Najnowsza opublikowana w Polsce książka Johna Graya – „Czarna msza” – to zasadnicza próba opisania źródeł kłopotów współczesnej cywilizacji. Gray zajmuje się różnymi formami „globalizacji”, które stały się nie tylko modne, ale wręcz obowiązkowe w naszych czasach. Zarówno globalną wojną z terroryzmem, jak i globalną wizją gospodarki i społeczeństwa neoliberalnego, czy – jak niektórzy to nieprawidłowo określają – neokonserwatywnego. Wszystkie te wersje globalizacji mają, co pokazuje precyzyjnie John Gray, podtekst utopijny. Wynikają z marzenia o świecie bez różnych prawd lub pretensji do odmiennych systemów wartości, albo o świecie, w którym dominuje postoświeceniowa wizja powszechnego dostatku zrodzonego z wszędzie obowiązujących zasad wolnego rynku i radykalnego liberalizmu.
John Gray, „Czarna msza”. Znak, Kraków,
368 stron, w księgarniach od września 2009Szczególnie interesujące jest, jak Gray pokazuje wpływ tego rodzaju złudzeń na społeczeństwo brytyjskie, uważane za najbardziej konserwatywne w zachodnim świecie. Społeczeństwo, w którym rodzina, tradycja, doświadczenie i związki międzyludzkie na poziomie lokalnym odgrywały bardzo istotną rolę. Potem przyszła domniemana konserwatystka Margaret Thatcher, a po wielu latach jej rządów domniemany socjaldemokrata – Tony Blair. Oboje działali w duchu neoliberalnym, czyli popierali przekonanie, że jednostka ma sama możliwie najlepiej dawać sobie radę w środowisku gospodarczym i społecznym, a ponadto, że więzi tradycyjne utrudniają przemiany, czynią rozwój kraju znacznie powolniejszym. Na skutek ich działań konserwatywna Wielka Brytania została raz na zawsze zniszczona. Gray pokazuje, że dokonywano tego działa destrukcji całkowicie świadomie.
Inny – choć tylko trochę inny – jest przypadek Stanów Zjednoczonych w okresie prezydentury George’a W. Busha. Bush, rzekomo także konserwatysta, odwoływał się (czy to z własnej inspiracji, czy dzięki podszeptom doradców) do moralności religijnej, która miałaby obowiązywać w polityce międzynarodowej. W tym rozumieniu jego stanowisko nie miało nic wspólnego z klasycznym amerykańskim realizmem Hansa Morgenthau czy jego ucznia Henry Kissingera, którzy możliwie wyraźnie oddzielali politykę międzynarodową od moralności. Bush ponadto stworzył szczególny konglomerat moralności radykalnie religijnej (protestanckiej) z wizją fundamentalizmu lub imperializmu demokracji liberalnej. Takie poglądy, a nie tylko niskie interesy, doprowadziły go do wojny z Irakiem (i w Iraku), i do innych działań na arenie międzynarodowej, w tym do fatalnego w skutkach sformułowania „wojna z terroryzmem”. John Gray powtarza, że sformułowanie to – jeżeli wojnę traktować w klasycznych kategoriach Clausewitza – sugeruje, iż wojnę z terroryzmem można wygrać i można doprowadzić do pokoju, a to przecież nonsens.
A zatem, by pozostać przy głównym wątku książki Graya, globalizacja jest jeszcze jednym mitem głoszonym przez cywilizację zachodnią. Samo w sobie nie byłoby to niczym wyjątkowym – każda cywilizacja musi żywić się mitami. Zwolennicy tak pojmowanej globalizacji uważają bowiem za słuszne dwie tezy: po pierwsze, że Zachód skonstruował najlepszy możliwy ustrój polityczno-gospodarczy; a po drugie, że nie ma najmniejszego powodu, dla którego inne kraje (nie-zachodnie) nie miałyby przyjąć i wdrożyć tego ustroju. Jest to myślenie bliskie zwolennikom utopii, którzy sądzą, że skoro wydedukowali, jaki system społeczny jest najlepszy, to wszyscy inni natychmiast powinni ich poglądy zaakceptować.
Zdaniem Johna Graya nie jest najważniejsze, że koncepcja ta pozostaje tylko i wyłącznie fantazją. Wielkie znaczenie natomiast ma to, jak ta fantazja oddziałuje na nas samych. Otóż jej skutki są podwójnie szkodliwe. Bezpośrednio, bo powodują konflikty lub co najmniej niezrozumienie innych rejonów świata. Ale przede wszystkim pośrednio – bo zadowoleni z naszej fantazji i przekonani, że jest zarówno altruistyczna, jak i humanistyczna, rezygnujemy z myślenia politycznego i kulturalnego o naszej sytuacji, co czyni nas coraz bardziej ubogimi duchowo.
Warto dodać, że książka Graya powstała jeszcze przed rozpętaniem trwającego obecnie kryzysu i chętni znajdą w niej wiele okazji do zrozumienia nie tyle gospodarczych, ile duchowych jego przyczyn i wymiarów.