Opowieści
o pokoleniu 1968 [5]

Barbara Toruńczyk

Kim byliśmy, kim jesteśmy, skąd i dokąd zmierzamy?

Jeszcze 6 minut czytania

Barbara Toruńczyk, pisząc opowieść o pokoleniu 1968, chciałaby, jak sama zaznacza, podzielić się swoimi przemyśleniami, podsumować doświadczenia, przedstawić ludzi, którzy wywarli wpływ na nią i na całe pokolenie. W „Krytyce Politycznej” 2008 nr 15 (lato) wydrukowano pierwszą część tej opowieści (rozdziały I–XI). Kolejne fragmenty „Opowieści” od numeru 7 drukujemy w „Dwutygodniku”. Autorka poświęca je pamięci Jacka Kuronia.

Opowieści o pokoleniu 1968 [1]

Opowieści o pokoleniu 1968 [2]


Opowieści o pokoleniu 1968 [3]

Opowieści o pokoleniu 1968 [4]

XIII (XXIV). Długo nie znajdowaliśmy poza Polską partnerów w uprawianiu opozycji czynnej. ,,Nowego ewolucjonizmu” nie aprobowała londyńska emigracja, na ogół uważając nas za nieświadomych rzeczy prowokatorów lub „po prostu” agentów tajnej policji (jak niestety suponował Józef Mackiewicz). Nie mieliśmy wspólnego języka z kontestatorami na Wschodzie aż do czasu, kiedy na Węgrzech pojawiło się środowisko skupione wokół autorów książki wydanej pod pseudonimem na Zachodzie, którzy poddali krytyce reżim panujący na Węgrzech. Wkrótce potem nawiązali z nami kontakt. Byli to György Bence i János Kis. W roku 1977 na Węgrzech z inicjatywy Jánosa Kenediego rozwinął się w ich środowisku samizdat literacki. Innym naszym łącznikiem z węgierską opozycją stał się László Rajk, syn zamordowanego wyrokiem sądu w roku 1949 byłego ministra spraw zagranicznych Węgierskiej Republiki Ludowej, członka Biura Politycznego WPK, uczestnika wojny w Hiszpanii w latach trzydziestych. W roku 1979, na prośbę Bencego, Rajk zjawił się w Polsce, by opanować sztukę druku powielaczowego. Architekt z wykształcenia i zawodu, działał w środowisku artystycznym. Kontaktowi z nimi towarzyszyło dziwne wrażenie. Było tak, jakbyśmy odkryli obraz siebie samych na podobnej planecie, po długiej drodze promieni świetlnych. Wywodzili się z reguły z kręgów marksistowskich kontestatorów reżimu, ukształtowani pod wpływem filozofii Györgya Lukácsa. Politycznie naznaczeni doświadczeniem (i bolesnymi konsekwencjami) klęski powstania budapeszteńskiego, 1956, do jawnej opozycji uprawiającej strategię ,,nowego ewolucjonizmu” przystąpili w roku 1977, protestując przeciwko represjom zastosowanym w Czechosłowacji wobec sygnatariuszy Karty 77 (aresztowano wówczas jej trzech pierwszych rzeczników — głośnych w świecie Jana Patočkę, Václava Havla, Jiříego Hájka). Powstał wtedy z datą 9 I 1977 pierwszy zbiorowy protest węgierskiej opozycji — List 34, a potem wszystko już szło jak w lustrzanym odbiciu naszych doświadczeń: informacje o podejmowanych działaniach antyreżimowych rozpowszechniało Radio Wolna Europa, utarł się zwyczaj samizdatu, powstał uniwersytet latający. Jednak za datę powstania opozycji demokratycznej na Węgrzech historycy przyjmują październik 1979, kiedy występując publicznie przeciwko surowym wyrokom więzienia wydanym w Czechosłowacji na przywódców Karty 77, zjednoczyły się dwa istniejące na Węgrzech środowiska opozycji: wspomnianych tu byłych komunistów i antykomunistycznie nastawionych socjologów z kręgu profesora Istvána Keménya, skazanego w 1956 na 10 lat więzienia. Kemény wskutek represji udał się w 1977 na emigrację (miałam szczęście poznać go w Paryżu, gdzie wykładał; był uroczy, skromny, obdarzony charyzmą i zawsze otoczony studentami). Na Węgrzech zdążył ukształtować wokół siebie zespół działaczy społecznych złożony z naukowców. Badali sytuację warstw najuboższych i mniejszości narodowych (głównie Cyganów), a jednocześnie uformowali coś w rodzaju Biura Interwencyjnego KOR, sporządzając spisy represjonowanych i wyrzuconych na margines życia społecznego, inicjowali przy tym szeroką akcję pomocy zarówno materialnej, jak i prawnej (Fundusz Pomocy Ubogim działał od roku 1979, pozostając w jednoznacznej opozycji wobec reżimu; celem jego działań od początku było demaskowanie nieludzkich aspektów systemu). Powielacz węgierska opozycja uruchomiła w roku 1981, wydając na nim, z sukcesem, pierwsze pismo podziemne, ,,Beszélö” (1981–85); butik wydawniczy, gdzie można było się spotkać, podyskutować, nabyć samizdatowe wydania, prowadził od lutego 1981 w swoim w mieszkaniu Rajk (u nas nazywano to salonem; w Warszawie pięć lat wcześniej założyli go Anna i Tadeusz Walendowscy w dawnym mieszkaniu Wańkowicza, jego wychowana w Stanach Zjednoczonych wnuczka Anna podczas dyskusji karmiła piersią swoje dzieci, a nam podawała kartofle pieczone w mundurkach; na klatce schodowej wchodzących fotografowali lub wygarniali, zależnie od humoru zwierzchników, funkcjonariusze w cywilu, odróżnialni po tym braku uniformu, bo nie po twarzy, od chrupanych przez nas ziemniaków).

Specyfiką węgierskiej opozycji było przykładanie dużej wagi do sytuacji politycznej panującej w świecie i w całym obozie państw socjalistycznych, do ekologii (w związku z budową tamy na Dunaju) i spraw narodowościowych, a zwłaszcza położenia mniejszości węgierskiej w krajach ościennych (rzecznik mniejszości węgierskiej w Czechosłowacji, Miklós Duray, nawiązał kontakt z budapeszteńską opozycją już w roku 1977, w 1981 rozpoczęto ścisłą współpracę z przedstawicielami mniejszości węgierskiej w rumuńskim Siedmiogrodzie). Inna wymowna cecha: podczas pokojowej transformacji systemu w końcowych latach osiemdziesiątych na scenie pojawiły się młodzieżowe organizacje opozycyjne, odtąd stale już obecne w węgierskim życiu publicznym. Należałoby również sprawdzić hipotezę, którą formułuję ad hoc: na Węgrzech opozycja od początku podnosiła kwestię regulacji prawnych i wykazała się ogromną troską o ujmowanie podstaw nowego ustroju w formy prawne; nie bez racji tamtejszy proces transformacji ustrojowej określono mianem ,,konstytucyjnej rewolucji” (nazwa ta pochodzi od Józefa Antalla).

Na Litwie pojawiła się w grudniu 1976 Grupa Helsińska, wkrótce rozbita aresztowaniami. Działał w niej Tomas Venclova. Chełpi się, że grupa ta uformowała się, zanim powstał jej polski odpowiednik. Jednak w Polsce na pierwszej linii frontu był KOR i „komandosi”, a takiej formacji Litwa się nie dorobiła. Reprezentował ją jednoosobowo może tylko Tomas. Poznaliśmy go w latach siedemdziesiątych u Woroszylskiego.

Lekcję wczesnych dysydentów rosyjskich – samizdat – wykorzystaliśmy przy zakładaniu niezależnego ruchu wydawniczego, począwszy od edycji pierwszego numeru „Zapisu” w styczniu 1977 (ten numer kwartalnika był przepisywany na maszynie). Wielkonakładowe publikacje Niezależnej Oficyny Wydawniczej odbijane były już na powielaczu (począwszy od „Zapisu” nr 2, w Lublinie, w czerwcu 1977, w następstwie pierwszej głodówki i nawiązanych wówczas kontaktów – co zapoczątkowało działalność NOW-ej). Zastosowanie tej techniki w ZSRR było nie do pomyślenia. O ile mi wiadomo, stanowiła ona polską specyfikę.

Różnice między nami a postawą czechosłowackich dysydentów przetrwały do czasu powołania Karty 77. Pomijając środowisko skupione wokół Havla oraz najwybitniejszych przedstawicieli indywidualnego oporu duchowego, nurt reformatorski dominował tam długo. Złożyły się na to rozmaite powody. Jak na Węgrzech, zduszenie obcą siłą zbrojną dążenia do przekształcenia reżimu w bardziej humanitarny sprawiło, że nurty krytyczne, w tym marksiści i ideowi komuniści, znaleźli się w podziemiu i zasilili z czasem czynną opozycję demokratyczną. Wśród przedstawicieli odnowionego za rządów Alexandra Dubčeka i Praskiej Wiosny w latach 1967-68 reżimu znaleźli się modelowi zdrajcy, jak Gustáv Husák. Inni dali przykład hardego zachowania wobec najeźdźcy i stawili mu czoła. Pamięć o Palachu, który dokonał autodafe, dając wyraz rozpaczy i straceńczym nastrojom podzielanym przez ludność po interwencji, miała przetrwać, co dwadzieścia lat później doprowadziło do wzniecenia demonstracji, nazwanych przez historyków aksamitną rewolucją, przynosząc wolność. Ale tuż po interwencji niektórzy zdobyli się na danie wyrazu swojemu protestowi, gniewowi, desperacji także w inny sposób. František Kriegel, lekarz, dawny uczestnik wojny w Hiszpanii, wraz z kierownictwem odnowionego rządu i partii uprowadzony przez sowieckie komando, na Kremlu, przymuszany, tak jak jego koledzy, do podpisania kapitulacji swojego kraju i zobowiązania do lojalności wobec Moskwy — jako jedyny odmówił spełnienia aktu wiernopoddaństwa. Zdeněk Mlynář, przyjaciel Gorbaczowa ze studiów, przekonany reformista, po interwencji wykluczony z partii komunistycznej, poszukiwał nowej nadziei w eurokomunizmie i europejskiej polityce odprężenia i znalazł się w gronie głównych inicjatorów Karty 77. Postawa tych ludzi sprawiła, że silny w podziemnej opozycji komunistyczny nurt reformatorski nie utracił w społeczeństwie zaufania i szacunku. Dopiero jednak z datą pojawienia się 6 I 1977 Karty 77 (nazwa wskazuje rok uchwalenia tego wspólnego wystąpienia rozmaitych ugrupowań przeciwko reżimowi panującemu w Czechosłowacji) można stwierdzić, że puls czynnej polityki opozycyjnej, dotychczas odmienny w każdym z tych krajów, wyrównał się.

Zaczęliśmy wtedy mówić wspólnym językiem. I nigdy wcześniej ani później, po 1989 roku, nie osiągnęliśmy tak głębokiej i jednoczącej świadomości wspólnoty naszego losu. Znamienna pod tym względem jest seria tajnych spotkań na granicy przedstawicieli opozycji Czechosłowacji i Polski oraz to, że zjednoczona opozycja na Węgrzech pierwsze swoje wystąpienie publiczne zorganizowała po to, aby zademonstrować przeciwko sankcjom wobec opozycji w Czechosłowacji, a w Polsce — w obronie wszystkich represjonowanych z powodów politycznych, początkowo robotników i ich obrońców, a wkrótce potem w obronie uwięzionych rzeczników Karty 77 czy Sacharowa w ZSRR (jeszcze wcześniej, 1975, wystąpiono w obronie Polaków żyjących na terenach ZSRR i oprotestowano konstytucyjne uznanie poddaństwa Moskwie). W latach następnych, aż do 1989 roku, stało się swoistym rytuałem, że kiedy siedział Havel, na cały świat protestował w jego obronie Michnik; kiedy siedział Michnik — upominał się o niego Havel.

Karta 77 miała zasięg ograniczony (podpisało ją 241 sygnatariuszy, po roku było ich 600). Nie stosowała form organizacyjnych, miała być swobodnym nieformalnym zrzeszeniem. Demokratyczna opozycja czynna w Czechosłowacji, w porównaniu z polską, odzwierciedlała znamienne cechy tamtejszej tradycji politycznej. Był to ruch ogólnopaństwowy, ale nurty narodowe występowały od początku; jakkolwiek dążenie do rozdzielenia Słowacji i Czech nie zarysowało się w opozycji, była ona zróżnicowana pod względem geograficznym: wyodrębniła się opozycja w Bratysławie i w Pradze, i były to środowiska o odmiennym charakterze. O los mniejszości narodowych upominała się na ogół opozycja krajów rdzennych, jak w przypadku Węgrów, ale poczucie współistnienia różnorodnych i równoprawnych tradycji narodowych było powszechne. Nie było nastroju antyinteligenckiego: czeska kultura inteligencka z wielu złożonych powodów historycznych szukała swoich korzeni w kulturze ludowej wsi i przedmieścia, co naznaczyło wpierw komunizm czechosłowacki, a potem także wielką literaturę i kino tej ziemi — piwa, jowialnej codzienności, realistycznego naturalizmu, potocznego języka i tęsknoty za swobodą (najpiękniejszy hymn wolności w literaturze czeskiej wyszedł spod pióra Oty Pavla „Śmierć pięknych saren” i poświęcony był wędkowaniu). Styl bycia czeskiej opozycji łączył elementy egalitaryzmu zwyciężonych ze stosunkiem do pracy i życia właściwym protestantom (nagminne było chwytanie się pracy fizycznej i zrównanie z dolą ludu pracującego w okresie wczesnego stalinizmu i normalizacji po 1968). Silna była lewica: komuniści, socjaliści. Silna była tradycja państwa świeckiego, nurty laickie, nawet ateizm. Istniała wielka tradycja liberalnego państwa, związana z nazwiskiem przedwojennego prezydenta Tomáša Masaryka. Silna była reprezentacja różnych wyznań w opozycji i świadomość przynależnych im praw w społeczeństwie. Ogromną rolę odgrywały środowiska o charakterze wyznaniowym — mali bracia czescy, katolicy, kalwini, luteranie, odzwierciedlając wielowyznaniową tradycję tego rejonu, gdzie dysydentom pierwowzoru dostarczył sam Jan Hus.

Charakter Karty 77 naznaczyły osobistości wielkich intelektualistów i ich duchowy autorytet, uznawany w całym kraju: Jana Patočki i Václava Havla. Ten pierwszy, uczeń Husserla, nigdy nie należał do KPCz, po II wojnie wskrzeszał w Czechosłowacji polityczną tradycję Masaryka i Komenskiego, ojców liberalnej demokracji (Patočka w latach pięćdziesiątych jako naukowiec zajmował się hilsneridą, tzn. czeską aferą Dreyfusa — obroną przez Masaryka Leopolda Hilsnera, Żyda oskarżonego w 1899 roku o mord rytualny i bezpodstawnie skazanego; w latach następnych zajął się Komenskim, który ukształtował na tych ziemiach wzorzec świeckiej, wielonarodowej i wielowyznaniowej wspólnoty państw niezawisłych i demokratycznych). Od 1973 na indeksie, niedrukowany, poza instytucjami państwowymi, pozbawiony paszportu mimo swej międzynarodowej sławy europejskiego filozofa, w 1975 Patočka ogłosił w podziemnym wydawnictwie Petlice „Eseje heretyckie z filozofii dziejów”. Pisma te odegrały olbrzymią rolę w duchowym kształtowaniu opozycji. W Polsce Patočka był znany w kręgach intelektualnych dzięki obdarzonej ogromną kulturą filozoficzną Irenie Krońskiej związanej z ,,Twórczością”, ruchem protestu intelektualistów roku 1968 i z oficjalnym światem wydawniczym; fragmenty jego słynnych pism heretyckich trafiły do ,,Zapisu” przez ucznia Patočki, Kołakowskiego, Wojtyły, Tischnera — Krzysztofa Michalskiego, naszego kolegę z UW, wkrótce założyciela i dyrektora Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu.

Z olbrzymią siłą wpłynął też na duchowość opozycji w ,,naszym bloku” młodszy od Patočki o 30 lat inny gigant opozycji CSRS, Václav Havel, od lat szkolnych prześladowany z powodu niewłaściwych korzeni społecznych swojej rodziny, przynależącej do praskiego patrycjatu. Ten wykolejony artysta (miał zakaz uczenia się w liceum) związał się z bohemą teatralną, reżyserował, pisał sztuki, zawodowe wykształcenie zdobył dopiero w latach sześćdziesiątych, gdyż wcześniej także nie pozwalano mu podejmować studiów. Członek Związku Pisarzy Czechosłowackich jako dramaturg w czasie Praskiej Wiosny założył pierwsze niezależne przedstawicielstwo środowiska literackiego, po interwencji zbrojnej i zduszeniu Praskiej Wiosny stanowczo odrzucał politykę normalizacji. Współdziałając z szerokim i prężnym alternatywnym ruchem teatralnym, zdołał doprowadzić do premiery swojej sztuki, a w 1975 założył niezależne literackie wydawnictwo Ekspedice. W następnym roku wystąpił wraz z innymi pisarzami o znanych w świecie nazwiskach w obronie surowo potraktowanych kolegów z grupy rockowej Plastic People. Solidarne wystąpienie w obronie alternatywnych artystów rozmaitych ugrupowań opozycji czeskiej stanowiło o jej specyfice: nigdzie indziej underground artystyczny nie wytworzył porównywalnej magnetycznej siły przyciągającej pozostałe grupy społeczne, jak w tym wschodnioeuropejskim siedlisku futuryzmu, surrealizmu, nowoczesnej architektury, filmu, muzyki, malarstwa. To w ich obronie wokół Karty 77 ukonstytuowała się opozycja demokratyczna czynnie stawiająca opór władzy; to wskutek prześladowania młodych gniewnych duchowo niezależnych połączyły się w solidarny front dotychczas izolowane ruchy narodowe, chrześcijańskie i podziemie artystyczne. To ostatnie było szczególnie silne, co opozycji antyreżimowej przydawało barwy, a jej swobodny rozluźniony styl życia wytwarzał przedsmak demokracji i wolności. Zbrojna interwencja przypadła tam na czas świetnie rozwijających się sztuk — literatury, teatru, kabaretu, filmu; ta artystyczna aura odtworzyła się w późnych latach siedemdziesiątych w podziemiu. W letnim domu Havla odbył się w 1977 roku trzeci z kolei festiwal kultury niezależnej. Różnicę pojmiemy, kiedy uświadomimy sobie, że w naszym kraju sztuka szukała w tym czasie schronienia w kościołach z wszelkimi tego konsekwencjami dla stylu artystycznego, stosunku do nowoczesności, atmosfery życia, gustów estetycznych, obyczajowości...

Ciężkie represje dotknęły Kartę 77, a zwłaszcza jej rzeczników i najbardziej znanych działaczy w apogeum międzynarodowej polityki odprężenia. Walka o prawa człowieka i obywatela stała się tam, tak jak w Polsce, wspólnym programem opozycji. Wkrótce zarysował się konflikt między założycielami, unikającymi form zorganizowanych, a siłami bardziej radykalnymi, dążącymi do upolitycznienia ruchu. W roku 1978 Karta 77 powołała Komitet Obrony Niesprawiedliwie Prześladowanych (VONS) — można powiedzieć, na wzór polskiego KOR-u i jego Biura Interwencyjnego; Havel był jego członkiem założycielem. W tym samym roku napisał jesienią swój najbardziej znany esej, „Siła bezsilnych”. Był to wywód o przekształcaniu siły moralnej w siłę polityczną, zdolną do przemiany ładu społecznego i instytucjonalnego w skali państwa. Havel podkreślał zwłaszcza rolę początkowej fazy konfrontacji jednostki z systemem, wskazując, że ,,nie dokonuje się [ona] na płaszczyźnie siły realnej, zinstytucjonalizowanej”, lecz ,,gdzie indziej: na płaszczyźnie ludzkiej świadomości i sumienia, na płaszczyźnie egzystencjalnej”. W Polsce słowa Havla wraz z „Przesłaniem Pana Cogito” Herberta, ze szkicami Kołakowskiego o nadziei i Michnika o tym, jak ją doprowadzić do politycznego spełnienia, oraz z książkami Sołżenicyna — stały się elementarzem opozycji demokratycznej, a wolno przypuszczać, że w całym naszym ,,obozie”, tym podziemnym. W Polsce ta duchowa pokojowa rewolucja wiązana była z imieniem Karola Wojtyły, od roku 1978 papieża Jana Pawła II, i z jego pielgrzymkami wolności do swojego kraju, a zwłaszcza pierwszą, w roku 1979, kiedy wezwał: ,,Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!”. Nauki Jana Pawła II, Patočki, Havla oddziaływały w kierunku tym samym co pisma Sołżenicyna, Nadieżdy Mandelsztam, Leszka Kołakowskiego i przemyślenia Jana Strzeleckiego o doświadczeniach okupacji. Kształtowały przede wszystkim morale i duchowość opozycji, która dzięki temu była w stanie przeprowadzić pokojową rewolucję roku 1989.

W latach osiemdziesiątych pogłębił się w Karcie 77 konflikt pomiędzy tymi, którzy chcieli samoograniczenia protestu do walki o prawa człowieka, i młodymi radykałami; początkowo ruch opozycyjny w kraju, na czele którego stanął Havel, potrafił dokooptować i te nowe kierunki (477 sygnatariuszy podpisało w marcu 1985 tzw. Apel praski; tym samym dokonało się odmłodzenie Karty 77 i jej ewolucja polityczna). Pod koniec lat osiemdziesiątych poza Kartą w całym kraju wyłoniły się liczne niezależne zorganizowane grupy polityczne i alternatywne. Najbardziej radykalni założyli Klub Niezależnej Inteligencji skupiający młodych działaczy politycznych o nastawieniu pokojowym, silne było zainteresowanie ekologią, cywilizacją nowoczesną, pacyfizmem. W kwietniu 1988 powstało Niezależne Stowarzyszenie Pokojowe. Na przełomie roku 1988 i 1989 ruch opozycyjny ogarnął cały kraj. 17 XI 1989 Havel powołał w imieniu Karty 77 Forum Obywatelskie. Był to jej ostatni akt polityczny; samorzutnie organizowane demonstracje pokojowe ogarnęły kraj, wylegli na ulice robotnicy z zakładów pracy, studenci, artyści, naukowcy. W manifestacjach 20–26 XI 1989 brało udział 1 mln osób. Nastała wolność.

Z politycznymi przedstawicielami opozycji czechosłowackiej na emigracji różniliśmy się do późnych lat osiemdziesiątych Stawiali oni na reformę komunizmu, wiązali się na Zachodzie z układem politycznym komunistycznym lub socjalistycznym, uznawali status quo, często byli marksistami. Jiří Pelikán, wielka postać Praskiej Wiosny, szef odnowionej telewizji, wstąpił do Włoskiej Partii Socjalistycznej, którą reprezentował w Parlamencie Europejskim; Zdeněk Mlynář, który udał się na emigrację w roku 1977, zdał się w swoich prognozach na siłę nacisku politycznego państw Zachodu i współpracował z socjalistycznym czasopismem emigracyjnym ,,Listy”.

Dla nas, również dzięki rzutkości polskich ośrodków emigracyjnych, które w swojej genezie i myśli politycznej były nietknięte pokusą komunizmu i marksizmem, kierowanie się dążeniem do zachowania status quo zarówno w kraju, jak i w Europie — bo widzieliśmy w tym realizację umowy z Jałty o podziale świata — prowadziło donikąd; dążyliśmy do całkowitej zmiany systemu.

Spośród wschodnioeuropejskich kontestatorów na emigracji podobnie myślał jedynie liberał czeski, antykomunista Paweł Tigrid, od II wojny światowej na Zachodzie, założyciel opozycyjnego pisma „Svědectví”, najpierw wydawanego w Stanach Zjednoczonych, a od 1960 roku w Paryżu. Antykomunistyczne rosyjskie czasopismo emigracyjne „Kontinent” pod redakcją Maksimowa traktowało reżim w ZSRR jako nienaprawialne „imperium zła”, a wszelką myśl lewicową jako odmianę kolaboracji; na znajdowaniu wymyślnych epitetów dla reżimu kończyły się jego propozycje polityczne, jakkolwiek było to doskonałe czasopismo kulturalne i współpracował z nim Josif Brodski. „Kontinent” objawił nam bezsilność polityczną antykomunizmu o korzeniach konserwatywnych (zwłaszcza znamienny był artykuł Władimira Maksimowa „Saga o nosorożcach”). Liberalne i laickie antykomunistyczne czasopismo rosyjskie na emigracji „Sintaksis” pod redakcją Siniawskiego (słynny Terc więziony w ZSRR w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych) i jego żony Marii Rozanow nie stało się tak poczytne, jak na to zasługiwało, podminowane emigracyjną chorobą podejrzliwości, pomawiane o agenturalność itp. Reprezentowało wysoki poziom intelektualny. Węgierskie czasopismo opozycyjne pod redakcją Pierre’a Kendego ukazywało się w Paryżu od późnych lat siedemdziesiątych i miało profil lewicowy, socjalistyczny, zbliżony do polskiego „Aneksu”.

Ten ostatni tytuł, ukazujący się od roku 1973 pod redakcją Aleksandra Smolara, okazał się jedynym pismem emigracyjnym generacji 1968 i jedynym, któremu udało się dogonić czołówkę pism na Zachodzie ukształtowaną przez powojennych uchodźców antykomunistów. „Aneks” był czasopismem politologicznym o lewicowej wrażliwości, stał na niepopularnym na emigracji stanowisku, że zmiana reżimu może nastąpić tylko wskutek działań opozycji krajowej. Ściśle współpracował ze środowiskiem KOR-u aż do zamknięcia pisma w roku 1989, a jego redaktorzy zdołali nawiązać sieć kontaktów z intelektualistami i prasą zachodnią, co w tamtym czasie coraz trudniej przychodziło starej emigracji niepodległościowej. Wydawnictwo ,,Aneks” założone przez Ninę i Eugeniusza Smolarów opublikowało dziesiątki tomów o fundamentalnym (w sensie dosłownym tego określenia) znaczeniu dla formowania polskiej świadomości politycznej i dla polskiej kultury. Sukces ,,Aneksu” udało się w dziedzinie literatury powtórzyć ,,Zeszytom Literackim”, które powstały w Paryżu w roku 1983.

Powołanie KOR-u było genialnym pomysłem politycznym, otworzeniem dalekosiężnej perspektywy dla działań opozycji antyreżimowej; należeli do niego ludzie nieposzlakowani, sporo było sędziwych, szlachetnych i światłych socjalistów i liberałów oraz popularnych i cieszących się najwyższym uznaniem osobistości, z którymi musiała się też liczyć władza, takich jak Jerzy Andrzejewski, ksiądz Zieja, Leszek Kołakowski, Halina Mikołajska, Jan Józef Lipski, Stanisław Barańczak czy profesor Lipiński. Ten ostatni, chociaż niejedyny w tym gronie, odwoływał się otwarcie do tradycji socjalistycznej (i do swojego pierwszego przemówienia podczas strajku robotników w 1905 roku). Otworzono wrota przed opozycją narodową. Aby nie pogrążyć w oczach społeczeństwa KOR-u, atakowanego jako trockistowska i masońska agentura, do Komitetu nie powołano jednak ludzi naznaczonych stygmatem Marca, czyli „komandosów”, choć byli w nim aktywni od samego początku.

Dopowiadając morał tego wywodu: jedynie intelektualistom i pokoleniu roku 1968 udało się wytworzyć w drugiej połowie lat siedemdziesiątych inne niż lewicowe, własne propozycje polityczne, wymierzone w panujący system. Stało się to w skali całego obozu. Mieliśmy szczęście. Rozszyfrowaliśmy główny trend naszego czasu — schyłek totalitaryzmu (Havel użył w swoim słynnym szkicu nazwy ,,system posttotalitarny”); potrafiliśmy go nazwać i opisać oraz stworzyć reprezentatywny dla społeczeństw naszych poszczególnych krajów ruch, który przyczynił się do ujawnienia mechanizmów złowrogiego ustroju, a potem do obalenia go. Cena, w Polsce, była niewysoka: zgoda na zapomnienie Marca i jego tradycji, zarówno tej odmalowanej przez propagandę reżimu, jak i tej rzeczywistej, związanej z ideowym rodowodem „komandosów” i z jego charakterem, naznaczonym cechami środowiska, w którym się uformowaliśmy — akademickimi, inteligenckimi. Nadchodząca dekada lat osiemdziesiątych miała przynieść nasze zwycięstwo: uformowanie masowego ruchu opozycyjnego, który w Polsce został ujęty w ramy organizacyjne ,,Solidarności”. Zarazem oznaczało to, w naszym kraju, rozstanie z historycznym stylem polityki ukształtowanym przez zaangażowaną w sprawy ojczyzny ,,inteligencję postępową” i cechującymi go uniwersalnymi kategoriami ideowymi, wizją Polski jagiellońskiej i świeckiego państwa, zawieszenie rozrachunków z polskim nacjonalizmem. Zmarginalizowane zostały kierunki ideowe dawnej lewicy: wytrzebieniu uległy tradycja komunistyczna, goszystowska, antyklerykalizm i ateizm, nastawienie pozytywistyczne wraz z nakazem poświęcenia siebie dla dobra ogółu i bezinteresownej służby obywatelskiej. (Dla pokolenia mojego i naszych rodziców był to wyniesiony ze szkół wciąż ten sam wzór Siłaczki — bohaterki noweli Żeromskiego i duch jego pisarstwa). Podcięciu uległy społeczna myśl liberalna i postępowa, nawet socjalistyczna, wraz z ich tęsknotą za rozwojem gospodarczym polskiego państwa i nowoczesnością oraz przywiązaniem do racjonalizmu.