Łódź
Oglądam zdjęcia czerwca
piknik w parku na kocu
śmieją się mają dzieci mają frisbee i psa
finał ligi studenckiej trener wrzeszczy zza linii
podniósł ręce koszulę przepocił trzy:dwa
pogrzeb bliscy na czarno starzy ciężko za trumną
w tym upale w tym słońcu czerwcowym
morze sinoniebieskie
z morza sterczą kapoki
z kapoków ręce i głowy
czerwiec oni są czerwcem
Weź się w garść
Weź się w garść ziemi to jeszcze za jakiś czas a na razie
korzystaj pracuj i baw się a przy tym nie zapominaj
o zdrowej diecie bieganiu organizm ma swoje prawa
i obowiązki więc spróbuj tylko weselej i z życiem
które ucieka łap je bo teraz albo nigdy
nie jest za późno wstawaj jak ci nie wstyd inni
mają gorzej i walczą i zaciskają zęby
na zdobyczy bo dżungla i zaciskają też pasa
nie należy żałować mnie ojciec tłukł i wyrosłem
na porządnego człowieka którego poznaje się po tym
że patrzy prosto w oczy ktoś musi powiedzieć twoje
problemy to nie są problemy patrz w oczy twoje oczy
to nie są twoje oczy patrzysz cudzymi oczami
na świat nikt się nie prosił ale wszyscy chcą zostać
kimś i ty też zostaniesz tylko weź się w garść ziemi
to jeszcze nie dziś a na razie
Abażur
Oli
Nałóżmy abażur
pomarańczowy
na to głośne światło, niech się ciut ociepli.
I zróbmy kopię przyczepy, w której byliśmy razem
na dwóch z rzędu wakacjach nad morzem – z jej lekko
stęchłym zapachem i łóżkiem jak bardzo stara kanapa
na całą szerokość przyczepy, i rozkładanym stolikiem,
i słońcem przez firanki. Mam pomysł, żeby, jak umrę,
włożyć tę kopię przyczepy do trumny, jak medalik
lub grzebień - co wymaga naprawdę wielkiej trumny
i tego, żebym żył. A trumna by była jak kraj
rozległy, z własnym niebem, chmurami i siecią dróg
dla pieszych, i taki pieszy by nocą widział z daleka
przyczepę i światło w środku, pomarańczowe lub żółte,
znak, że ktoś teraz tam siedzi z herbatą, ceratą, gazetą,
krzywymi szafkami, z całym
wielkim wieczorem za oknem.
Więc nałóżmy abażur, powieśmy zasłony, zróbmy
cokolwiek, co ociepli to głośne światło.
Święta
Oli
Te Święta nie wrócą, mówisz, i to nie tylko dlatego
że jamnik już nie żyje. Dostawał piszczącą zabawkę
i ganiał z nią po mieszkaniu, aż ktoś, jak co roku, miał dosyć.
To ten sam jamnik od ciotki, co na wasz widok naprawdę
dosłownie sikał z radości, i biegł się witać. Kto jeszcze
tak cieszył się, że cię widzi? Psy mają wszystko na wierzchu.
Patrz, leci i merda ogonem, w mazurskim ośrodku ,,Słowik”.
Zamknęli go pięć lat temu, właściciel jeszcze brał kredyt,
za późno. Zdjęć prawie nie ma, wszystko mi teraz opowiesz,
tak było, muszę ci wierzyć.