Wszystko śpiewa
Zygmunt Krauze i Spółdzielnia Muzyczna contemporary ensemble, fot. Grzegorz Mart

7 minut czytania

/ Muzyka

Wszystko śpiewa

Iga Batog

Pieśń jest nośnikiem tożsamości, a jej zbiorowe wykonanie tworzy wspólnotę. Nic więc dziwnego, że często sięga po nią Zygmunt Krauze, dla którego oczywiste jest społeczne oddziaływanie muzyki

Jeszcze 2 minuty czytania

,,Śpiew jest jednym z najbardziej skutecznych mechanizmów tworzenia więzi” – twierdzi Robin Dunbar, profesor psychologii ewolucyjnej Uniwersytetu Oksfordzkiego. Z indywidualnego śpiewania płynie wiele korzyści; obniżenie poziomu stresu, wsparcie regulacji emocjonalnej, budowanie poczucia własnej wartości. Jednak podejmowanie tej aktywności w grupie nie skutkuje jedynie poprawą ogólnego dobrostanu – wspólny śpiew staje się sposobem na budowanie porozumienia. Pieśń jest nośnikiem tożsamości, a jej zbiorowe wykonanie tworzy wspólnotę. Nic więc dziwnego, że często sięga po nią w swojej twórczości Zygmunt Krauze, dla którego oczywiste jest społeczne oddziaływanie muzyki. Kompozytor podkreśla, że jego utwory „są o czymś” – o czymś, co go drażni, boli, raduje. Jego najnowsza monograficzna płyta nosi tytuł „Konteksty”. Znalazło się na niej pięć kameralnych utworów zarejestrowanych przez Spółdzielnię Muzyczną contemporary ensemble pod czujnym okiem (i uchem) reżysera dźwięku Krzysztofa Sztekmilera.

„Konteksty” otwiera kompozycja najstarsza – „Song” z 1974 roku. Wstęp w postaci stanowczego instrumentalnego unisono pozornie ma mało wspólnego z tytułową pieśnią. Jednak po chwili jednorodna linia melodyczna rozgałęzia się, a przeplatane między instrumentami motywy powracają jak echo, tym razem nucone przez instrumentalistów. Stanowczy jednogłos pojawi się jeszcze dwukrotnie, jednak za każdym razem będzie spuentowany tą migotliwą, rozproszoną fakturą. Drobne różnice w partiach poszczególnych instrumentów upodabniają je do różnych wariantów tej samej pieśni, której nie sposób zapisać „prawidłowo”, bo każdy pamięta ją odrobinę inaczej.

Utwór „Quator pour la naissence” wyrasta z energicznego tematu fortepianu, kontrowanego przez przytłumione brzmienia klarnetu, skrzypiec i wiolonczeli. Pojawi się on także na samym końcu kompozycji, ale już odmieniony – bardziej wycofany, gwałtownie urwany. Tytuł i obsada utworu jednoznacznie zdradzają bezpośrednią inspirację – „Kwartet na koniec czasu” Olivera Messiaena, powstały i prawykonany w obozie jenieckim w Görlitz podczas drugiej wojny światowej. Krauze zapożyczył od Messiaena skład instrumentalny, jednak motywacja stojąca za powstaniem utworu jest zupełnie inna – są nią narodziny syna. Kompozytor proponuje antytezę dzieła francuskiego twórcy, gdzie koniec czasu staje sie początkiem, a eschatologiczny wymiar ustępuje poszukiwaniu nadziei tu, na Ziemi.

Zygmunt Krauze, Spółdzielnia Muzyczna contemporary ensemble, Konteksty, DUX 2024Zygmunt Krauze, Spółdzielnia Muzyczna contemporary ensemble, „Konteksty”, DUX 2024„Elegy 2022” i „De ira, de dolore” to najnowsze kompozycje na płycie, stworzone pod wpływem wojny w Ukrainie. Obie łączy także cytat z pieśni pochodzącej z terenów Rusi Czerwonej, ziemi przechodzącej z rąk do rąk, o złożonej tożsamości narodowo-etnicznej. „Elegy 2022” przeznaczone jest na trio fortepianowe, jednak kameralną obsadę muzycy nadrabiają ekspresją. Skrzypce i wiolonczela przejmują natarczywość uderzeń w klawisze fortepianu. Napięcie wzrasta, aż w partii pianisty pojawia się wspomniana pieśń – jedynie linia melodyczna bez akompaniamentu, samotna w swojej prostocie. Powróci później w smyczkach, tym razem „zabrudzona” skrawkami materiału muzycznego z początku utworu.

Zygmunt Krauze od lat dokłada kolejne cegiełki do procesu rozmontowywania sztywnego podziału na twórcę i wykonawcę w muzyce współczesnej. Jako pianista dołącza do muzyków Spółdzielni Muzycznej, by wspólnie z nimi wykonać „De ira, de dolore”. Elektronika jest tu jedynym źródłem długo wybrzmiewających, rozwijających się dźwięków. Motywy reszty instrumentów są fragmentaryczne i agresywne – świszczące początki dźwięków wydobywanych z instrumentów dętych, zgrzytanie smyczka, fortepian potraktowany perkusyjnie. Także cytat z pieśni w tej odsłonie ma niewiele z subtelności zasłyszanej w „Elegii”. Jest doniosły, natarczywy, wwierca się w uszy, intonują go skrzypce i flet piccolo. Krauze, skupiając się na sonorystycznych poszukiwaniach, ucieka od szablonowego dramatyzmu – w sekcji środkowej następuje chwila oddechu. Dużo tu ciszy, operowania opadającymi strukturami, niskimi rejestrami, pojedynczymi dźwiękami fortepianu.


Były już nawiązania do muzyki kameralnej i opracowania melodii ludowych. W „Poem of Apollinaire” Zygmunt Krauze postanawia zapożyczyć także słowo. Przemawia jednak własnym głosem – recytuje fragmenty poematu „Prześliczna rudowłosa” Guillaume’a Apollinaire’a. Kompozycja napisana została w 2016 roku, jednak słowa: ,,ja, co widziałem wojnę w artylerii i piechocie, który straciłem najlepszych przyjaciół w straszliwej bitwie”, nabierają nowego znaczenia w kontekście dwóch poprzedzających ją utworów.

W spójnej dźwiękowej tkance pojawiają się rozdarcia w postaci kolejnego znaku rozpoznawczego kompozytora – rozstrojonego pianina. Z jednej strony to ciekawy zabieg muzyczny, instrument w wyższych rejestrach nabiera perkusyjnego charakteru, a dźwięczące uderzenia w jego klawisze wyraźnie odróżniają się strojem od reszty zespołu; z drugiej – przywodzi on też na myśl upływający czas. Pod wpływem rozstrojenia pianino zamienia się w instrument mebel, o zakurzonym wnętrzu i skrzypiącej klapie, staje się symbolem zapomnienia i zaniedbania. Kiedy Krauze przerywa deklamacje na linijce ,,litości dla naszych błędów, litości dla naszych grzechów”, następuje rodzaj kadencji rozstrojonego instrumentu. Linia melodyczna pnie się z wysiłkiem w górę, melodia zniekształcona przez strój brzmi nieco sentymentalnie. Podstawiam pod nią obraz tapera grającego w opustoszałym starym kinie. Działa to zaskakująco dobrze.

Zygmunt Krauze, Spółdzielnia Muzyczna contemporary ensemble, fot. Grzegorz MartZygmunt Krauze, Spółdzielnia Muzyczna contemporary ensemble, fot. Grzegorz Mart

Płyta Spółdzielni Muzycznej i Zygmunta Krauzego zbiera pod jednym hasłem utwory pisane na przestrzeni niemal pięćdziesięciu lat, jest jednak wyjątkowo spójna. Kompozycje istniejące w różnych tytułowych kontekstach jednocześnie dobrze odnajdują się w dialogu. Są to utwory wymagające skupienia, wsłuchania się, często traktujące o rzeczach trudnych. Słuchanie ich w grudniowej czy styczniowej ciemności nie należy do najłatwiejszych zadań. Jednak w każdym z nich zawiera się też światełko nadziei, liryzm, piękna melodia. Jeśli czujecie się na siłach, to zachęcam do samodzielnego poszukiwania tych przebłysków optymizmu. Albo przynajmniej do sprawdzenia relaksującego potencjału śpiewu i ponucenia razem z muzykami Spółdzielni Muzycznej w początkowym „Song”.