Mroczna ideologia z garażu
Lauren Walker, Truthout / CC BY-ND 2.0

15 minut czytania

/ Media

Mroczna ideologia z garażu

Piotr Szostak

Ludzie nie są równi, niewolnictwo jest naturalną relacją międzyludzką, a najważniejszą cechą jest inteligencja, która daje elitom technologicznym prawo do rządzenia innymi – tak przynajmniej twierdzą neoreakcjoniści

Jeszcze 4 minuty czytania

Curtis Yarvin, programista i bloger znany też pod pseudonimem Mencius Moldbug, to oficjalnie persona non grata w Dolinie Krzemowej. Kiedy pojawił się w tym roku na kampusie Google’a, zaproszony na lunch przez jednego z pracowników, wyprowadziła go ochrona.

Podobno Google ma czarną listę osób, których nie wpuszcza – obok czołowych przedstawicieli alternatywnej prawicy figuruje na niej też Yarvin. Tak przynajmniej twierdzi James Damore, zwolniony w 2017 roku inżynier, który rozsyłał w Google’u notatkę mówiącą, że kobiety są biologicznie gorzej przystosowane do zawodów technologicznych, a później pozwał firmę za dyskryminowanie białych, konserwatywnych mężczyzn.

Król, CEO

Yarvin to prorok tzw. neoreakcjonizmu. Jeśli alt-right można uznać za ruch polityczny, neoreakcjonizm (NRx) to zapowiadająca go antydemokratyczna filozofia z głębszych pokładów króliczej nory.

„Czytajcie Menciusa Moldbuga” – pisała w 2014 roku na Twitterze „transanarchistka” i inżynierka Google’a Justine Tunney, wcześniej czołowa postać ruchu Occupy Wall Street. Rozczarowana ruchem oburzonych – jak pisze Corey Pein w magazynie „The Baffler” – Tunney zrewidowała swoje poglądy. Teksty Yarvina miały zainspirować ją wtedy do stworzenia strony z petycją skierowaną do Białego Domu o przeprowadzenie narodowego referendum. Wzywała do: 1) wysłania na emeryturę wszystkich pracowników rządowych, 2) przekazania całej władzy administracyjnej branży technologicznej, 3) mianowania [ówczesnego] prezesa Google’a Erica Schmidta CEO Ameryki. Nie żartowała. „Czas, aby reżim w USA grzecznie wycofał się z historii i zrobił to, co najlepsze dla Ameryki” – pisała. Dalszemu upadkowi USA, jak twierdziła, może zapobiec tylko oddanie władzy Dolinie Krzemowej.

Tunney nawiązywała do przemówienia wygłoszonego przez Yarvina w 2012 roku, kiedy ten nawoływał do zwolnienia wszystkich pracowników rządowych w USA i powołania narodowego CEO o uprawnieniach dyktatora. Tylko tak, jego zdaniem, można uzdrowić chorą, dysfunkcyjną republikę.

Jędrzej Maliński w artykule „Neoreakcyjny utopizm” pisze, że filozofia Moldbuga „wpisuje się w tzw. ideologię kalifornijską, będącą światopoglądem Doliny Krzemowej”. Potrzeba samorealizacji, mająca źródło w kontrkulturze, została w niej zawłaszczona przez kapitalizm.

Geniusze i wizjonerzy, buntując się przeciwko autorytetom i hierarchiom, zakładają start-upy w garażach. Źródłem postępu technologicznego są ich nieskrępowane przez państwo kreatywność i przedsiębiorczość. Zgodnie z tą opowieścią internet powstał, kiedy Steve Jobs zaczął chodzić boso, brać LSD i zamknął się w garażu, żeby stworzyć pierwszy komputer Apple – a nie dzięki grantom dla amerykańskich uczelni z sektora publicznego.

Katedra

W pierwszej notce w 2007 roku na swoim blogu „Unqualified Reservations”, na którym wyłożył założenia neoreakcjonizmu, Moldbug pisał: „majsterkowałem któregoś dnia w garażu i postanowiłem zaprojektować nową ideologię (...) stworzoną przez geeków dla innych geeków”.

Według Moldbuga demokracja to zepsuty system, z którym należy skończyć. Wszelkie problemy USA biorą się nie z jej braku, lecz z nadmiaru – z „chronicznego bezkrólewia”. Jest niestabilna finansowo, bardziej podatna na kryzysy i marnotrawi zasoby. Przyjęcie tej prawdy do wiadomości jest jak połknięcie czerwonej pigułki z „Matrixa”. Alternatywą dla demokracji ma być technologiczna monarchia w tradycji libertariańskiej.

Ludzie nie są równi, nie ma na to żadnych obiektywnych dowodów – to drugie podstawowe założenie NRx. Kolejne: niewolnictwo jest naturalną relacją międzyludzką. Neoreakcjoniści wierzą w tzw. bioróżnorodność, a najważniejszą cechą jest inteligencja – ona jest „genetycznym prawem” elit technologicznych do rządzenia innymi. Kiedy dziennikarka Rosie Gray próbowała kontaktować się z różnymi przedstawicielami neoreakcjonizmu, od jednego z nich usłyszała, że „ludzie z IQ 115 generalnie nie powinni podsumowywać poglądów ludzi z IQ 160”.

Z dziennikarzami neoreakcjoniści raczej nie rozmawiają też dlatego, że ci pierwsi są – świadomie lub nie – częścią Katedry. To pojęcie oznacza opresyjną sieć – „rozproszony spisek” – liberalnych mediów, uniwersytetów, Hollywood i administracji publicznej, narzucających społeczeństwu dominującą „progresywną” ideologię. Katedra nadzoruje dyskusje, cenzuruje i karze heretyckie wizje. Jest trochę jak polityczna poprawność, propaganda i niebieska pigułka z „Matrixa”, po której „budzisz się w swoim łóżku i wierzysz w to, w co chcesz wierzyć”.

Można by też powiedzieć, że Katedra kontroluje okno Overtona, w którym mieszczą się idee z politycznego mainstreamu – uznawane za rozsądne i realistyczne – pozostawiając poza jego ramą idee radykalne i nieakceptowalne. Za nawiasem oczywiście jest też neoreakcjonizm, dlatego wiele blogów i postów jego wyznawców dzisiaj już nie istnieje – zostały skasowane, bo ich autorzy mogli mieć przez nie trudności ze znalezieniem pracy w oficjalnie tolerancyjnej i egalitarnej Dolinie Krzemowej. Nawet Yarvin twierdził do pewnego momentu, że nie jest Menciusem Moldbugiem.

Państwa-korporacje

Obecny system w końcu się jednak załamie – rozsadzi go postęp technologiczny. Neoreakcjoniści marzą o secesjonistycznych miastach państwach, zarządzanych jak korporacje, w których autorytarną władzę mają CEO, a akcjonariuszami są członkowie elity technologicznej. Te prywatne, hierarchiczne organizmy będą konkurować o swoich obywateli, a jeżeli mieszkańcom nie będzie odpowiadało życie w nich, zawsze będą mogli się wyprowadzić. To fantazja, w której okopane plemiona programistów mają prywatne armie, broń drukuje się na drukarkach 3D poza wszelkimi regulacjami, a przyszłością pieniądza jest bitcoin.

Neoreakcjonizm przyciągał prawicowych blogerów, libertarian i transhumanistów, stając się coraz bardziej amorficznym zespołem różnych poglądów. Niektórzy z jego zwolenników zasilili w końcu szeregi alt-rightu, inni pozostają w kontrze do tego ruchu, twierdząc, że NRx nie jest filozofią, która może trafić do mainstreamu.

Mimo nadzoru Katedry niektóre pomysły wypływają jednak na powierzchnię. Corey Pein w magazynie „The Baffler” wskazuje, że w 2013 roku Balaji Srinivasan, były profesor Stanfordu i partner funduszu inwestycyjnego Andreessen Horowitz, wygłosił w „szkole start-upów” przemówienie, w którym zaproponował odłączenie Doliny Krzemowej od USA. Miałaby ona funkcjonować jako zespół korporacyjnych, feudalnych minipaństw. A choć Srinivasan ani razu nie powołał się na neoreakcję czy Moldbuga, to na jego inspiracje wskazuje użycia określenia „the paper belt”. Oznacza ono cztery ośrodki władzy, które stoją tym planom na drodze: Waszyngton (władza polityczna), Nowy Jork (finanse i rynek wydawniczy), Los Angeles (media i Hollywood) oraz Boston (najważniejsze uniwersytety). To nic innego niż Katedra.

Jak pisze portal Techcrunch, Mencius Moldbug od 2014 roku pozostaje nieaktywny jako bloger. Pod prawdziwym nazwiskiem rozwija oprogramowanie o nazwie Urbit w ramach start-upu Tlon, w który zainwestował Peter Thiel, założyciel PayPala, miliarder i libertarianin. Zainwestował on też w firmę wspomnianego wyżej Srinivasana. Z kolei wspólnik Yarvina, John Burnham, mając 18 lat, otrzymał od Thiela stypendium w wysokości 100 tys. dolarów za to, że rzucił studia i od razu przeszedł do biznesu.

Start-up ma strukturę monarchii

Peter Thiel w eseju z 2009 roku dla Cato Institute pisał: „Już nie wierzę, że wolność i demokracja są ze sobą kompatybilne”. Chodziło mu raczej o wolność gospodarczą. Z kolei w 2012 roku wygłosił na Stanfordzie wykład, podczas którego mówił: „Start-up ma zasadniczo strukturę monarchii. Rzecz jasna nie nazywamy tego w ten sposób. Byłoby to staromodne, a wszystko, co nie jest demokratyczne, wywołuje u ludzi dyskomfort”.

Nie można powiedzieć, że Thiel jest neoreakcjonistą. Nie przyznaje się również do znajomości z Yarvinem (w Tlon zainwestował należący do niego fundusz). Jednak w październiku 2017 roku portal „BuzzFeed” opublikował artykuł na podstawie wycieku maili czołowych postaci alt-rightu. Wynikało z niego, że Milo Yiannopoulos, dziennikarz, skandalista i przedstawiciel radykalnej prawicy, zanim poznał się z Thielem, zasięgał o nim informacji od Yarvina, który miał „doradzać” miliarderowi. Rozmowa miała odbyć się gdzieś po 2016 roku, ale jej dokładny czas jest nieznany: „Peter na pewno potrzebuje wskazówek na temat polityki” – miał pisać Yiannopoulos. „Mniej niż mogłoby ci się wydawać – odpowiedział Yarvin. – Oglądałem wybory w jego domu, myślę, że mój kac trwał do wtorku. Jest w pełni oświecony, tylko bardzo ostrożny z tym”.

Thiel to żaden prawicowy troll czy przedstawiciel marginalnej ideologii, ale wczesny inwestor Facebooka i członek jego zarządu. Oligarcha, który finansuje republikanów i wspierał Donalda Trumpa. Założyciel firmy Palantir – realizującej kontrakty dla CIA, Pentagonu i Departamentu Bezpieczeństwa USA i tworzącej technologie big data i masowej inwigilacji. Kiedy portal plotkarski „Gawker” wyoutował Thiela, ten sfinansował proces Hulka Hogana (którego sex-taśmę opublikował „Gawker”) i doprowadził do bankructwa witryny. Sam później przyszedł przebrany za Hulka Hogana na imprezę miliardera Roberta Mercera, do którego należała Cambridge Analytica.

Thiel zainwestował też w projekt Seasteading Institute Patri Friedmana, wnuka samego Miltona Friedmana, który buduje w Polinezji Francuskiej sztuczne, autonomiczne wyspy. Mają być pływającymi rajami podatkowymi, spełnieniem libertariańskiego snu o prywatnych jurysdykcjach, wolnych od regulacji i prawa. Zresztą młody Friedman początkowo powoływał się na teksty Yarvina, ale później się odciął od niego, nie chcąc, żeby jego interes był kojarzony z neoreakcjonizmem.

Mroczne oświecenie i akceleracjonizm

Najciekawszy jednak w tej układance jest drugi po Yarvinie wysoki kapłan neoreakcjonizmu, Nick Land. W 2014 roku opublikował kanoniczny esej „The Dark Enlightenment”, w którym komentował tezy Moldbuga. Mroczne oświecenie stało się wtedy w zasadzie synonimem neoreakcjonizmu.

Land podobnie uważa, że społeczeństwo w końcu rozpadnie się na małe państwa i wyspy. Światem będzie wtedy rządzić elita programistów. „Są tylko dwa typy ludzi zamieszkujący tę planetę: autystyczne nerdy, tworzące zaawansowaną technologię, i wszyscy inni” – twierdzi Land. Głosi też różne inne dziwne poglądy. Wypowiada się np. z podziwem o chińskiej eugenice. Jest za rasową separacją elit, które dzięki technologii i coraz większej mocy obliczeniowej rozwiną swoje IQ do boskich rozmiarów.

Nie wiadomo, czy pisze to na serio. Niektórzy twierdzą, że zwyczajnie odleciał. Po załamaniu nerwowym w 1998 roku wyjechał do Szanghaju, gdzie zajął się pisaniem horrorów i został neoreakcjonistą. Wcześniej jednak był hardkorowym lewicowym profesorem filozofii na Uniwersytecie w Warwick, marksistą i cyberpunkowcem z kolektywu Cybernetic Culture Research Unit (należeli do niego też cyberfeministka i filozofka Sadie Plant oraz Mark Fisher, znany też jako k-punk, piszący o destrukcyjnym wpływie kapitalizmu na zdrowie psychiczne – Fisher rok temu popełnił samobójstwo). Badał kulturę hakerów, rave’ów i science fiction, połknął niejedną czerwoną pigułkę z Matrixa.


Kiedy jakiś czas temu Robin Mackay skontaktował się z Landem, chcąc wznowić publikację jego prac z tamtego okresu, ten odpisał, że „nie ma nic przeciwko, ale nie ma też nic do dodania (…) nie pamiętam nawet pisania połowy tych rzeczy (...) pozostaną na zawsze w szponach nieumarłego boga amfetaminy”.

Wspomniany Jędrzej Maliński twierdzi, że aby zrozumieć neoreakcyjność Landa, należy sięgnąć do jego najbardziej znanej koncepcji – akceleracjonizmu. Jest to specyficzna interpretacja myśli Karola Marksa, odczytywanej w duchu „Anty-Edypa” Felixa Guattariego i Gilles’a Deleuze’a. Chodzi o przyspieszenie procesów kapitalizmu i postępu technologicznego, aż do załamania systemu – w myśl „im gorzej, tym lepiej”. „Pójście w przeciwnym kierunku (...) dalej zgodnie z ruchem rynkowym” – jak piszą Deleuze i Guattari.

W 1993 roku Land pisał: „Maszynowa rewolucja musi zatem iść w kierunku przeciwnym do socjalistycznych regulacji; dążąc do jak najbardziej bezwarunkowego urynkowienia procesów, które rozdzierają pole społeczne” (przeł. Jędrzej Maliński). Czy ktoś, kto napisał takie zdanie, może dwie dekady później dołączyć na serio do radykalnej, rasistowskiej prawicy? Czy Land odgrywa jakąś rolę filozoficznego Andy’ego Kaufmana, komika, który pewnego dnia zwariował na wizji?

Co pełznie do Betlejem

Neoreakcjonistów i radykalnych libertarian łatwo zdyskredytować jako fundamentalistów, ale czy ich wizje tak diametralnie różnią się od niektórych neoliberalnych pomysłów z politycznego mainstreamu? Nieprzypadkowo w tych ostatnich za przykład modelowego rozwoju uchodzi często państwo-miasto Singapur – zaawansowane technologicznie, z wysokim standardem życia, jednocześnie bardzo konserwatywne – od lat rządzi tam jedna partia polityczna i nie można napluć na ulicę (oczywiście tania siła robocza nie ma tu nic do rzeczy).

Jeszcze niedawno szefem Banku Światowego był ekonomista Paul Romer, znany z propozycji tworzenia tzw. miast czarterowych – prywatnych, neokolonialnych miast w krajach rozwijających się. W Indiach konserwatywny Narendra Modi prowadzi program budowy setki smart cities, które będą czymś na kształt prywatnych, korporacyjnych ogrodzonych kampusów – na oceanach biedy. Z kolei w Toronto Google buduje prywatną technologiczną dzielnicę, w której korporacja będzie pośrednikiem wszystkich usług. W tych wszystkich projektach widać podobne kierunki rozwoju globalnego kapitalizmu: antydemokratyczne i antyegalitarne – niezależnie od tego, czy realizowane są przez radykałów, szarych biurokratów czy Dolinę Krzemową. W rozmowie dla magazynu „Atlantic” Nick Land powiedział, że czas rządów mas się skończył. Dzisiejsze ruchy populistyczne są raczej odruchem z przeszłości. Prawdziwa przyszłość dopiero pełznie do Betlejem, żeby się narodzić.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).