KONFORMY: Listy do M.
Ofiary mylą się ludziom ze sprawcami. Ci, co ujawniają zbrodnie, są gorsi niż sprawcy. Ci, co robią o tym sztuki – są najgorsi. A kobiety są po prostu złe
Julii Wyszyńskiej
Wyświetla się numer nieznany. Dzień dobry, dzwonię z Polskiego Radia. Zbliża się 8 marca, chciałam zaprosić panią do audycji o kobietach. Tylko zależałoby nam, żeby raczej nie poruszać kwestii gender. Ale jak pani sobie wyobraża rozmowę o kobietach bez poruszania kwestii gender? Tak, tak, oczywiście rozumiem, tylko chodzi o to, w sensie, że zależałoby nam, żeby ta rozmowa nie była polityczna. A to muszę odmówić, nie wiem, jak inaczej rozmawiać o kobietach, no i mogłaby pani przez to stracić pracę. Ma pani rację, z tą pracą też ma pani rację, może spotkamy się jeszcze kiedyś, w lepszych czasach?
Cóż, nadzieja jest obopólna.
Czyli tak teraz będzie? Mam się zastanawiać, czy to, co zaraz napiszę, nie zaszkodzi koleżankom, redaktorowi, wydawcy, pismu, instytucji, organizatorowi, samorządowi, drzewom. Czy raczej powinnam myśleć, że drzew nigdy nie wycinają ustawy, lecz piły? Owszem, ale piły mają kredyty. Rozumiem, bo sama mam. Więc dziś ani słowa o polityce, żadnego genderu. Tylko historia.
W domowym archiwum aktorki Haliny Mikołajskiej zachowała się paczka listów – w dużej szarej kopercie, na której ktoś, chyba mąż, napisał: „Listy obrzydliwe”. Wszystkie są dokładnie sprzed czterdziestu lat, ze stycznia i lutego 1977. Mikołajska zaangażowała się w działania przeciwko władzy. Władzy się to nie spodobało, wielu obywatelom również.
„Nie znam się specjalnie na polityce i uważam, że Pani również niewiele orientuje się w tych sprawach. I właśnie dlatego tak łatwo jest wikłać kobietę w coś, co jest dla niej obce”. (Zofia Wojnarowska, Chojnice)
„Drobna aktorczyno! Chyba nie wyobrażasz sobie, że jesteś wschodzącą gwiazdą kinematografii polskiej, czy też naszego teatru. Właściwie nigdy nie byłaś aktorką nawet na średnim poziomie, a co za tym idzie obecnie nie masz już żadnych szans wypłynąć na szersze wody w naszej sztuce. I to jest chyba podstawowym powodem Twojego wpieprzania się w sprawy, o których Ty – głupia baba nie masz najmniejszego pojęcia. [...] Z Twoim głupim, bezmyślnym łbem mogłabyś sobie podziałać, ale gdzieś w burdelu, a nie u nas wichrzyć ciężko wypracowany spokój”. (Józef Konopka)
„Polityka jest sprawą poważną i żeby zajmować się ją, należy być w tej dziedzinie zorientowanym. Osoba eksponowana na niwie sztuki, lub innych dziedzin życia, nie zawsze bywa dobrym politykiem, a często rozeznanie jej w tej materii jest bardziej mierne niż u przeciętnego człowieka. Toteż odradzałbym szanownej Pani angażowanie się w przetargi quasi-polityczne i frymarczenie sprawami kraju, co dzieje się ze szkodą dla prawdziwej polityki, a także ze szwankiem dla sztuki, pozostawionej przez Panią samopas”. (Tomasz Oskierko)
„Jeśli Wam się nie podoba w Naszej Polsce to wont na Zachód i tam pracować za Judaszowe dolary – jak inni wasi przyjaciele wyrzutki”. (Patriota z Rzeszowa)
„Proszę pani, jak tak dalej pójdzie, tzn. pani będzie korzystała z tych doczesnych uciech życia, to wydaje mi się, że leczenie antyalkoholowe będzie rzeczą niezbędną”. (J. Roleńczyk, Łódź)
„Nie znam się do końca na organizacji instytucji kulturalnych, jakimi są nasze teatry, lecz wydaje mi się, iż w miejscu pracy Pani nie ma tak zwanych pokrzywdzonych robotników, którym potrzebna jest Pani pomoc. [...] Dlaczego niszczycie spoistość naszego narodu, który tyle ucierpiał? Kto jest Waszym mocodawcą, być może górale z góry Synaj? Jakimi obywatelami się w końcu czujecie?” (Grzegorz Małolepszy, Opole)
„Jak jeszcze raz o Was usłyszymy, to przyjdziemy zrobić porządek. Przypominamy Wam gnojki jak się rozprawiono z Targowicą. Na latarnię z Wami”. (Poznaniacy)
W domu adresatki i w środowisku opozycyjnym te listy uważano za służbowe, za ubeckie. Rzeczywiście, wiele przychodziło w identycznych kopertach zaadresowanych na maszynie. Ale też nie było wtedy wielkiego wyboru kopert. Dziś skądinąd wiadomo, że nie zawsze trzeba specjalnie płacić za hejt.
Kiedy w 1976 roku prezes telewizji zatrzymał emisję sztuki Pirandella „Żywa maska” w reżyserii Macieja Prusa, poinformowano reżysera, że decyzja ta związana jest z udziałem w tym spektaklu Haliny Mikołajskiej. „A co źle zagrała?” – próbował dociekać Prus.
W tym samym czasie w sprawie „Barw ochronnych” sam Edward Gierek okazał się łaskawszy niż szef Radiokomitetu: „Przyszli do mnie z pytaniem, czy należy puścić film Zanussiego, w którym gra Halina Mikołajska. Zapytałem, czy występuje ona tam jako aktorka, czy też jako opozycjonistka. Odpowiedziano mi, że jako aktorka. A więc co to za problem? – zapytałem i kazałem puścić film”.
Za to „Żywą maskę” pokazano dopiero w 1989 roku. Trzeba było poczekać czternaście lat.
„Lalki z łóżka numer 21” nie pokazano w telewizji nigdy. Ani wtedy, kiedy przestał obowiązywać zapis na nazwisko aktorki. Ani wtedy, kiedy starano się na wyścigi emitować wszystko, co kiedyś zatrzymała reżymowa cenzura. Ani teraz, kiedy trzeba posprzątać półki, żeby zrobić miejsce dla nowych półkowników. „Lalka z łóżka numer 21” to spektakl Teatru Telewizji w reżyserii Jana Kulczyńskiego z 1971 roku. Halina Mikołajska gra tam byłą więźniarkę obozu koncentracyjnego, szantażowaną przez byłego strażnika, który grozi jej ujawnieniem przed światem, że pracowała w obozowym burdelu. Temat prostytucji obozowej nie był pożądany na antenie telewizyjnej. To obraza pamięci ofiar, to naruszenie dobrego imienia więźniarek – argumentowano. I tak już zostało.
Dlatego ofiary mylą się ludziom ze sprawcami. Ci, co ujawniają zbrodnie, są gorsi niż sprawcy. Ci, co robią o tym sztuki – są najgorsi. A kobiety są po prostu złe. Więc może na wypadek, gdyby jakiś sekretarz zapytał, czy występują gdzieś jako aktorki, czy jako opozycjonistki, niech sobie zawczasu przygotują odpowiedź: „to bez różnicy”. A teraz na manifę.