PIĘKNA PORAŻKA:  „Kronika wypadków” Greenawaya

PIĘKNA PORAŻKA:
„Kronika wypadków” Greenawaya

Maciej Stasiowski

Greenawayowscy bohaterowie podążą śladem Ikara. Gdyby nie ten mitologiczny nielot, nie byłoby tak pięknej katastrofy

Jeszcze 4 minuty czytania

Ikar mógł być pierwszą ofiarą VUE – Gwałtownego Nieokreślonego Zdarzenia. Nie mogę zdradzić więcej, ponieważ wiele więcej nie wiem. W pierwszych minutach „Kroniki wypadków” Greenawaya („The Falls”, 1980) dowiadujemy się, że zdarzenie było globalne i wywołało szereg mutacji u ludzi. Sam film ma strukturę uporządkowanego alfabetycznie katalogu z biografiami ofiar, rozpoczynającego się od nazwiska Falla, a kończącego na Fallwaste. Kolejne zdanie wciąż nie rozjaśnia obrazu. I w przypadku tej epickiej zgrywy z taksonomii chyba nie powinno.

Mianem taksonu określa się jednostkę systematyzującą, zbiór osobników – gatunek czy rodzinę. W filmie Greenawaya, choć nie jest kryminałem, a dokumentem, system ten pada ofiarą morderstwa metodologicznego, kryjącego się za alibi dyskursu. Taką pomyłką w zorganizowanym systemie może być na przykład Ikar – niedookreślony takson; bo niby jakie cechy wiążą ze sobą ofiary VUE (Nagłego Nieznanego Zdarzenia)? To ptaki czy ssaki, postacie realne czy fikcyjne, mewy czy frajerzy (ostatnia antynomia wyjaśniona zostanie pod koniec)? Ni mniej, ni więcej, Ikar stoi na czele rodziny The Falls.

Problemy z zaklasyfikowaniem Ikara, postaci mitologicznej, a zarazem pierwszego człowieka, który wzbił się w powietrze, stają się symptomatyczne dla całego katalogu. W filmie obejrzymy kolejno 92 biografie ofiar Zdarzenia, jednak żadna z nich nie przybliży nas do odpowiedzi na pytanie: „czym jest VUE”? The Falls (jak nazwano katalog) sugeruje, że katastrofę o takim zasięgu zrozumieć mogą jedynie pokolenia archiwistów, badaczy i bajarzy. Jak przeprowadzić widza po tej chaotycznej taksonomii? Inaczej niż w filmie – powracając do właściwej kolejności procedur – po zdarzeniu muszą być ofiary, ofiary muszą przejawiać określone symptomy, i tak dalej. A zatem nie należy polegać na pomysłach anonimowych archiwistów.

Zdarzenie

Historię Ikara uznać można za zapowiedź późniejszego kataklizmu. Działania Komisji VUE, mającej udokumentować, przeanalizować, sklasyfikować i wyciągnąć wnioski ze Zdarzenia, wydane zostały pod postacią katalogu. Katalog (w formie filmowego tour de force Greenawaya), publikowany jest co trzy lata, w 92 językach. Oglądamy jego najnowszą edycję. „Kronika wypadków” często określana jest jako ostatni film dokumentalny angielskiego reżysera – zwieńczenie 14 lat poszukiwań na drodze eksperymentalnych krótkich metraży. Film syntezuje te doświadczenia, jednak z takiego zestawienia wyciągnięte zostają nowe wnioski. W „The Falls” Greenaway parodiuje konwencje dokumentalistyczne – służą mu do uwiarygodnienia czysto fikcyjnej fabuły. „Kronika wypadków” to jego pierwszy film fabularny.

W animacji Terry’ego Gilliama zatytułowanej „The Miracle of Flight” awiacyjne ambicje człowieka realizują się w równie przewrotny co w „The Falls ” sposób. Gilliam opowiada historię rozwoju myśli lotniczej: od skrzydeł, śmigieł i spektakularnych prób kończących się katastrofą, po nowoczesne terminale, porty lotnicze z bramkami kontrolnymi i stewardesami. Kiedy pasażer przechodzi już przez całą odprawę, nagły kopniak wypycha go z rękawa zawieszonego nad przepaścią niczym pisklaka z gniazda. Leć! Wtedy przypominamy sobie, że w tej ilustrowanej kronice nie pojawiła się ani jedna wzmianka o zakończonej sukcesem próbie wzbicia się w powietrze. Podobnie „Kronika wypadków” – poprzez nadmiar barwnego opisu, danych i hipotez odwraca uwagę od faktu, że wcale nie wyjaśnia czym jest VUE.

Peter Greenaway, „The Falls”

Greenaway, prowokator, postmodernistyczny autor „Nocnej straży”, „Wyliczanki” oraz najnowszego filmu „Goltzius and the Pelican Company”, który aktualnie krąży po europejskich festiwalach, od dawna szokował tak formą, jak i wymową swoich misternie skonstruowanych dzieł. Ewa Mazierska określiła je mianem „Zbiorników na sztukę”. Pomimo mylącej atrybucji, pod względem wymowy „Kronika...” nie odbiega od tamtych fabuł, choć jej właściwa fabuła została celowo ukryta pod nadmiarem pseudonaukowej dokumentacji, specjalistycznych wywodów i faktografii pozbawionej faktów. Od zbiornika do katalogu niedaleko, zaś kwestia porządku (a w przypadku Greenawaya bałaganu) jest drugorzędna. Albo pierwszorzędna, skoro tajemnicę VUE rozwiązuje dopiero przedostatni wpis (i nie jest to przypadek Ikara). Bez niego zostalibyśmy z trzygodzinną kompilacją danych. Cóż z tego, że biografia ta powoduje zawalenie się całej struktury? Przecież – tak jak w przypadku pozostałych filmów Greenawaya – oczekujemy na ten upadek.

„Kronika wypadków” odznacza się humorem czarnym, absurdalnym, typowo brytyjskim – żarty opowiadane są ze śmiertelną powagą i zaangażowaniem Davida Attenborougha. W biografii nr 6 (Lacer Fallacet) przedstawiona została historia nieasystowanego lotu psa. W materiale dokumentalnym ilustrującym narrację widzimy Łajkę w programie lotów kosmicznych. Nie należy wierzyć temu, co widoczne. Narrator oznajmia, że pies wabi się Louise, swobodny upadek przedstawiony zostaje za pomocą serii diagramów i zdjęć à la fazy ruchu Eadwearda Muybridge’a. Żart ma okrutny finał – druga próba, przeprowadzona na wysokości 2000 stóp, okazała się porażką. Zwierzę wylądowało w środku placu zabaw, natomiast pani Fallacet dostała mandat za „wyprowadzanie psa bez smyczy”. „Kronikę wypadków”, tak jak dobry dowcip, trzeba opowiadać ze śmiertelną powagą. Jeżeli dowcip jest śmieszny, sztuką jest nie zaśmiać się w trakcie opowiadania. Greenaway z grobową miną przeprowadza nas przez ponad trzy godziny usystematyzowanego nonsensu.

W powyższych trzech paragrafach poruszona została kwestia struktury filmu, pokrewnych narracji i humorystycznej zawartości. Podobnie jak film i wbrew nagłówkowi – żaden z fragmentów nie opisał istoty Zdarzenia. Tak też rozpoczyna się Greenawayowska gra.

Ofiary

Skoro był wypadek – musiały być ofiary. Komisja VUE podaje szereg symptomów, odmiennych dla każdego przypadku. Wspólne są: powstawanie nowych języków, dymorfizm płciowy, nieśmiertelność. Bywa, że ofiary zmieniają się w ptaki. Ujawniają się mutacje skórne, zaburzenia pigmentu, anemia, zanik szpiku kostnego. Dla bezpieczeństwa płeć każdej osoby określana jest przez Komisję VUE podwójnie: żeński samiec, męska samica. Nowe języki brzmią abstrakcyjnie i nieraz, poza samą ofiarą, nie włada nimi nikt inny. Z 92 wersji językowych tego katalogu mamy szczęście oglądać angielską.


Nie wszystkie ofiary zobaczymy na ekranie. O innych w ogóle nie usłyszymy, gdyż prawa do ich biografii nie należą do BFI (wyjątkowo nie chodzi tu o Brytyjski Instytut Filmowy lecz o Bird Facilities Investments), lub też są błędne. VUE nie było w stanie skontaktować się z Zachią Fallgillot, zaś Ascrib Fallstaff – jak się dowiadujemy – jest postacią fikcyjną. Żartowniś, który włączył go do katalogu, zostanie „schwytany i ukarany”. I dalej: numer 29 – „śledztwo w toku”, nr 58 – „odmówił udziału; podejrzewany szantaż organizacji FOX”. FOX, jakkolwiek rozumieć ten przebiegły akronim, sabotuje działania Komisji VUE. Na niego zrzuca się pomyłki w katalogu.

Komisja do analizy przypadków

Naczelną metodą stosowaną przez Komisję VUE jest przesadnie szczegółowy opis każdego z 92 przypadków, co prowadzi do zamęczenia widza na śmierć. Ponadto The Falls, czyli katalog VUE, nie jest zamkniętym rozdziałem. Film jako medium nie bardzo nadaje się, by pomieścić nieustannie rozbudowujący się katalog przypadków. Lepsza byłaby strona internetowa. Jednak Greenawayowi właśnie o to chodzi, by proces interpretacji danych odbywał się na naszych oczach. Szereg lapsusów i metodologicznych nadużyć tylko upewnia nas w tym przeświadczeniu, rozbijając tradycyjną formę każdego z mikrodokumentów.

Podobnie jak w innych filmach Walijczyka, dźwięk nie zawsze odpowiada obrazowi. Zdjęcia nie przedstawiają opisywanych osób. W trakcie wysłuchiwania czyjejś biografii obserwujemy na przykład wannę napełnianą wodą. Inny poszkodowany, Standard Fallaby, mieszka w przyczepie. W poświęconym mu fragmencie nie zobaczymy jednak ani nagrania z nim samym, ani jego fotografii, ani nawet przyczepy. Zobaczymy całe pole kempingowe, na którym (gdzieś tam) znajduje się mobilny dom na kółkach Standarda. Zamiast rozmawiać z ofiarami wypadku, chodzimy ścieżkami, którymi oni kiedyś stąpali, niczym w historycznym programie dokumentalnym „Civilisation”. Obiektem kpiny Greenawaya padają filmowe i telewizyjne konwencje (reportaż, cinéma-vérité, film przyrodniczy), a w szczególności dogmatyzm i dosłowność dokumentalistów. Numer 81 to parodia „Don’t Look Back” D.A. Pennebakera, w którym ofiara VUE ucharakteryzowana została na Boba Dylana, zaś cała ekipa filmowa upchnięta na tylnym siedzeniu taksówki. Opowiadając o samobójczym przypadku Geoffreya Fallthuisa, reporter (w tej roli sam Greenaway) nadaje z miejsca jego śmierci. Opierając się o balustradę, ciągnie swoją opowieść: „…oparł się o balustradę i w tym miejscu wypadł”. Rzuca spojrzenie na chodnik kilka metrów poniżej, a kamera szwenkuje w ślad za nim. Sugestywny ruch zastępuje nieodzowną w dzisiejszych programach kryminalnych rekonstrukcję wydarzenia, w której ciało uderzyłoby o beton.


Naczelną strategią komisji jest redundancja. Na ekranie pojawia się tekst, a głos z offu czyta go wraz z nami. Wczesna twórczość reżysera zasadzała się na takim właśnie parodiowaniu konwencji dokumentu, relacji, filmu propagandowo-informacyjnego. Nim Greenaway zajął się profesjonalnie filmem, przez piętnaście lat pracował w COI (Central Office of Information), przygotowując filmy o Wielkiej Brytanii, wizualizując statystyki, podkładając komentarze, reżyserując, a potem montując materiały. W „Kronice wypadków” wynosi te doświadczenia na wyższy, bardziej kreatywny poziom. Katalog (forma organizacji informacji) przestaje być domeną archiwistów i statystyków, a staje się dziełem fikcji; fantazją pracownika instytucji takiej jak Komisja VUE czy COI, a nawet zemstą na rygorystycznym systemie klasyfikacji.

Dowody

Pod hasłem „dowody” bądź „fakty” nie odnajdziemy niczego poza odnośnikiem: „szukaj pod hasłem: ofiary”. Również proces uzasadniania przypuszczeń w oparciu o materiał dowodowy stał się tu stroną poszkodowaną. Widz zasypywany jest mapami, diagramami i wykresami, z których niewiele wynika. Im mniej wynika, tym lepiej, gdyż naukowy sposób prezentacji i pozorna komplikacja świadczą zazwyczaj o wysoko wyspecjalizowanej wiedzy. Jak pisze Amy Lawrence w książce „The Films of Peter Greenaway”: „jednym z produktów ubocznych namnożenia się liczby języków jest wysyp ekspertów, lingwistów, tłumaczy”. Słowem, proces interpretacji danych staje się istotniejszy od wydarzeń, które je spowodowały. Paranoidalna intryga VUE jest ewidentnie wytworem znudzonego erudyty; pracownika komisji, której autorytet nie powinien być kwestionowany.

Czemu zatem służą fakty? W „Wahadle Foucaulta” Umberta Eco trzech historyków dla zabicia czasu snuło alternatywną historię świata, w której za wojny, krucjaty i postępy naukowe odpowiedzialna była sekretna loża. Selekcja faktów i ich interpretacyjne nadużywanie pozwoliło skonstruować uniwersalistyczną teorię, w której wszystko tłumaczy wszystko inne. W efekcie trio z Mediolanu wspiera się na błędnym założeniu, że zapisany liczbami skrawek papieru pochodzi z tajemnej księgi, w której zakodowano tajemnicę wszechświata. Ale równie dobrze mogła to być (i była) lista zakupów. „Kronika wydarzeń”, kiedy już sprawia, że uwierzymy w VUE – Greenawayowską „listę zakupów” – obudowana zostaje szeregiem interpretacji sięgających granic absurdu.

Na Wypadek można też spojrzeć z innej perspektywy. W „Sekcie Feniksa” Jorge Luis Borges przedstawia zagadkę, która w toku narracji zamiast zostać doprecyzowana, obrasta coraz bardziej enigmatycznymi stwierdzeniami. Odpowiedzi na to, kim są członkowie „zakonu” Feniksa, nie dostajemy. Narrator opowiadania analizuje historyczne teksty wzmiankujące o zakonie, genezie jego powstania, prześladowaniach, braku świętych tekstów czy świątyń, procedurze inicjacji. „Kronika wypadków” jest podobną grą w zadawanie zagadki, w toku której nadmiar szczegółów, dygresji i nieścisłości sprawia, że zapominamy, jak brzmiało pytanie. W efekcie tytułowy wypadek w filmie Greenawaya okazuje się katastrofą systemu, który miał pomóc zrozumieć nieznaną chorobę.

Pomyłki, luki, nadużycia

Niekompetencja twórców katalogu posunięta jest tak daleko, że zamieszczono w nim nawet osoby pasujące nazwiskiem (David Fallcash), choć niedotknięte VUE. Jednak errata byłaby już innym filmem. Fikcyjna mitologia, inspirowana dziełami Williama Morrisa czy J.R.R. Tolkiena, za sprawą „Kroniki wypadków” stała się również domeną Greenawaya. O ile jednak Tolkien i Morris wielokrotnie wracali do swoich pierwszych tekstów, uzgadniając imiona postaci i czas wydarzeń z najnowszymi dziełami, o tyle Greenaway szydzi z podobnych praktyk, tasuje imiona, cytaty, zdjęcia i filmy. Konstruuje własną metamitologię. Stąd w „Kronice...” pojawiają się fragmenty i odniesienia do wcześniejszych filmów („Water”, „Tree”, „A Walk Through H”), ale i zapowiedzi kolejnych. Jedna z ofiar – Propine Fallax – to w zasadzie główna bohaterka „Wyliczanki”, Cissie Colpitts. Tu przedstawiona zostaje jako założycielka towarzystwa filmowego w Goole, mieście leżącym w regionie Yorkshire and the Humber. Appis Fallabus to z kolei człowiek, który poprzysiągł zemstę niesławnemu Van Hoytenowi, kierownikowi zoo. Zasłynie on cztery lata później w „Zet i dwóch zerach” jako tępiciel czarno-białych zwierząt. W metaversum Greenawaya pojedyncze dzieło nie jest w stanie pomieścić głównego bohatera. Podobnie jest z VUE – organizacją o tak szerokich wpływach, że z jej amsterdamskiego oddziału powstał nawet oficjalny sztab PR-owy Petera Greenawaya. Zważywszy na pieczołowitą pracę w dekonstruowaniu twórczych panmitologii (takich jak Tolkienowskie Śródziemie), „katalog wypadków” musiał być dziurawy. Porażka wpisana została w film, uzupełniona o inne zaciemniające sens mechanizmy: przeładowanie informacyjne i nadużycia w sferze selekcji przypadków.

Biografia numer 91

Biografia numer 91 wyjaśnia wszystko. Leasting Fallvo jest twórcą katalogu. Cierpi na chorobę oczu (spowodowaną podobno VUE, ale na tym etapie już niczego nie możemy być pewni), co zmusza go do polegania w mniejszym stopniu na obserwacji, a w większym na ponownym wynajdywaniu i przetwarzaniu pomysłów – fantazjowaniu na bazie zdobytej wiedzy. Słowem – Fallvo jest mitomanem. Rezultat nieleczonej choroby widoczny jest w „The Falls”. W świetle tych odkryć nawet narrator zaczyna być podejrzliwy. „Gdyby VUE nigdy nie miało miejsca, Fallvo byłby pierwszym podejrzanym o wymyślenie tej katastrofy”. Narrator, nawet jeżeli przekracza swoje kompetencje, stając się interpretatorem katalogu, wciąż reprezentuje Komisję, słowa te czytając z kartki.


„Nieznany wypadek” to w filmie Greenawaya symbol końca oświeceniowego racjonalizmu – systemów i klasyfikacji, sprawiających pozory uporządkowania świata. Szaleństwo, w którym nie ma już metody. Podobnie jak w języku, jedyną cechą wspólną elementów jest ich miejsce w tabeli. Tak też katalog The Falls rozsadzają od wewnątrz przypadki, z których znaczną część stanowią zwykłe pomyłki (błędy w druku, powtórzenia, wpisy wycofane z mniej lub bardziej niedorzecznych powodów). Kiedy Ikara określa się w filmie słowem „guller” (zdefiniowanym w „Kronice...” jako istota latająca nad wodą), nie wiadomo jak zaklasyfikować ową cechę: odnosząc się do rodziny ptaków (seagull – mewa), czy też do słowa gull – oznaczającego frajera, który uwierzył, że wosk spajający skrzydła wytrzyma żar słońca. Przeznaczeniem Ikara był upadek. Jego kandydatura na patrona „Kroniki wypadków” zostałaby więc pozytywnie rozpatrzona, gdyby nie fakt, że jego nazwisko nie zaczyna się na „Fall…”.

Greenawayowska strategia sabotowania systemów klasyfikacji nie wygasła wraz z „The Falls”. „Upadają” także bohaterowie jego późniejszych fabuł, zbyt kurczowo trzymający się swoich życiowych metodologii. Niezależnie czy będzie to studium rozkładu zwierząt („Zet i dwa zera”), indukcyjna metoda śledztwa („Nocna straż”), czy też taktyka raz obrana w rozgrywce („Wyliczanka”), Greenawayowscy bohaterowie podążą śladem Ikara. A pomyśleć, że gdyby nie ten mitologiczny nielot, nie byłoby tak pięknej katastrofy.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.