nocebo
przystępnie zamknąć oczy zatkać uszy ale nie da się
umniejszyć zapachu z przeszłości który przy próbie
przerwania krwawi jak przerwany łuk brwiowy
nie zatkam sobie nosa w środku autobusu
mógłbym wsadzić sobie pięść w usta
i zagryźć ale to by się jeszcze bardziej
nie zatkam ci tych żył tętnic wszystkich
tych rurek którymi ci to dopływa
którymi odpływa liczony miesiącami
czas zatkać oczy szpary w drzwiach watą
zawinąć w prześcieradło ten czas który przy próbie
przetrwania barwi się jak próbka polana odczynnikiem:
ujemny dodatni
negatywny pozytywny
stwierdzono nie stwierdzono
ma nie ma
jest nie ma
bo potem nagle
już kogoś nie stwierdzono
farandola wokół celu
Żeby wyśledzić, nie wystarczy spojrzeć,
Żeby uzyskać, nie wystarczy dojrzeć,
Trzeba się trochę namęczyć.
Żeby odkupić, nie wystarczy płacić,
Żeby zatrzymać, nie dosyć zahaczyć,
Uciszyć, co w tle zabrzęczy.
Żeby wytrzymać do samego końca,
Żeby wytrzymać ranny nadmiar słońca,
Warto się mrokiem wyręczyć.
Żeby nie musieć dziś już za nic płacić,
Żeby tak zdołać się przy kimś zahaczyć,
Dobrze, by ktoś tak wyręczył.
Że nie należy siedzieć do końca,
Że można było uniknąć słońca,
Pręt światła o czaszkę brzęczy.
Żeby dać radę dniowi w oczy spojrzeć,
Żeby skutecznie do poranka dojrzeć,
Trzeba się zmęczyć.
cyklofosfamid
przez brudną szybę w pociągu
w brudnej szybie w pociągu
widać odbicie zmętniałe wykrzywione
w paraboliczne kształty
widzę i siebie: nie wiem czy jestem rybą
ale pływam w akwarium
gdzie większość ryb
już od dawna oddycha fosforem
chore rybki chore
podpłyń do mnie rybko rybo
nakarmię cię mam przy sobie
światełko filtr skrawki szyby
bąbelek powietrza mam
zrobię ci akwarium
akwarium ci dam
z roślinką
zbuduję
zobaczysz
elegia z rozszerzonymi źrenicami
Słońce żeliwne rozpina siatkę zwichniętych blasków:
Nie dość ślepota trwa, żebym postradać mógł wzrok.
Zanim powróci potopem rozwarte echo kwietnia,
Chodnik wyziewa wrzask; zasnąć chcę, dajcie mi spać.
Znowu wyżowa pogoda, wyległy znów szczurowizny
(Mówię o chłopcach dwóch, których sprężysty stęp
Daje na chwilę złudzenie, że z wokół te ciepłe zwierzęta
Wejdą mi prosto do rąk, kiedy zawołam ich kroć).
Skoro roznoszą dżumę szczury, których zęby
Rosną nocą i dniem, mogą ponosić i mnie.
Ząb schowam sobie na szczęście, niech rośnie dalej w [kieszeni. (Sztuczny zachowam ząb, kwaśny prawdziwe zjadł czas.)
Widok złocony krótkich spodenek, wysmukłych łydek,
Które przelotny trucht mogą wystukać i cwał,
(Mogą kopnąć lub zdeptać, mogą przesłonić horyzont,
Właśnie pod butem padł, chyba że byłem to ja.)
Ulgi nie daje źrenicom, światło rozbłyska katiuszą,
Mimo obietnic wiem, że nie ostatni to jest
Marzec, mimo zapewnień, że grzebię pokłady pamięci,
Ślepy nie będę jak kret, ani mięciutki jak on.
Ani jak amstaff mięsisty, z żuchwą ciężką jak książki,
(Siedzi, a krótki szczek rzucił, gdy obok ktoś biegł.)
Długi jak te dżdżownice, melizmaty bez tekstu,
Ani wyraźny jak jeż, jabłko łowiący przez sen,
Chociaż wolałby zjadać ślimaki, chrupkie owady.
(Musi wypełnić swój szablon, genotyp ze snu.)
Będę raczej zemdlony jak pewna biedna ropucha –
Oprysk chemiczny ją struł, który zrzucili na sad.
Kołysz się, kołysz, wahadło, ze smyczy się zerwij zegara,
Pofruń jak martwy trzmiel z norki wywiany przez wiatr.
Próżnia żmudna rozpina worek garbatej głuchoty:
Dosyć ta cisza trwa, żeby stracić słuch.
Okoliczności wierszy
Efekt nocebo (łac. „zaszkodzę”) – polega na występowaniu negatywnych objawów, pozornych skutków ubocznych, u pacjenta, któremu podaje się placebo.
Farandola – skoczny taniec wirowy pochodzenia prowansalskiego. Tańczony już w średniowieczu, w poezji dotychczas prawdopodobnie nieobecny.
Cyklofosfamid – pochodna iperytu azotowego stosowana w chemioterapii jako lek hamujący podziały komórkowe. Hamuje także przyrost szybko dzielących się komórek zdrowych. Podawany jest zwykle dożylnie; rozlany na skórę powoduje oparzenia.
Rozszerzenie źrenic – o ile nie wynika po prostu ze słabego oświetlenia, towarzyszy zwykle pobudzeniu układu współczulnego związanemu ze stresem lub działaniem niektórych leków. Niektórzy też mają tak sami z siebie, taka uroda.
Szymon Żuchowski, fot. M. Niewirowicz (niema.foto)Szymon Żuchowski – ur. 1983 w Pruszkowie, tłumacz, przekłada poezję, prozę i teksty z zakresu nauk ścisłych. Studiował lingwistykę stosowaną na Uniwersytecie Warszawskim. Dobrych parę lat uczył się grać na fortepianie (Bednarska) i klawesynie. Jednak nie zdecydował się zdawać na medycynę. Mieszka w Warszawie.