wiersze

Andrzej Niewiadomski

Sierpień. Przebiegi

Dni są jak puste przebiegi ciężarówek,
rejsy statków o zaniżonym tonażu,
wyblakłe wspomnienia śmierci, która już nas
nie dotyczy, nie znajduje miejsca pośród
pustych ładunków. Burze nie wybuchają,
tlą się wolno, jest już po kapitulacji,
ale broń nie została jeszcze złożona.
Minimum złudzeń, zawsze tak potrzebne,
nawet gdy wiadomo: stąd nie można nigdzie
dojechać, dotknąć kobiety, posmakować
litery. Trzeba tu spacerować między
rzędami i cierpliwie tłumaczyć: jemu
też nie jest łatwo, los z trudem się na
to godzi i pogodzić się nie chce z nami,
bo gdyby był częścią większego porządku
lub chaosu, gdyby mógł wiedzieć coś
na ten temat, ale nie: musi tworzyć
puste przebiegi aut, flautę na morzach,
puste dni, ciszę za pragnącymi oknami

Dobranoc
E.

I znów mieliśmy pięknie deszczowy koniec
listopada. Ogony perpetuit losowych
hordami włóczyły się po okolicznych
osiedlach. Niebezpieczna pora. Można
powtórnie się zakochać albo osiąść na dnie
czasu. Nie wychodziliśmy z domu. Dzięki tobie
przenormowałem wszystkie rozbieżne
perpetuity. Ale nadal nie wiedzieliśmy nic
o lokalnym ginięciu układów cząstek
z rozgałęzieniem. Stosy liści rosły, wieczorami
pobłyskiwał na nich płomień, tego
nie uwzględniłem, niezależne zmienne losowe
podniosły bunt, wielowymiarowe losowe chaosy;
liście lśniły, deszcze zacinały, powróciły
ogony. I tak już pozostało: nasza koncentracyjna
nierówność nie dała się znieść przy pomocy
entropijnych metod. Chodziliśmy spać wcześnie,
nastawiając się na rozkłady o skończonym zakresie
pewnych funkcji dodatnio określonych. Niech już
nikt nic nie mówi, ba, i czemu wynosiliśmy się nieco
nad innych, wiedząc co prawda, na czym polega
centralne twierdzenie graniczne dla ciał wypukłych?

Może, mogę

Kto może mi wybaczyć, jeśli sam
nie potrafię wybaczyć sobie? Tej
paplaniny, nie wierszem, i nie
dlatego, że inni zawarowali
prawie milczenie, zaaplikowali,
tak się im zdawało, bardzo dobre
środki na terror pomieszanych
głosów. Kto może mi wybaczyć tę
paplaninę, o tym, co będzie
w wierszach i w piśmie, o tym, co już
było, co u mnie, co jeszcze zamierzam,
i jak to wszystko pięknie z życia i pism
wyrasta? Jeśli nie mogę sobie
wybaczyć, to mogę albo ktoś może
przynajmniej przestać. Przestać? No nie,
zakasać rękawy, powoli toczyć
wielką gumkę przez zapisane
powierzchnie, obijać pokoje,
w których wypowiedziałem, grubym
pluszem, wygłuszać, wycierać, o ile
to możliwe, deklaracje i
dedykacje

Andrzej Niewiadomski – ur. 1965, poeta, eseista, historyk literatury. Autor dziewięciu książek poetyckich: „Panopticum” (Lublin 1992), „Niebylec” (Warszawa 1994), „Prewentorium” (Lublin 1997), „Kruszywo” (Legnica 2001), „Locja” (Kraków 2005), „Tremo” (Lublin, 2010), „Dzikie lilie” (Poznań 2012), „Kapsle i etykietki” (Mikołów 2013), „Pan Optico” (Wrocław 2014), eseju „Mapa. Prolegomena” (Lublin 2012), trzech monografii naukowych, artykułów, szkiców krytycznych. Współzałożyciel i redaktor Kwartalnika Literackiego „Kresy” w latach 1989–2010. Mieszka w Lublinie.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.