Skip to main content

Warszawski kwintet Jerry & The Pelican System reprezentuje trend w polskiej muzyce improwizowanej, który nazwałbym ironicznym eklektyzmem. Bez specjalnej troski o logiczny rozwój narracji, zespół eksponuje przeróżne pomysły, nieraz nonszalancko i żartobliwie. To ciekawa metoda tworzenia, ale marcowy występ kwintetu na festiwalu Jazz Jantar w Gdańsku pozostawił spory niedosyt. Przypominał raczej kiepski film akcji, gdzie kolejne eksplozje czy wyznania miłości nudzą zamiast ekscytować. Miałem wtedy nadzieję, że nadchodząca płyta wydana w ramach legendarnej serii „Polish Jazz” będzie bardziej udana niż gdański koncert…

Liderem zespołu jest 24-letni saksofonista Jerzy Mączyński. Jazzu uczył się w Warszawie, Wrocławiu i duńskim Odense, a obecnie studiuje w filii bostońskiego Berklee College of Music w Walencji. Zanim w 2018 roku Mączyński sformował grupę Jerry & The Pelican System, zdążył nagrać w ramach składu P.E. Quartet udany album „Cokolwiek”, który wypełniły konsekwentnie budowane kompozycje, nasycone psychodelicznym i brudnym brzmieniem. To była spójna propozycja, mogąca kojarzyć się z muzyką zespołów Daktari czy Shofar, gdzie – pomimo pewnej surowości – udało się wykreować tajemnicze formy, intrygujące zarówno melodiami, jak i improwizacjami.

Ze swoim nowym kwintetem Mączyński idzie całkiem inną drogą. Nie interesuje już go prowadzenie logicznej opowieści – woli namnażać wrażenia, które rodzą się w wyniku sięgania po najróżniejsze konwencje i stylistyki. Taki sposób działania dobrze znamy choćby z twórczości Franka Zappy, Johna Zorna czy Mostly Other People Do The Killing, ale i niejednego polskiego składu. Dawniej piewcą brawurowych muzycznych oksymoronów była u nas na przykład grupa Miłość. Dziś w twórczości ironicznej prym wiodą przedstawiciele środowiska Lado ABC, ale też rówieśnicy Mączyńskiego: między innymi kontrabasista Franciszek Pospieszalski i jego sekstet (bardzo dobry album „1st Level” sprzed dwóch lat) czy pianista Marcel Baliński ze swoim Entropia Ensemble (niezły debiut „Entropia” z 2018 roku). A o bliskości ich zainteresowań świadczą nie tylko nagrania, ale też fakt, że… Pospieszalski i Baliński występują również w nowym zespole Mączyńskiego. Towarzyszą im jeszcze jazzowy trębacz Marcin Elszkowski i perkusistka Wiktoria Jakubowska, chętnie wplatająca rytmikę rockową i hiphopowe groove’y, a także – na jeden utwór – hinduska skrzypaczka Apoorva Krishna.

Quote icon
Jerzego Mączyńskiego, lidera grupy, nie interesuje prowadzenie logicznej opowieści – woli namnażać wrażenia, sięgać po najróżniejsze konwencje i stylistyki

Każda z wymienionych grup realizuje ów eklektyzm na swój sposób, ale do cech wspólnych zaliczyć trzeba swobodne żonglowanie muzycznymi idiomami, niechęć do przewidywalnych narracji, zamiłowanie do humoru czy groteski, wreszcie – wysoki kunszt wykonawczy. To już nie są „wichrzyciele i muzyczne brudasy”, jak Tymon Tymański mówił o sobie i Mikołaju Trzasce z czasów zespołu Miłość. Są wykształconymi, kompetentnymi instrumentalistami, którzy nie wahają się korzystać z tego, czego nauczyli się, podróżując między kontynentami, i garściami czerpią inspiracje z napędzanego nowymi technologiami świata. Nie dziwią więc poszatkowane formy, nagłe przeskoki z freejazzu do estetyki szkolnej etiudy albo przeplatanie najprawdziwszego swingu z nie mniej prawdziwym rockiem. Nie dziwią, ale czy interesują?


Problem albumu „Jerry & The Pelican System” polega na tym, że jak kula u nogi ciąży mu nadmiar pomysłów. Mączyński zdaje się mówić do słuchacza: „Chodź, pokażę ci coś jeszcze” – w efekcie dowiadujemy się coraz więcej o zainteresowaniach jego i jego muzyków, ale niestety coraz mniej o sensie ich pracy. Mączyński ma awersję do trwania przy jakiejś myśli czy wykreowanym Jerzy Mączyński, Polish Jazz vol. 83: Jerry and the Pelican System, Warner 2019Jerzy Mączyński, „Jerry & The Pelican System. Polish Jazz vol. 83”,
Warner Music Polska 2019
nastroju; woli strącać je z piedestału, rozwalać, rozrzucać elementy, odwracać się i ruszać w innym kierunku.

 Gdyby jeszcze te epizody, z których budowane są kompozycje mozaiki, miały w sobie świeżość i błyskotliwość, choćby tych z płyty „1st Level” Pospieszalskiego, można by – jak na popularnym GIF-ie – sięgnąć po popcorn i zajadać się nim, słuchając z zaciekawieniem. Ciekawych muzycznie pomysłów, które układałyby się w jakąś niezależną i osobną, ale komunikatywną myśl, jest jednak niewiele. W kilku kompozycjach przekonująco wybrzmiewają żarty ze smooth jazzu i patosu. We względnie oszczędnym utworze „GoodnessGOOFY” interesującą podróż przemierza kontrabas w otoczeniu klubowego pulsu i quasi-ludowego tematu dęciaków. Namiastka konsekwencji i jednorodności bardzo pomaga jeszcze kompozycjom „Chaos III” i „Zoża cześć”, w których dobre pomysły formalne wreszcie nie giną w gąszczu wynalazków. Gdzieniegdzie pojawi się ciekawy instrumentalny dialog, chwila namysłu, ładny aranż, ale lider nie pozwala słuchaczowi nacieszyć się nimi.

Quote icon
Gdyby jeszcze te kompozycje mozaiki miały w sobie świeżość i błyskotliwość, można by – jak na popularnym GIF-ie – sięgnąć po popcorn i zajadać się nim, słuchając z zaciekawieniem

Tych parę niezłych momentów nie zmienia ogólnego wrażenia, że Mączyński nie wie jeszcze, co konkretnie z wolnością twórczą zrobić. Nie sposób odmówić artyście muzycznej wielojęzyczności i bujnej wyobraźni, ale bardzo potrzeba mu wyczucia w korzystaniu z nich. Na pewno znajdą się jednak słuchacze, którzy na jego pstrokatą muzykę zareagują na przykład tak: „Super, że to jest takie pojebane”. Te słowa znalazły się na końcu przesłanego mi niedawno do emisji radiowej utworu zespołu RASP Lovers – grupy o podobnych estetycznych założeniach co Jerry & The Pelican System – w którym gra zresztą Mączyński. Może i super, lecz dla mnie to za dużo grzybów w barszczu.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).

Tagi

Numer wydania

255

Data

maj 2019

Czytaj też