stygmaty
módl się – mówiła matka. dobry mąż,
zdrowe dzieci, wino własnej produkcji.
ściągany przez rurkę mętny płyn,
brałam do ust. grzesząc uczyłam się przełykać.
masz w sobie światło – szeptałeś, a we mnie
oszalałe ptaki biły skrzydłami o szyby.
mam obtarte nadgarstki i kocham ten ból,
wyssany z palca nieznany smak.
nosimy w sobie boski pierwiastek. napisany
pod dyktando bezbłędny harmonogram zdarzeń,
bunt i sofię nabitą w butelkę. w naszym języku
gwoździe przemieniają metal w krew.
wróble
nie tracisz ostrości, bo to tylko film,
urwany jak historia nad Tamizą.
do piątku nie pijesz, obiecałeś żałobę
bardziej sobie niż tym, co nie będą wracać.
bez nocy na kwasie i balonów nad miastem,
z poranną kawą w tekturowym kubku,
parujesz wszystkie ciosy i opuszczasz miejsca,
które można zobaczyć z dachu kamienicy.
mógłbyś rzucić wszystko jak kostkę w tej grze,
zwiększyć dystans i czekać, aż zostanie za progiem
żar z papierosa, co podpali trawnik,
pospolite ruszenie szarych jak dym wróbli.
Magdalena Gałkowska o słowach do serca
Edward Pasewicz powiedział mi kiedyś, że do pisania poezji potrzebne są dwie rzeczy: logika i składnia, i wzięłam sobie Jego słowa do serca. Kiedy myślę o wierszu, myślę o specyficznym komunikacie, odwołującym się do wrażliwości czytelnika. W poezji cenię precyzję i wyobraźnię, dobry wiersz nie pozostawia obojętnym, nie daje spokoju i zmusza, by do niego wracać. Wszystko to odnajduję u moich mistrzów: Lowella, Eliota, Larkina, Plath.
Wiersze Magdaleny Gałkowskiej najczęściej dotyczą i dotykają emocji. Nie tylko po to, żeby te uczucia nazwać, znacznie częściej, by potrzebę i chęć nazywania odrzucić. „Wciąż bywa milczącym świadkiem cudzego życia,/ które podpatruje i którego nie rozumie,/ bo straszne jest to, że trzeba dotykać ludzi,/ więc lepiej milczeć o zostawionych śladach” – czytamy w wierszu „negatyw”.
To może być opowieść o kobiecie od momentu jej przyjścia na świat, o dorastaniu, nieustannym rodzeniu się do kolejnej z ról i – jak mówi sama poetka – o kobiecie, która wątpi, kocha, zostaje zdradzona, rodzi dziecko. O potrzebie zrozumienia tego, co dzieje się między bliskimi sobie ludźmi. O oswajaniu samotności, czy wreszcie odczytywaniu śladów tych, którzy umarli.
Nie znajdziemy w tych wierszach wulgarności (choć zdarzy nam się usłyszeć wulgaryzmy), językowych gier. Zobaczymy za to powszedni dzień – miasto, odgłosy dworca, mieszkania w bloku. Gałkowska stoi często na granicy realności po to tylko, by opowiedzieć się raz po jasnej, innym razem po ciemnej stronie tego świata. A wiersz jest tu środkiem komunikowania się, zaproszeniem do rozmowy, rodzajem intymnego dziennika.
Magdalena GałkowskaMagdalena Gałkowska, ur. 1975. Publikowała m. in. w „Odrze”, „Pograniczach”, „Pro Arte” i „Tyglu Kultury”. Wyróżniona w kilku konkursach literackich. Laureatka nagrody głównej XIV Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina w 2008 roku. Przygotowuje do druku swój debiutancki tom wierszy „Fabryka Tanich Butów”. Mieszka i pracuje w Poznaniu.