) i dyskretnie (w prawym dolnym rogu) wyeksponowana informacja, że w środku znajdziemy listy Jerzego Grotowskiego. Listy zajmują mniej niż jedną trzecią publikacji i zgromadzone zostały w rozdziale „Dodatek”. Szalbierstwo polega na tym, że ktoś skuszony takim bonusem (w końcu prywatna korespondencja Grotowskiego to unikat) musi kupić tom będący właściwie peanem wyśpiewanym samej sobie przez autorkę.
Alina Obidniak, „Pola energii. Wspomnienia i rozmowy”,
Instytut im. Jerzego Grotowskiego, Wrocław 2010Alina Obidniak jest zresztą raczej bohaterką niż autorką publikacji. W pierwszej, wspomnieniowej części - napisanej w iście pensjonarskim stylu - znajdziemy wybrane fragmenty życiorysu (dzieciństwo, dojrzewanie, spotkania z ważnymi mężczyznami: od anonimowych po legendarnych i uznanych: Grotowski, Dowżenko, Lupa, profesor Janusz Degler, profesor Henryk Skolimowski, epizody z czasów moskiewskich studiów i piętnastoletniej dyrekcji w Teatrze im. C.K. Norwida w Jeleniej Górze), okraszane kuriozalnymi refleksjami („Wszystko jest nieustającą przemianą, stawaniem się, żywiołem, czasami czujemy potrzebę zatrzymania się, określenia punktu, w jakim się znajdujemy. Szukamy, całe życie jesteśmy w drodze na spotkanie z samymi sobą.”). Drugą, znacznie obszerniejszą część zajmują przedruki wywiadów, recenzji i omówień działalności jeleniogórskiego teatru pod rządami Obidniak i jej późniejszych, pozateatralnych, ekologiczno-animatorskich inicjatyw – wszystkie w tonie entuzjastycznym. Całość tekstów – łącznie z listami Grotowskiego, pełnymi ciepłych słów pod adresem „ukochanej Sowy” - składa się na dość bezwstydną, bo podpisaną nazwiskiem bohatera, hagiografię.
Alina Obidniak
ur 1931, studiowała aktorstwo w Krakowie i reżyserię filmową w Moskwie i Łodzi. Dyrektor Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu (1964-1970) i Teatru im. Norwida w Jeleniej Górze (1973 – 1988 oraz kilka miesięcy w 2000). Animatorka kultury i działaczka ekologiczna. Za jej dyrekcji w Jeleniej Górze powstały ważne spektakle Krystiana Lupy, Mikołaja Grabowskiego, Krzysztofa Pankiewicza, Henryka Tomaszewskiego. Ostatnio, po wielu latach starań zrealizowała w jeleniogórskim teatrze spektakl "Sztukmistrz. Norwid o Polsce, Norwid o Polakach, Norwid o sztuce".
Obidniak zapamiętuje – i przytacza - wszystkie hołdy, które usłyszała od ludzi w ciągu swojego długiego życia. Tato: „Będziesz wielkim wirtuozem, córeczko” (chodzi o porzuconą karierę pianistki), nauczycielka francuskiego w krakowskim liceum: „To wielka radość, że możemy w naszym gronie powitać Alinę”, pewien bramin zaproszony przez Grotowskiego do Krakowa: „Alina jest bardzo starym duchem”. Aleksander Dowżenko daje ją za przykład swoim studentom: ”Pasmatritie na Alinoczku, kak ona wygliadit, kak wiediot siebia” i wyznaje „Alinoczka, ja wieriu w Tiebia”. Jean-Marie Pradier („mój Francuz”) pisze do niej „Jesteś częścią mojego życia, pomogłaś mi się go uczyć”. Z głębokim poczuciem satysfakcji Obidniak wspomina, jak to w latach siedemdziesiątych oczarowywała jeleniogórskie władze: przewodniczącego rady Miasta i pierwszego sekretarza komitetu partii. Bez śladu autoironii, bez jakiegokolwiek dystansu do samej siebie przywołuje tytuły, które streszczać mają jej wielkość: „Królowa Karkonoszy” i „Kobieta Europy”.
Janusz Degler, autor wstępu, widzi w tej książce „niezastąpione źródło historyczne”, opisujące „działalność teatru jeleniogórskiego lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych” (czyli czasów, kiedy był tam, za dyrekcji Obidniak, kierownikiem literackim). Intencją wydawcy, Instytutu im. Jerzego Grotowskiego było zapewne przede wszystkim udostępnienie czytelnikom listów swojego patrona. Ale intencje osoby podpisanej – myląco, o ile nie bezprawnie, zważywszy na proporcje tekstów - jako autorka są inne, znacznie mniej szlachetne. Nie chodzi jej o dokumentowanie fragmentu historii jeleniogórskiego teatru, ale własnych osiągnięć. Uzupełnienie brakujących wątków biografii Grotowskiego (barwne szczegóły jego podróży do Azji Środkowej w 1956 rzeczywiście nie były dotąd znane ) jest mniej ważne, niż dostarczenie dowodów zażyłości, jaka łączyła go z adresatką korespondencji. Alina Obidniak robi wszystko, żeby wystawić sobie samej pomnik trwalszy niż ze spiżu. „Pola energii” czyta się jak zadziwiający dokument manii wielkości.
Na szczęście intymne zapiski Obidniak można pominąć. Z przedrukowanych materiałów archiwalnych wybrać czyste fakty. No i poczytać listy Grotowskiego. Są świetne.