Wiadomo, że w narodowej mitologii ukraińskiej kozak to nie byle kto. Obrońca wiary chrześcijańskiej, odbijający słowiańskich niewolników z rąk Turków-psubratów (mówi o tym niejedna dumka) i romantyczny wojownik. XIX-wieczni poeci ukraińscy i działacze społeczni poszli jeszcze o krok dalej: postrzegali siczowców niemalże jako zakon rycerski, który ma zakusy państwowotwórcze, stanowi ukraińską elitę i chce budzić świadomość narodową wśród chłopów na zapomnianych przez Lachów krańcach Rzeczypospolitej. Igor Baranko w swoim komiksie „Maksym Osa” nie stara się, co prawda, idealizować postaci kozaka do tego stopnia, jak robił to w swoich poematach Taras Szewczenko, ale z mitologii Kozaczyzny i ukraińskiej tradycji literackiej czerpie całkiem sporo.
Igor Baranko, „Maksym Osa”. Timof i Cisi
Wspólnicy, Warszawa, 2009 Igor Baranko to również nie byle kto, ale jeden z niewielu ukraińskich twórców komiksowych znanych poza granicami swojego kraju. Z powodzeniem współpracował zarówno z małymi, alternatywnymi wydawcami z USA, jak Slave Labour Graphics, jak i czołowymi graczami w postaci dużego francuskiego edytora Les Humanoides Associes. I choć wygrał zieloną kartę do USA i przez chwilę mieszkał za oceanem, wrócił na Ukrainę i wciąż działa na międzynarodową skalę. Dla Francuzów zrobił m.in. serię, która w wersji angielskiej nosi tytuł „Horde” i jest szaloną wizją Rosji w roku 2040, w której nowy dyktator naszego sąsiada chce przywołać ducha Dżingis Chana. Polacy mogli poznać Igora Baranko niedawno na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi (był jednym z gości), a jego pierwsze serie jeszcze w latach 90. w magazynie „AQQ” – za sprawą serii „Pitifiada”, pokazującej w krzywym zwierciadle grecką mitologię, rysowaną przy pomocy groteskowej i karykaturalnej kreski.
rys. Igor BarankoW przeciwieństwie do „Pitifiady”, „Maksym Osa” został stworzony w realistycznym stylu. Na szczęście nie jest to kanciasty i drewniany realizm, na który choruje bardzo wiele polskich komiksów historycznych, ale bardzo sprawnie, dynamicznie rysowana i drapieżna rzecz. Mamy tu elegancką grę czernią i bielą, z rozmachem naszkicowane sceny walki, a nade wszystko klimatyczną atmosferę tajemniczych, jeszcze trochę pogańskich Dzikich Pól. Pogańskich, bowiem wierzenia ludowe są istotnym wątkiem „Maksyma Osy”, który – co zaskakujące – jest przede wszystkim wciągającą historią kryminalną osadzoną w realiach XVII-wiecznej Rzeczypospolitej ze świetnie poprowadzoną i zbudowaną intrygą.
Tytułowy bohater, którego poznajemy, gdy pije gorzałkę przy własnym grobie, stara się rozwikłać zagadkę skarbu Matwieja Chwosta, atamana koszowego, który zostaje zamieniony w wilkołaka. Sprawą interesuje się również spolonizowany szlachcic ukraiński, Zenon Kryczewski, który dla osiągnięcia lepszej pozycji i urzędów przeszedł na katolicyzm. Baranko pozwolił sobie co prawda zarysować w swoim komiksie ówczesne realia polityczne na Ukrainie, ale nie przytłaczają one fabuły i stanowią drugi plan historii.
Najciekawsze (poza wspomnianą kryminalną intrygą) w tym komiksie są kreacje postaci. Zenon Kryczewski nie okazuje się typowym Lachem, który okrutnie rozprawia się ze swoimi poddanymi – wręcz przeciwnie. To idealista lubiący księgi, hołdujący humanistycznym zasadom (jakkolwiek niepraktyczne byłyby one na Dzikich Polach) i pragnący stworzyć na swoich ziemiach iście humanistyczną, utopijną krainę. Z kolei Osa to kozak prawie idealny, niemal jak z ludowego obrazka. Owszem, lubi sobie wypić i pomachać szablą, a także napaść dla złota na turecki statek. Ale jest zarazem mężny, uczciwy, szlachetny, lojalny i spłaca zaciągnięte długi wdzięczności. Do tego liznął trochę łaciny i greki, a skoro potrafi rozwiązać dość skomplikowaną, kryminalną zagadkę, to znaczy, że głowę ma nie od parady. I nie tylko do butelki. Baranko przyjmuje ciekawą strategię. Z jednej strony podchodzi z dystansem do swojego bohatera i obdarza go znanymi kozackimi przywarami (skłonność do bitki i gorzałki), z drugiej przypisuje mu wszystkie rycerskie i szlacheckie cechy. To prawdziwy bohater Dzikich Pól. Taras Szewczenko byłby z „Maksyma Osa” na pewno zadowolony.