W drugą stronę
Nie powinno się zaczynać od nie. Więc zacznę
od więc. Na przekór polonistom, psychologom,
specjalistom od reklamy, frajerom od równego
chodzenia, miarowego oddychania, estetycznego
wyglądu i bezwonnego podcierania dupy.
Rewolucja zaczyna się tu: na tych kilku
centymetrach kwadratowych. Jeszcze chwila,
jeszcze jeden telefon, jeden e-mail i centymetry
zmienią się w metry i kilometry. Odwróć się.
Zbierz do kupy swoje poglądy, a potem im
zaprzecz. Przeczytaj książkę o czymś, co nigdy
cię nie interesowało. Największe problemy leżą
na ulicy. Twoje właściwe miejsce to brak miejsca.
Dopiero poza miejscem zaczynasz być sobą.
Próżnia
Podobno z perspektywy fizyki jesteśmy zupełnie
przezroczyści. I więcej w nas próżni niż materii.
To dosyć zabawne. Próżnia wyobraża sobie próżnię.
Próżnia idzie do sklepu i prosi o trzy kilo próżni.
A potem wypróżnia się próżnią. Najśmieszniejszy
jest fakt, że to przecież czysty materializm, zero
ducha. Ale o czym to rozmawialiśmy? Ach,
już wiem. Czy widział ktoś mój kieliszek?
Erotyk
Gwiazdy muszą mieć niezłą pamięć. Bo przecież
zawsze doskonale wiedzą skąd, którędy i dokąd.
Każdej nocy świat przypomina o swojej symetrii
i banalności. Ciało ciągnie ku ciału i ta sama
ślina od tysięcy lat wiedzie usta ku ustom.
Ta sama siła łączy nas i odpycha, kiedy nagle
czujesz się zmęczona moim ciągłym smutkiem.
Kiedy nagle mój smutek nie potrafi już unieść
mężczyzny, którego niosą twoje oczy. Ta sama
siła wznosi nas i popycha ku ziemi.
Życie w stadzie
Nie jesteśmy przygotowani na życie w stadzie,
bo nie jesteśmy przygotowani na życie
poza stadem. Przetrwanie w mieście graniczy
z absurdem, na wsi – z cudem. Musisz dogadać się
ze swoimi dłońmi i głową – powtarzał mi kiedyś
znajomy. A może coś przekręciłem? Czas wziąć
się w garść. Czas wrócić do siebie, jeśli się z siebie
wyszło. W najgorszym razie – poprosić o pomoc
sąsiada. Najlepiej tego, który sam wyszedł
właśnie ze szpitala. Będzie dobrym pasterzem.
Kreuzberg
Po pięciu godzinach pociąg z Dworca Wschodniego
wjeżdża w końcu na Dworzec Wschodni. Berlin
wita nas zaśmieconymi ulicami. Papiery, puszki,
torby foliowe. Na każdym budynku tandetne graffiti.
Na każdym rogu – kiosk piwny. Czytaj: tu się czyta.
I pije. Ale czytających jest zdecydowanie mniej.
Ulica Warszawska okazuje się jedną z najbardziej
niewarszawskich ulic. Pasujemy tu. Nikt krzywo
nie patrzy. Nikt nie interesuje się nikim. Ruszamy
w miasto. Będziemy ćwiczyć swoją nieczytelność.
Marcin Orliński – ur. 1980, poeta, prozaik, krytyk literacki, publicysta. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim i studiów doktoranckich w Instytucie Badań Literackich PAN. Laureat stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Młoda Polska”, stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego i stypendium m. st. Warszawy w dziedzinie literatury. Wydał tomy wierszy „Mumu humu” (Kraków 2006), „Parada drezyn” (Łódź 2010), „Drzazgi i śmiech” (Poznań 2010) oraz książkę krytycznoliteracką „Płynne przejścia” (Mikołów 2011). Publikował w takich czasopismach, jak „Gazeta Wyborcza”, „Tygodnik Powszechny”, „Polska The Times”, „Twórczość”, „Odra”, „Akcent”, „Kresy” czy „Bez Dogmatu”. Redagował rubrykę poetycką w tygodniku „Przekrój” i serię wydawniczą „Biblioteka Debiutów” przy „Zeszytach Poetyckich”. Tłumaczony na języki angielski, niemiecki, szwedzki i rosyjski. Mieszka i pracuje w Warszawie. www.marcinorlinski.pl