Główny Bohater, kulturalny indywidualista, twórca porządku, pojęć i celów porusza się pewnie i zdecydowanie w archiwach, rozdziałach, księgach, paragrafach, jest wielbicielem faktów. Lubi dyskusje na własnym terenie, dyskusje, które może wygrać. Wygrać, zdobyć, pokonać, te trzy czasowniki napędzają go do nieustających działań, budują napięcia. Wygrana musi być puentą, utwierdzającą jego rację. Niezależnie od kostiumu, jaki zakłada nasz Główny Bohater: wojownika, opiekuna, ratownika, czy mędrca, zawsze pozostaje przewidywalny, napięty, zasłuchany w swój głos doniosły, zapatrzony w swoje odbicie. Taki bohater trzyma wiele w ręku, każdy element otaczającej go rzeczywistości zdaje się mieć pod kontrolą. Większość swej energii zużywa na kontrolowanie i utrzymanie porządku. Oprócz posiadania kontroli, lubi posiadać podwładnych, lubi sytuacje, kiedy wiadomo, kto pod kim i kto nad kim stoi. Sam preferuje nie mieć nikogo nad sobą. Choć wie, że to niemożliwe, ale próbuje w przekonaniu, że próbować warto.
Współczesna wersja takiego bohatera nie jest już taka bezwstydna w ekspresji swych ekspansywnych popędów, subtelniej niż kiedyś wskazuje odpowiednie miejsca na drabinie i zdaje się wiedzieć, że drabina nie ma niestety końca. Najlepiej oczywiście ignorować ten typ bohatera, nie otwierać rozdziałów, w których rozkłada przed nami swój porządek, reguły, suspensy, kulminanty, zwłaszcza kulminanty. Niestety, nie da się go ominąć, nie można go przeskoczyć. Zajmuje większość widocznych miejsc i stanowisk, wyłania się z większości widocznych obrazów, ciągle reprezentuje sprawy ogółów, co gorsza można go rozpoznać w swoich codziennych nawykach, jeszcze gorzej: ślady jego aktywności tkwią bardzo głęboko, bo w ogromnej liczbie dostępnych nam pragnień. Właściwie nie wiadomo, czy nie jest on twórcą niemal wszystkich pragnień, z rozniecania których buduje nałogowe, posłuszne, style życia. Główny Bohater nie ma za dużo wątpliwości, a nawet jak ma, zaraz znajduje poparcie w instytucji, instancji, naturze i innych stworzonych przez siebie kategoriach, których lojalnie się trzyma i które dają mu silną ramę, dzięki której nie musi się wstydzić. Bez większych oporów realizuje prawo silniejszego we wszystkich możliwych układach, pozycjach.
Wielokrotnie już można było słyszeć o kryzysie Głównego Bohatera, o jego niewiarygodności, o końcu jego postaci i jego historii. Jednak mimo wielu usiłowań, wielu manifestów, nie idzie się go pozbyć. Zdaje się ciągle reprodukować, odnawia się pod różnymi postaciami, potrafi zmieniać płeć, język, świetnie dopasowuje się do zmieniających się okoliczności, a szkody, które wyrządza, nie może wyleczyć czas, co leczy rany. Bo błyskawicznie szkody zmienia w normę. A norm raz ustanowionych potrafi drapieżnie bronić i strzec. Odda za normy szczęście, spełnienie, radość, przyjaźnie, przygody, odda nawet życie. I tego oczekuje od innych. Inny to dla niego zawsze zagrożenie, nigdy nie szansa.
Żyjąc w społeczeństwie, nie da się uniknąć spotkań z Głównym Bohaterem, dyskusje, na które do siebie zaprasza, odbywać mogą się tylko za pomocą pojęć, którymi ustanowi granice, tylko w logice, którą on uzna za skuteczną, zrozumiałą i słuszną, bo podtrzymującą fundamenty jego świata. Nudnego, przewidywalnego na obraz i podobieństwo twórcy. Jego ulubionym słowem jest ekonomia i wszelkie jej odmiany, chce ekonomicznie poznawać, ekonomicznie przeżywać, maksymalizując zyski, minimalizując straty. Najlepiej byłoby nie mieć z nim nigdy do czynienia, nie zawierać z nim żadnych kompromisów. Najlepiej byłoby żyć w alternatywie, nie czekać na „czas po nim” czy przed nim, ale roztoczyć sobie światy równolegle, w czasie, który rozrasta się we wszystkich kierunkach, w czasie bezinteresownym, w czasie bezcelowym, nie oznaczonym cyframi. Wreszcie mielibyśmy czasu pod dostatkiem, bo właśnie z czasu Główny Bohater uczynił towar super luksusowy. Główny Bohater jako osobnik okrutnie napięty, swoje napięcie pod postacią systemów polepszania bytu wprowadza gdzie tylko może w super szybkim tempie. Wszystko próbuje przyśpieszać i pośpiech wprowadza jako zasadę funkcjonowania. Śpieszy się przez rozdziały, od faktu do faktu, inne postaci są na usługach jego celów, wizji, jego strzelistej opowieści. Nie mają nawet chwili, żeby się zatrzymać, poczuć swój dyskomfort, czy w końcu nieszczęście, nie mają kiedy wyrwać się z jego opowieści, przerwać zdania w połowie, wrócić i zacząć same siebie wykrzykiwać, wyśpiewywać od początku i od nowa, zatrzymując cały ten wprawiony w ruch niewidzialną ręką ogłupiający mechanizm.
Dajmy na to, że udało się zatrzymać rozpędzoną opowieść tuż przed katastrofą, że owszem zginął w niej Główny Bohater, a jego bohaterskie rozdziały zostały szczelnie zamknięte w archiwach. Niech sobie grzebią w nich pasjonaci porządku, miłośnicy liter. A my, ocaleni zobaczmy, czy da się zapomnieć, pominąć czy zawsze będzie nam się musiało odbijać Głównym Bohaterem. Co począć z dziedzictwem aktów porządkujących, które on nazwał twórczymi? Wymienić, czy wymazać całkiem jego fundamenty? Czy spróbować opowieść od początku, na nowo wynaleźć? Jaka to będzie opowieść bez ograniczeń i przeszkód, które przez całe wieki utrudniały swobodną twórczość, nieograniczone eksplorowanie niekończących się możliwości? Jak to będzie bez nakładania na wszystko, co odkryte, systemowych ram, służących potrzebom podmiotu, który bezkrytycznie ufa tylko umysłowi i jego wytworom przejrzystym.
Gdyby na początek podmiot, czymkolwiek on jest, uwolnić spod władzy umysłu, gdyby pozwolić mu się określić na nowo, korzystając z całego pakietu odczuć, myśli, wrażeń. Podmiot, wykonawca czynności i czynów, wcześniej zaufałby potrzebom ciała, niż szukał nerwowo dla swego istnienia potwierdzeń w otwartym oku. Otworzyłby się cały na przygodne poznawanie wszystkim zmysłami, poznanie przyziemnie, przyjemne, nie rygorystyczne. Najpierw poznałby własne potrzeby, pragnienia, marzenia i raczej nie zamarzyłby o czystym rozumie i o jego prawach, nie wpadłby na to, żeby budować tożsamość swoją i rzeczy na zasadzie wykluczającej się opozycji. O ile prostsze byłoby istnienie, gdyby zdezorientowane ciało mogło wreszcie przestać uciekać oprawcom, cenzorom w postaci umysłu. Mogłyby swobodnie poszukiwać przygód i stwarzać przygody. Czerpać radośnie z nich wiedzę, ucząc się o sobie bez ciężaru i bez strażnika. Na pewno ciało nie wyparłoby się tak łatwo przyjemności na rzecz nakazu, porządku, bezpiecznej struktury. Roztańczony podmiot nie mógłby określać się przez opozycję w ramach binarnych schematów. Raczej tworzyłby pojęcia uzupełniające, otwierające, dialogiczne, niewykluczające. Pojęcia z pragnienia, z tęsknoty, z rozkoszy, a nie z lęku przed złożonością zjawisk. Pojęcia pozwalają sobie krzyczeć, ziewać, płakać. Pojęcia służące doświadczeniu. Czy potrzebowalibyśmy takich ciężkich pojęć jak państwo, prawo, księga, mit, moralność? Jak wyglądałyby opowieść? Czy miałaby rozdziały? Rozwinięcia, kulminanty? Jakieś postaci? Jakąś główną postać?
Spróbujmy nieśmiało wejść w świat Bohaterki, wcale nie głównej, jednej z wielu. Bohaterki nigdy nie gotowej. Opowieść otwiera się powoli, każdy może dołączyć, jeśli czuje, że chce coś dodać od siebie. Opowieść w każdej chwili może się zatrzymać i zacząć inaczej. Bohaterka chce towarzystwa, chce dzielić opowieść z współtowarzyszkami. Chcą razem ustalić jakąś wspólną przestrzeń. Bohaterki jakoś dzisiaj wolą razem, wolą uzupełniać sobą nawzajem swoje wizje, nie chcą być samotne, samotność zostawiły kowbojom, Głównym Bohaterom. Z jakich uczuć i marzeń rodzi się świat Bohaterek? Sprawdźmy, jak w budowanej wspólnie rzeczywistości kształtują się pojęcia, mity, relacje, aktywności, potrzeby.
Potrzebne definicje istnieją tu tylko w potencjale, zawsze otwarte na poszerzenie swoich możliwości, naruszanie ich ram jest przyjmowane z entuzjazmem i z ciekawością. Zupełnie straciły swój władczy i kategoryczny zapęd na rzecz zabawy, świętowania zwykłej obecności. A mity? Przykładowy mit z Księgi Rodzaju: stwórca/stwórczyni kumpel zachęca pierwszych ludzi do nieposłuszeństwa, do poznania zarówno szczęścia, jak i cierpienia. A posłuszni zostają wygnani, żeby nauczyć się nieposłuszeństwa oraz ciekawości. Posłuszeństwo, najgorsze narzędzie łamania twórczości, zostałoby potępione od początku świata. Człowiek nie czyniłby sobie ziemi poddanej, ale wszedł w relację z całym istnieniem. Miłosną relację, która znacznie ułatwiłaby dalszą opowieść. Nie byłoby żadnych ksiąg, którym przysięga się wierność na życie. Inne wielkie pojęcia wykluły się właśnie z relacji, z wzajemnej opieki i wspólnej radości. Prawo, moralność w świecie Bohaterek nigdy nie zaistniałaby jako system opresji, nakazu normy, ale jako propozycja budowania warunków samospełnienia, pełnego rozkwitu. Naturalne jest dla nich ciągłe dążenie, żeby maksymalizować szczęście wszystkich stworzeń i dzielenie się wszystkim, co przynosi szczęście. Prawo karne w ogóle nie powstało, ponieważ nie wynaleziono by przemocy, intencjonalnego wyrządzania krzywdy. Praca też zostałaby na nowo odkryta, wywodzić by się mogła tylko z czystej potrzeby ekspresji, wykonywana z inicjatywy, nie z przymusu. Bohaterki uczą się od siebie, wymieniają umiejętnościami i efektami swej ekspresji-pracy. W tej rzeczywistości nie wszystko musi się tak szybko rozwijać, poprawiać, ulepszać, modernizować. Czy to, co jest, nie jest dobre tylko dlatego, że jest? Wreszcie czas pozwala na rozejrzenie się, uważne przyjrzenie się swoim doświadczeniom, tak, żeby niczego, co się wydarza, nie ominąć uwagą, uczuciem.
W tworzonej powoli opowieści panuje uważność i czułość, jest dostatecznie dużo czasu, żeby nie musieć się zatrzymywać na powierzchni zjawisk, jest dostatecznie dużo czasu, żeby poczuć przyjemność czynności prostych i skomplikowanych. Organizacja przestrzeni jest zdecentralizowana, opowieść nie idzie do przodu, ale rozrasta się we wszystkich kierunkach i ogarnia każdego, kto chce być opowiedziany. W społeczeństwie, które powoli, bardzo powoli odkrywamy, osoby wstydzą się być w układach hierarchicznych nawet w drobnych małych sytuacjach, nie występują tam przymiotniki stopniowania, nie ma znaczenia, że ktoś, coś jest bardziej albo najbardziej. Wszystkie sytuacje mówią i są wysłuchane, a przez to ciekawe. Ciekawość siebie, innych i w ogóle świata to główna cecha Bohaterek. Każdy przybysz jest mile widziany, od razu otrzymuje to, co najlepsze, nie szczędzi mu się pyszności, rozmów, pięknych chwil, najpiękniejszych widoków, spacerów na linach między budynkami, skoków do najczystszych jezior, powolnej lektury. Bohaterki uczą się każdego obcego języka, żeby lepiej czuć się w inności, żeby móc lepiej ugościć wędrowców, przybyszów, poszukiwaczy przygód. Przygody to w nowej rzeczywistości główna aktywność. Bohaterki nie czekają, aż je spotkają przygody, są mistrzyniami w wytwarzaniu przygód, każdą sytuację otwierają na setki sposobów. Konflikty też traktowane są jako przygody; poszukiwanie rozwiązań, połączeń w różnicach jest jak wyprawa w kosmiczne przestrzenie. Bohaterki nie boją się żadnych doświadczeń, starają się czerpać z każdego, nawet najbardziej surowego i smutnego – z wdzięcznością za każdą możliwość, za każde nowe terytorium uczuć. Nie boją się naiwności. Mieszkają w mobilnych domach, które w zależności od nastroju w pogoni za słońcem zmieniają swoje położenia. W codziennej, powolnej radości towarzyszą im wszystkie zwierzęta, Bohaterki już dawno nauczyły się czytać i rozumieć, o czym ćwierkają wróble, czego chcą gołębie pod oknem, czemu kot jest smutny, gdzie pies najbardziej chce iść na spacer, dlaczego niedźwiedź musi mieć więcej niż inne zwierzęta spokoju. Ukąszenia owadów zmieniają się w pocałunki i jad traci trujące moce. W świcie Bohaterek czas na odpoczynek, bez podsumowania. Musimy wyjść na świeże powietrze, zaczerpnąć przygód.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).