Podczas II wojny światowej odbyła się defilada Niemców w Moskwie. Jeżeli państwo dosłuchają aż do końca tego krótkiego wystąpienia, wyjaśnię, jak to się mogło stać. Nie jestem tutaj, aby reprezentować Polskę, Ukrainę, Rosję czy samego siebie, ani tym bardziej Stany Zjednoczone. Chciałbym wyjaśnić kilka spraw związanych z historią II wojny światowej, tak żeby zrozumiano, dlaczego to dziedzictwo jest dla Rosjan bardziej problematyczne niż nam może się zdawać.
Otóż Hitlerowi chodziło o to, żeby zacząć wojnę jak najszybciej. To bowiem, co się stało w roku 1938, nie było dla niego żadnym zwycięstwem, bo on chciał już wtedy zacząć wojnę. To, że dostał przedtem Austrię, Niemcy Sudeckie, to nie było zwycięstwo. On chciał już wojny. Chciał jej tak bardzo, że był w stanie negocjować tę wojnę nawet ze Stalinem.
Timothy Snyder
Historyk, profesor Uniwersytetu w Yale. Specjalizuje się we współczesnych dziejach Europy Środkowej i Wschodniej oraz w historii nowożytnego nacjonalizmu. Jest laureatem kilku prestiżowych nagród. Wydał między innymi książki: „Rekonstrukcja narodów: Polska, Ukraina, Litwa i Białoruś, 1569–1999” (2003, wyd. polskie 2007) oraz „Tajna wojna. Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę” (2005, wyd. polskie 2008).
Łączy warsztat naukowy z błyskotliwą narracją i umiejętnością popularyzacji wiedzy historycznej, co sprawia, że jego książki trafiają do szerokiego kręgu odbiorców. Badania prowadzi w 10 językach.
Ale mi o coś innego tutaj chodzi. O pewną ambiwalencję, którą chciałbym zrozumieć. Głównym celem ataku hitlerowskiego był zawsze Związek Radziecki. Hitler też chciał mieć sojusznika w tej wojnie. I przez pięć lat, to znaczy od 1934 do stycznia 1939 roku, Hitler chciał właśnie rekrutować Polskę do walki przeciw Związkowi Radzieckiemu. Tej wojny w historii nie było, bo Polska odrzuciła tę propozycję. Dopiero wtedy, kiedy Polska ją odrzuciła, niemiecka dyplomacja zaczęła poważnie się zwracać do Stalina, do Związku Radzieckiego.
I od tego trzeba zacząć. Nie chodzi o to, żeby Polacy byli do końca niewinni, po prostu wojna się zaczęła, tak jak się zaczęła. Pytanie brzmi, czy wojna, to znaczy właściwie sojusz z Niemcami hitlerowskimi, był w interesie Związku Radzieckiego? To jest ważne pytanie dla pamięci. Wydaje mi się, że ono nie dotyczy słowa „interes”, ale słów „Związek Radziecki”. Być może – brzmi odpowiedź – było to w interesie tamtego systemu.
A odległość historyczna, moralna i geograficzna między tamtejszym Związkiem Radzieckim i dzisiejszą Rosją jest ogromna. Chciałbym opisać tę odległość.
Tekst stanowi zapis wypowiedzi Timothy'ego Snydera na XVII Debacie Tischnerowskiej „Rosja, Polska i wojna”, która odbyła się 24 listopada 2009 w Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego.
Niemiecki napad, który nastąpił w czerwcu 1941 roku, dotyczył głównie nie samej Rosji, ale przede wszystkim Białorusi sowieckej, Ukrainy sowieckiej. W Rosji najbardziej ucierpiało oczywiście miasto Leningrad. Właściwie podczas tej wojny bardzo mała część Rosji w ogóle została zajęta. Całość Ukrainy, owszem. Całość Białorusi, owszem. Państwa bałtyckie – owszem. Cała Polska, owszem. Ale tylko maleńka, tak naprawdę, część Rosji. Ziemie, które najbardziej ucierpiały podczas tej wojny, to nie była Rosja, poza takim wypadkiem jak Leningrad. I ludność, która najbardziej ucierpiała podczas tej wojny, to nie była ludność rosyjska, czy ludność sowieckiej Rosji, ale raczej ludność żydowska, białoruska, ukraińska, polska, mieszkająca na ziemi, która dwa, a nawet trzy razy była zajmowana przez obce wojska. Mam na myśli ziemie między Morzami Bałtyckim i Czarnym, które najpierw były okupowane przez siły sowieckie, potem niemieckie, potem jeszcze raz sowieckie. To tam wydarzyły się najokrutniejsze rzeczy.
Bardzo widoczna jest tutaj kwestia żydowska. Wiemy już, że prawie połowa Holokaustu działa się na ziemiach Związku Radzieckiego. Razem z ziemiami okupowanymi. Prawie połowa. Jedna czwarta Holokaustu wydarzyła się na ziemiach okupowanych przez Związek Radziecki, czyli w państwach bałtyckich, wschodniej Polsce, w Rumunii. Ale tylko jeden procent Holokaustu miał miejsce na terenie dzisiejszej Rosji. Czyli Holokaust wydarzył się nie na terenie dzisiejszej Rosji, ale na terenach Ukrainy i Białorusi, i Polski.
Oczywiście, ludność rosyjska cierpiała więcej niż ludność, dajmy na to, belgijska, czy francuska, czy amerykańska. To jest inna kategoria. Ale jednak nie tak jak ludność pogranicza: ludzie Ukrainy, Białorusi, wschodniej Polski, przede wszystkim. Ale nie tylko Żydzi.
A zatem dzisiejsza Rosja, albo przynajmniej jej niektórzy liderzy, mają problem z martyrologią. Żeby mieć taką martyrologię jak trzeba, muszą objąć przynajmniej intelektualnie te ziemie, które już nie są żadnymi rosyjskimi ziemiami. Ukraińskimi raczej, białoruskimi, polskimi, litewskimi. I trzeba też objąć Żydów, bo bez Żydów nie będzie tych ogromnych sum, o których tak często słyszeliśmy. Liczba będzie znacznie mniejsza.
Pojawia się więc problem, który na swój sposób rozwiązał już dawno temu Stalin. Stalin rozumiał to tak: Rosja cierpiała najwięcej i Rosjanie byli bohaterami, i po wojnie Żydzi sowieccy byli traktowani jak zdrajcy, choć przecież dzielnie walczyli w szeregach Czerwonej Armii. Chodziło o to, żeby budować taką narrację, która będzie bezpieczna dla Związku Radzieckiego i dla Rosji.
I ta narracja w dalszym ciągu jest z nami. Problem Putina czy Miedwiediewa jest taki, że bez wojny nie ma legitymacji politycznej. A wojna sama jest strasznie problematyczna. Stalin rozwiązał te problemy mitem, więc potrzebują Stalina. A właściwie potrzebują mitu wymyślonego przez Stalina. Bez mitu, bez Stalina widać, że Związek Radziecki to nie jest Rosja. I widać, że to zwycięstwo to nie jest tak naprawdę zwycięstwo rosyjskie, ale sowieckie. Widać, że większość ofiar to nie Rosjanie, tylko obywatele radzieccy. Widać przede wszystkim, że Związek Radziecki nie tylko był ofiarą, ale też agresorem tej wojny. Więc bardzo trudno tę gałąź stalinizmu wyrzucać.
To są wewnętrzne, rosyjskie, polityczno-intelektualne problemy. Bo są sprzeczności pomiędzy historią a mitem. Oto dlaczego tak trudno pozbyć się Stalina. Bo bez Stalina, bez tego mitu, trudno wyjaśniać sobie II wojnę światową. A wewnętrzne rosyjskie problemy są oczywiście większe, bo jeżeli się już wywoła Stalina, to wywoła się także kolektywizację terroru. Politykę, która dotyczyła też Rosjan, bardzo bardzo boleśnie.
To mi przypomina wspomnianych jeńców niemieckich. Bo defilada Niemców w Moskwie odbyła się w roku 1944. Defilada Niemców – niemieckich jeńców – którzy zostali tam w Moskwie naprawdę upokorzeni. I po tej defiladzie zesłano ich do gułagu, gdzie więcej niż połowa umarła. Z Polakami, z Rosjanami, z innymi obywatelami. To są dwie strony tego medalu: z jednej jest zwycięstwo, z drugiej jest gułag. I to jest problem rosyjski, moim zdaniem, który trzeba rozumieć. Dziękuję.