Monteverdi  według Capelli Cracoviensis

Monteverdi
według Capelli Cracoviensis

Tomasz Handzlik

Pomysł, by madrygały Monteverdiego wykonać w barze mlecznym, wydawał się szalony, bo w tradycyjnym przecież Krakowie klasykę zwykło się grywać w koncertowych salach, ze splendorem i we fraku. A jednak idea sprawdziła się

Jeszcze 1 minuta czytania

Monteverdi do kotleta? Czy to możliwe? A jakże. A dokładniej: do pierogów ruskich i chłodnika litewskiego. I, jak przystało na tak wykwintne menu, wszystko podane w barze mlecznym – zresztą, jednym z najbardziej kultowych w Krakowie: „Pod Temidą” przy ulicy Grodzkiej. Takie właśnie miejsce na prezentację barokowych madrygałów Claudia Monteverdiego wybrała bowiem Capella Cracoviensis.

 

„m.m.m. bar.okowa uczta”. Capella Cracoviensis, Cezary Tomaszewski (reż.), soliści – m.in. Jan Peszek (majordomus), Maria Peszek (śpiew), Katarzyna Oleś Blacha (śpiew). Bar mleczny „Pod Temidą” w Krakowie, 11-13 czerwca 2010

„Przyjęło się u nas, że muzykę poważną trzeba dodatkowo usprawiedliwiać, oprawiać w ramki, tłumaczyć. Stąd nadęte muzykologiczne wstępy do programów czy konieczność tłumaczenia wykonywanych tekstów, bo inaczej słuchacz nie rozumie, nie odbiera. Tymczasem madrygały w tej określonej scenerii, odarte ze wszystkiego, mogą być równie piękne i oszałamiające, a ich siła wyrazu jeszcze większa. Ta muzyka jest tak obłędna, że przezwycięży wszystko i w 100 procentach skupi uwagę na sobie” – tłumaczył Jan Tomasz Adamus, szef Capelli Cracoviensis.

Pomysł szalony, bo w tradycyjnym przecież Krakowie klasykę zwykło się grywać w koncertowych salach, ze splendorem i we fraku. A w skrajnych tylko przypadkach (Sacrum Profanum) w hali nowohuckiego kombinatu czy zrujnowanej do niedawna Fabryce Schindlera. Dla wielu miłośników tradycji wystawianie świętości – jaką jest czczony przez muzykologów mistrz muzycznego baroku – w barze mlecznym, w oparach gotowanych kartofli, smażonej cebuli i mielonych, to zwykłe bluźnierstwo, szarganie ideałów. „Teraz już tylko szalet miejski. I można będzie powiedzieć, że kultura zawitała pod deski...” – komentował w internecie jeden z melomanów-konserwatystów.

A jednak szalona idea sprawdziła się. I sprzedała. W stu procentach. Bilety rozeszły się jak świeże pierogi. Zgłodniali barokowej uczty słuchacze co wieczór dobijali się do wrót baru, licząc jeszcze na jakieś dodatkowe wejściówki. Nic z tego. Bar „Pod Temidą” to nie filharmonia. Nie można tam upchnąć słuchaczy pod ścianą jak pierogów w garnku. Zresztą, już na wejście Jan Peszek (majordomus) zaserwował pyszny chłodnik, więc trzeba było zasiąść przy stole.

z archiwum Capella Cracoviensis

Młody reżyser Cezary Tomaszewski (znany m.in. z autorskiej inscenizacji „Wesołej wdówki” Lehara, którą austriackie „Theater heute” i „Falter” uznały za najlepszą offową produkcję, a Tomaszewskiego za najlepszego młodego reżysera 2009 roku) postanowił osadzić całość w konwencji lekkiego absurdu, z wykorzystaniem technik performance’u. Siedzący wśród publiczności śpiewacy zaczęli więc od gulgania (charakterystyczny dźwięk powstający przy płukaniu gardła), połączonego oczywiście z intonowaniem akordów jednego z madrygałów.

z archiwum Capella Cracoviensis

Potem było już bardziej klasycznie, choć też nie bez wygłupów, do czego skłaniały teksty poszczególnych kompozycji: „Addio Roma” (kapitalny aktorsko i wokalnie kontratenor Sebastian Kaniuk), „Bel Pastor” (uwodząca swych kolegów śpiewaków-amantów słodkim i czystym sopranem Katarzyna Oleś-Blacha), czy „Perché se m’odiavi” (rywalizujący na brzuchy panowie tenorzy: Krzysztof Kozarek i Karol Kozłowski oraz reprezentujący wagę super ciężką bas Bogdan Makal). Nad całością czuwał zaś od klawesynu Jan Tomasz Adamus oraz towarzyszący mu włoski teorbista Michele Pasotti.

Performance rozgrywał się też za kulisami, czyli od kuchni. „Panie Janku, pierogi odbierać, bo się już rozlatowywują” – nawoływała zirytowana bar(manka). Ale były też poważniejsze, filozoficzne wręcz rozmowy: „Jak pani sądzi, czy Monteverdi dobrze wpływa na trawienie?” – dopytywała pomoc kuchenna Maria Peszek. „Nie wiem, ale na pewno uspokaja klientów” – odpowiadała z grobową powagą szefowa kuchni.

z archiwum Capella Cracoviensis

Była też niespodzianka. W madrygale „Lamento della Ninfa” tytułową rolę wykonała Maria Peszek. Ale nie rockowo czy kabaretowo – jak to bywało na wielu jej nagraniach – lecz klasycznie, z operowym zacięciem. Wyśmienicie!

Szkoda tylko, że „m.m.m. bar.okowa uczta” nie odbyła się w ciągu dnia, w czasie, kiedy uważany za zabytek minionej epoki i kultowy dla wielu krakowian bar mleczny „Pod Temidą” stoi otworem dla klientów. Klientów graliśmy więc my – słuchacze. Nie było źle, było pysznie! Ale mogło być jeszcze bardziej spontanicznie.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.