Muzyka spod tafli lodu
Switłana Nianio, fot. Kirai Gigs

17 minut czytania

/ Muzyka

Muzyka spod tafli lodu

Ivan Shelekhov

Nie można jej nazwać naiwną idylliczką, chodzi jej raczej o uznanie podmiotowości żywego, pozaludzkiego świata. Czy w czasie wojny można pozostać Switłaną Nianio?

Jeszcze 4 minuty czytania


Marcowy występ avant-folkowej artystki Switłany Nianio w Kijowie był pierwszym jej koncertem w stolicy Ukrainy od czasu rosyjskiej inwazji na pełną skalę. Dla jej fanklubu to nie byle jakie wydarzenie, bo nawet wcześniej występowała w swoim rodzinnym mieście niezwykle rzadko. Switłana i jej muzyczny partner Serhij Chotiaczuk byli głównymi gwiazdami wiosennego cyklu koncertów muzyki eksperymentalnej Miasma of the Real w stołecznym klubie K41. Regulamin lokalu przewiduje selektywną kontrolę z wykorzystaniem systemu rozpoznawania twarzy oraz całkowity zakaz filmowania, co doskonale wpasowuje się w praktykowaną przez artystkę nieuchwytność. Publiczność tłumnie zgromadziła się pod sceną. Duet tradycyjnie wykonał program składający się z pięciu kompozycji – minimalistycznych, powolnych, wielowarstwowych i być może celowo zagranych zbyt cicho. Dwa z tych utworów nie zostały dotąd opublikowane i prawdopodobnie nigdy wcześniej nie były grane na żywo. Trwający blisko czterdzieści pięć minut koncertowy set scalił się z niemilknącym gwarem baru na tyłach sali w jedno integralne doznanie.

Ukraińscy muzycy zazwyczaj aktywnie prowadzą swoje profile w social mediach i opierają o nie strategię komunikacji, tymczasem obecność Switłany Nianio w sieci oscyluje w granicach błędu statystycznego. Jej publiczna biografia jest lakoniczna. Za to życie koncertowe całkiem intensywne: występ na dużym festiwalu Rewire w Hadze, trasa po Skandynawii z angielskim multiinstrumentalistą Tomem Jamesem Scottem, koncerty w Polsce i na Słowacji. „Robię, co w mojej mocy, by nie utknąć w świecie iluzji” – mówi mi Nianio. W jednym z utworów pochodzących z albumu „Лісова колекція” („Leśna kolekcja”) padają słowa: „Jeśli dasz radę uciec – nie mów nic”. Spróbujmy więc zrozumieć fenomen tej zagadkowej artystki, którą polski zespół Księżyc obwołał „królową ukraińskiej awangardy”.

Złowić inspirację

W jednej z recenzji padła sugestia, że Nianio jest raczej gawędziarką niż konwencjonalną autorką tekstów. O czym opowiada? O zimowych pejzażach, o ciszy po obfitych opadach śniegu. To tematy ze sfery żywego, często pozaludzkiego świata, w którym autorka dostrzega możliwość „złowienia czegoś inspirującego”. Nie można jej nazwać naiwną idylliczką, chodzi raczej o uznanie podmiotowości tego świata („jedwabniki pytały przez sen: jak mamy wydostać się z cienia morwy?”; „stary wiąz pochwycił piorun, snu strasznego nie wyjawił”; „duch mgły rozmawia z tobą, ze mną”; „morskie oko popatrzyło, zamknęło się”). W ostatnich latach animizm liryki Nianio rozwijał się równolegle z jej fantastyczną prozą, znaną jedynie wąskiemu gronu sympatyków. Czy w czasie wojny, która w naszych opowieściach funkcjonuje głównie w wymiarze ludzkim, można pozostać Switłaną Nianio? Artystka twierdzi, że nie odczuła bezpośredniego wpływu wojny na proces twórczy, ale jej muzyka nie brzmi tak, jakby ignorowała rzeczywistość. Jest na wskroś ukraińska. Nazwijmy ją nawet folkiem, choć utwory Nianio w nikłym stopniu nawiązują do autentycznej ukraińskiej tradycji, a sama kompozytorka podkreśla swój kosmopolityczny stosunek do wpływów muzyki tradycyjnej.

Słuchacze i media często kojarzą wykonawczynię z przeszłością, to jest z nieco dziś fetyszyzowanym undergroundem lat 80. i 90. Switłana zaczynała karierę w kultowej grupie Cukor Bila Smert’, która była częścią tego ruchu. Studentów muzyki i sztuki, którzy grali w zespole, uważa się za założycieli ukraińskiego gotyku, niekiedy z przedrostkiem „etno-”. Renesans archiwalnych albumów grupy trafił na właściwy moment, bo w obliczu ludobójczej rosyjskiej wojny wśród Ukraińców umocniła się tendencja do wyrażania swojej tożsamości poprzez kulturę. Do niedawna muzyki CBS w Ukrainie nie wydawano, większość (re)edycji solowych i zespołowych projektów Switłany – z nieżyjącym już kompozytorem Ołaksandrem Jurczenką, Niemcem Guido Erfenem oraz dawnym kolegą z zespołu Jewhenem Taranem – ukazywała się nakładem zagranicznych wytwórni.

Cukor Bila Smert’, Recordings 1990​-​1993, Shukai 2024 Cukor Bila Smert’, „Recordings 1990​-​1993”, Shukai 2024 Dziś ukraińskie Shukai Records z powodzeniem płynie na fali wzmożonego zainteresowania klasyką lat 90., a wydawnictwa te są rozchwytywane na całym świecie. W ubiegłym roku label wypuścił nagrany przed trzydziestu laty album „Transylvania Smile”, kompozycję stworzoną przez Nianio do spektaklu (pod tym samym tytułem), w którym wystąpiła wraz z grupą taneczną Pentamonia z Kolonii. W tym roku światło dzienne ujrzała dwupłytowa edycja wybranych utworów z dorobku CBS, zawierająca kilka niepublikowanych wcześniej kawałków. Okładka drugiego – i ostatniego – albumu grupy, „Село” („Wioska”), z 1993 roku odcisnęła ostatnio ślad na branży modowej, trafiając na koszulki z serii „Ukraińska Fala”, obok merchu zespołów Skriabin i Wopli Widoplasowa, a także popowej piosenkarki Iryny Biłyk. Jeszcze wcześniej utwory z najważniejszej solowej płyty Nianio „Китиці” („Frędzle”) trafiły na wielki ekran jako soundtrack do ukraińskich filmów „Зошит війни” („Zeszyt wojny”) Romana Lubego oraz „Przystanek Ziemia” Kateryny Hornostaj.


A jednak, na przekór pokusie nostalgii, najciekawsze wydaje się to, co odbywa się właśnie teraz, niemal niezauważenie – Nianio, bez praktycznie żadnej promocji, upublicznia całe albumy na swoim skromnym profilu na Soundcloudzie. W ciągu dziewięciu lat, jakie minęły, odkąd umieściła tam pierwszą kompozycję, wypuściła szereg oryginalnych produkcji: „Звій” („Zwój”), „Вітри” („Wiatry”), „Ільми-велетні” („Ilmy-olbrzymy”), a także najnowszy cykl, publikowany stopniowo w ostatnich miesiącach pod roboczym tytułem „Книга для сови” („Książka dla sowy”). „Główną ideą tego materiału jest nadanie kształtu pewnym nastrojom, wyrażenie ich w balansie dźwięków, które odbieram w chwili ich połączenia, uważam za wystarczająco ekspresyjne i, by tak rzec, nęcące” – charakteryzuje swój dorobek Nianio.

Muzyczny partner artystki, Serhij Chotiaczuk, dzieli się stojącymi za materiałem założeniami: „Album «Звій» to zestaw utworów przeznaczonych dla szerszego składu, ze stałymi partyturami, akademickim podejściem, ale też proponujący zamianę instrumentów znanych i klasycznych na bardzo specyficzne, jak cristal baschet czy odpowiednio spreparowane instrumenty akustyczne i elektryczne reprezentujące różne epoki i style muzyczne. Bardzo nas intrygowały takie nietypowe połączenia. Kolejny album, «Вітри» – przeciwnie – ciągnął w kierunku swego rodzaju nieokreśloności, spontaniczności, do naturalnej przypadkowości dźwięków z elementami improwizacji. Tutaj bardzo przydały nam się gotowe biblioteki nagrań terenowych i syntezator modularny. Album «Ільми-велетні» wymagał stworzenia bardziej baśniowej, onirycznej atmosfery. Celowo ograniczyliśmy instrumentarium do minimum, żeby zostawić wystarczająco dużo przestrzeni dla powietrza oraz różnych dziwnych odgłosów, które przez nie przepływają… Ostatnimi czasy komponujemy drobne fantastyczne ilustracje muzyczne. Nie są to historie, tylko właśnie obrazy. Z drzewami, zwierzętami, ptakami czy innymi jeszcze stworzeniami. To rodzaj książki z animowanymi obrazkami”.

Serhij poznał Switłanę w połowie lat 90., kiedy był gitarzystą zespołu rockowego o dziwnej nazwie Plastic Blackmen Forever. Pewnego razu, po jednej z prób, Nianio zaproponowała mu, by pograli razem. Chotiaczuk był pod wrażeniem talentu artystki i zgodził się bez wahania. „W latach 90. muzyczne życie w Kijowie było bardzo szczere i dynamiczne – wspomina. ‒ Przypominało to zbiorową celebrację twórczości. Ludzie wymieniali się kasetami, udostępniali pomieszczenia do grania, pożyczali instrumenty, wpadali nawzajem na swoje próby”.

Proces twórczy duetu Nianio‒Chotiaczuk zależy od konkretnych okoliczności. Najpierw Switłana pisze główne partie klawiszowe i wokalne. Serhij nagrywa materiał, proponuje własne partie, tembry i efekty specjalne, a następnie wspólnie dopracowują utwór, poszukując jego ostatecznego brzmienia. Czasem inspiruje ich jakiś ciekawy dźwięk ‒ wtedy praktykują intuicyjne i emocjonalne podejście do komponowania.

Svitlana Nianio Band występuje obecnie jako duet lub trio (kiedy do trzonu zespołu dołącza szwedzki muzyk elektroniczny Roman Gens). Do 2017 roku grupy można było słuchać wyłącznie za sprawą nagrań, później otrzymali zaproszenie na festiwal Counterflows w Glasgow, który zapoczątkował okres koncertowych wojaży. Chotiaczuk mówi, że wcześniej pozostawali jako muzycy w przymusowej izolacji, głównie z przyczyn technicznych, ale nie tylko. „Zaszła jakaś zmiana w nastawieniu ludzi. Może horoskop albo względy ekonomiczne miały na to wpływ? Skończył się czas muzyki niezależnej. Przynajmniej w Ukrainie. To był czas zawodowych i artystycznych «podróży długodystansowych»”.

Switłana NianioSwitłana Nianio, fot. materiały prasowe

W latach 90. duet ‒ oprócz albumu «Китиці», pierwszego wspólnego wydawnictwa ‒ nagrał sporo innych kawałków. Chotiaczuk wspomina współpracę z wiolonczelistką oryginalnego składu CBS Tamiłą Mazur i występ na otwarciu festiwalu filmowego Młodość. Tamten materiał nie został jednak wykorzystany. „Rzecz w tym, że pojawiły się możliwości nagrywania muzyki w bardziej profesjonalny sposób, pojawiły się też nowe narzędzia. Eksperymentowanie z nowymi barwami było ciekawsze niż wracanie do przeszłości” – podkreśla.

Znaczenie małej formy

Latem 2023 roku ukazał się album „Eye of the Sea” – muzyczne dziecko Nianio oraz pianisty i gitarzysty Toma Jamesa Scotta. Współpracę nawiązali zdalnie, podczas pierwszego lockdownu w roku 2020. Scott wspomina, że wysunął propozycję stworzenia czegoś przepełnionego nadzieją i optymizmem, na przekór rozpędzającej się nieubłaganie pandemii i ponurym nastrojom. „Myślę, że stworzyliśmy album bardziej złożony emocjonalnie, ale część tego ducha w nim jest – mówi. ‒ Kiedy Switłana w odpowiedzi przysłała mi piętnaście opracowanych kawałków, od których wszystko się zaczęło, byłem oszołomiony”.

Wśród symbolicznych odniesień, które pomagały mu w procesie komponowania płyty, znajdują się: „The Marble Index” Nico, „The Moon and the Melodies” Harolda Budda i Cocteau Twins, utwory klasycznej perskiej wokalistki Parisy czy The Incredible String Band. Wiele piosenek jest krótkich, ale Nianio nie miała możliwości dogrania dodatkowych partii ze względu na blackouty spowodowane rosyjskimi ostrzałami wymierzonymi w ukraińską infrastrukturę. „Najciekawsze w tej współpracy było dla mnie połączenie moich delikatnych, choć nierzadko też chaotycznych improwizacji z bardziej kontrolowanym, ustrukturyzowanym podejściem Switłany do komponowania – zaznacza Scott. ‒ To jest esencja tego projektu decydująca o jego samoistności. Dzięki temu nie mieliśmy poczucia, że jedno z nas gra na albumie drugiego”.

Obecnie duet szykuje się do trasy po Szwecji oraz Danii. Scott opowiada, że długo przygotowywali się do pierwszego wspólnego występu na żywo i testowali różne nowe pomysły. „Ciekaw jestem, jak nasza muzyka rozwinie się w ciągu tygodnia, jako że wszystkie utwory, które będziemy grać, są w dużej mierze improwizowane – mówi. ‒ Każdy wieczór daje pole do wypróbowania czegoś nowego, ale w ramach tej samej ogólnej struktury. Numer otwierający to zupełna nowość, jestem nim zachwycony”. Podkreśla, że w ramach tej współpracy każdy ma przestrzeń, by się zatrzymać, posłuchać i zrobić coś drobnego. Ale ta zagrana cząstka może mieć niebagatelne znaczenie.

Kraj przyjaciół i znajomych

Festiwal Ephemera w Warszawie, na którym 9 czerwca zagra Switłania Nianio, powstaje przy udziale organizatorów znanego krakowskiego festiwalu Unsound. W 2017 roku właśnie pod jego patronatem wokalistka wystąpiła w Ukrainie po raz pierwszy od lat 90. Wraz z grupą Księżyc oraz multiinstrumentalistą Pawłem Romańczukiem przygotowała wówczas specjalny program festiwalowy, którego ukraińska część zaprezentowana została w Filharmonii Lwowskiej.

W Ukrainie muzykę Nianio odkrywa dziś nowa, młoda publika. Jeszcze do niedawna wydawało się, że artystka znacznie większą popularnością cieszy się w Polsce. Niektórzy byli nawet przekonani, że już dawno wyemigrowała. A jednak ‒ od początku wojny Nianio pracuje w Kijowie.

„Polska to kraj przyjaciół i znajomych, którzy podarowali mi ciepło, zrozumienie i niezapomniane doświadczenie profesjonalnej współpracy” – mówi Switłana. Jej pierwsze albumy wydawała polska wytwórnia KOKA, która specjalizowała się w muzyce ukraińskiej – tej undergroundowej i tradycyjnej. Zarówno w latach 90., jak i na przestrzeni ostatniej dekady Nianio wielokrotnie odwiedzała sąsiadów w ramach tras koncertowych.

Na polskiej scenie najbliższą Nianio estetykę reprezentuje chyba Księżyc – który zresztą powstał pod wpływem, między innymi, ukraińskiego undergroundu. Switłana wspomina metaforyczną charakterystykę jej nowych utworów sformułowaną przez wokalistkę Księżyca, Katarzynę Smoluk: „Muzyka dochodząca spod tafli lodu”. „Czułam się podekscytowana możliwością współdziałania z tak utalentowanymi muzykami – wspomina Switłana. ‒ Z każdego pobytu w Polsce wracałam z zapałem do tworzenia”.

Muzycy Księżyca również odwiedzali ukraińską stolicę. „Przypominam sobie początek lat 90., do Kijowa przyjechała grupa młodych ludzi – poznałam Remka Hanaja, Olgę Nakonieczną i Irenę Czerną – opowiada Nianio. ‒ Oglądaliśmy budynki projektu Władysława Horodeckiego, obserwowaliśmy pełnię księżyca nad karaimską kienesą i spacerowaliśmy po nocnym Kijowie. Później graliśmy z Księżycem w Otwocku, występowaliśmy na festiwalach w Lublinie i Warszawie. Pamiętam lokal o nazwie Chatka Żaka. Do dziś mam piękny kwiecisty plakat, który zapowiadał tamto wydarzenie. Grała tam też grupa Za Siódmą Górą”.

W 2017 roku Switłana Nianio oraz gitarzysta Raphael Rogiński powołali do życia ukraińsko-polski duet Elik. Skomponowali cały cykl utworów, które do tej pory wybrzmiewały tylko podczas pojedynczych koncertów. Kompozytorka opisuje ten materiał jako „rozproszoną mitologię pewnych terenów, urywki wizji i melodii, które składają się na nowy, nieuchwytny sens, ważny dla autorów”. Nazwa zespołu prawdopodobnie odnosi się do napoju Żydów z Polesia lub turkijskiej nazwy sarny azjatyckiej. Przed kijowskim koncertem w 2019 roku Rogiński opowiadał mi o kulcie, jaki otaczał Nianio i Księżyc oraz kasety z ich muzyką: „Twórczość Switłany Nianio i Księżyca była odkryciem i szansą dla wielu poszukujących własnej tożsamości osób z Polski i Europy Wschodniej”.


Warte opisania są też warszawskie kulisy powstawania albumu „Китиці” – najpopularniejszego chyba solowego dzieła artystki. Serhij Chotiaczuk brał w tym procesie aktywny udział i dzieli się obszernymi wspomnieniami z tej podróży:

Włodek Nakonieczny, któremu należą się wyrazy uznania, stworzył ku temu warunki i zadbał o twórczą atmosferę. Przy pierwszym albumie mieliśmy do dyspozycji sporo instrumentów. Kilka utworów Switłana wykonała na fortepianie w sali koncertowej CSW. W studiu, w którym pracowaliśmy, czekał na nas fantastyczny rhodes – to jeden z tych przypadków, kiedy wystarczy rzut oka i wiesz, że to jest to. Był wprost stworzony do kompozycji Switłany. Od tamtej pory często sięgaliśmy po jego brzmienie. W studiu było też pianino, z którego wymontowaliśmy dno rezonansowe. Kładłem się na podłodze i palcami grałem tremolo na strunie basowej, imitując trzęsienie ziemi. Potem z nagrania wycinaliśmy górne tony i zostawialiśmy tylko niski szum. Była tam też metalowa gitara rezofoniczna Dobro. Bardzo specyficzny instrument, przeznaczony do gry techniką slide, dość trudny do standardowego grania. Ale spodobała nam się jego barwa i udało mi się zagrać na nim solo w kawałku «Біля лісу». Wykorzystaliśmy również akustykę pustego pokoju, który był tuż obok, żeby dodać prawdziwy pogłos.

Chotiaczuk wspomina, że oprócz keybordu Casio w wersji mini przywieźli ze sobą jeszcze małą pamiątkową bandurkę oraz flet prosty. Bandurka miała pewną unikalną właściwość. Dzięki uproszczonej konstrukcji wytwarzała dziwny efekt dźwiękowy: każda kolejna szarpnięta struna wpływała na brzmienie poprzedniej, co w rezultacie stwarzało wrażenie płynnych nut. „Bardzo chciałem połączyć takie maleństwo z fortepianem Switłany w utworze «Згортаю килими». Skonstruowałem też z silniczka elektrycznego i plastikowej nasadki urządzenie do poruszania strunami gitary. Po raz pierwszy zdecydowaliśmy się wykorzystać szumy na przestrzeni całego utworu. Z Tadeuszem Sudnikiem, który realizował nagrania, rozumieliśmy się doskonale. Piosenki nagrywaliśmy od A do Z, przeważnie za jednym podejściem”.

Tak wyglądało doświadczenie wspólnego eksperymentowania pełne kreatywnych pomysłów i analogowych wynalazków ery przedkomputerowej. Co przyniesie najbliższa przyszłość? Tego nie przewidzi nikt, bo jak mówi Nianio, zmiany we wszechświecie nabierają tempa, więc celebruj każdą minutę. Jeśli tylko potrafisz.

Przetłumaczyła Katarzyna Fiszer