blask na jeziorze
zachwycona sobą kobieta
ciszej pod powierzchnią
zegar liczy
igły na sośnie
kolejna pora
zasypuje ogród
zachód na złoto
wschód na cień
ile razy wykrzyczałam
jak to możliwe
rozsypało się
morze rwał wiatr rwał ręce
turlały się owoce pełne przejrzałe
wargi spajał sok spijał szum
pierzchły usta
schły
wiśnie na piasku
nowy dom
cudzymi meblami bezludne pokoje
zaprzyjaźniam się
między piątą a ósmą rano
białe krzesło
farba topnieje w cień
pod stołem
wiruje planeta
szeptem śni się słowo
ktoś dziękuje
kto
martwe gałęzie
pączki nadal niepewne
próbujmy