Jessika Zychowicz zgłębia przemiany polityczne i kulturowe, jakie zaszły w Ukrainie od początku stulecia. Wychodzi od Pomarańczowej Rewolucji 2004 roku, po czym przeplata ze sobą wydarzenia ze świata polityki, sztuki i aktywizmu, popkultury i mediów, by zarysować panoramę zmian społeczno-politycznych nad Dnieprem. W książce „Sztuka, feminizm i rewolucje w Ukrainie XXI wieku” analizuje działalność ugrupowań artystyczno-aktywistycznych i praktyki pojedynczych artystek i artystów. Podkreśla ich rolę w procesach feministycznej emancypacji i kształtowania społeczeństwa obywatelskiego w Ukrainie doby dwóch rewolucji oraz trwającej wojny.
Zychowicz rozpatruje praktyki aktywistyczne i artystyczne w szerokim kontekście XX-wiecznych procesów historycznych, włącza je także w międzynarodowy dyskurs feministyczny (i intelektualny w ogóle). Przyznaje im jednocześnie suwerenność i podmiotowość, czego w teoretycznym ujęciu ukraińskich historii i kultury krytycznie brakowało (i nadal brakuje). Co szczególnie cenne, autorka opiera swoje stanowisko na doświadczeniu pobytu w Ukrainie, gdzie była naoczną świadkinią opisywanych wydarzeń i prowadziła rozmowy z uczestnikami dziejowych momentów.
Anglojęzyczny oryginał ukazał się w 2020 roku w Kanadzie pod tytułem „Superfluous Women: Art, Feminism and Revolution in Twenty-First-Century Ukraine”. Warto odnotować, że w wydaniu polskim z roku 2024, dwie dekady po pierwszym Majdanie, dziesięć lat po Rewolucji Godności i wybuchu wojny, zniknął fragment o „zbędnych kobietach”. Tę modyfikację można czytać przede wszystkim jako oderwanie od kontekstu kultury rosyjskiej (lisznij cziełowiek – motyw „zbędnego człowieka” charakterystyczny dla literatury rosyjskiej), a także jako dowód pozytywnych przemian w sferze praw kobiet w Ukrainie. Nie bez znaczenia jest zapewne również napięcie związane z okolicznościami, w jakich książka zjawiła się w Polsce: już po rozpoczęciu pełnoskalowej rosyjskiej inwazji.
Jessica Zychowicz, „Sztuka, feminizm i rewolucje w Ukrainie XXI wieku”. Przeł. Aleksandra Paszkowska, Karakter we współpracy z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 416 stron, w księgarniach od 3 lipca 2024Na okładce nowego wydania książki widnieje praca Włady Rałko z cyklu „Znaki”. Powstała w roku 2008, a więc pomiędzy dwiema ukraińskimi rewolucjami. W przeciwieństwie do serii „Dziennik kijowski” czy „Dziennik lwowski”, w których bezpośrednio odbijają się wydarzenia Majdanu i wojny, dzieła z cyklu „Znaki” zrodziły się w smutnej przestrzeni pomiędzy. Jak tłumaczy autorka, prace celowo nie zawierają żadnej wyraźnej semantyki, przynajmniej na pierwszy rzut oka. „Moim celem było uprzedzenie pytania «co to znaczy?», zamiast wyjaśnienia chciałam zaoferować brak sensu jako podatność i wyzwanie zarazem”. Prace Rałko są wolne od konkretnych znaczeń, poliwalentne, wymykają się ostatecznej interpretacji: „Moje znaki są dynamiczne jak piłki, uciekają z przygotowanych zawczasu szufladek. Trzymają swoje znaczenia na dystans, ale zawsze są gotowe podrzucić nam kilka propozycji. Czyni je to subtelnymi, zmiennymi, delikatnymi. Opierają się globalizacji, dostosowują do każdego z osobna” – tłumaczy artystka.
Książka Zychowicz – nad którą zaczęła pracować w tym samym 2008 roku – z zawartymi w niej przykładami, powiązaniami i krytycznymi refleksjami również przypomina zbiór takich znaków: sensy są wielorakie, akademickie współistnieje z praktycznym, kolektywne z indywidualnym. Publikacja nie wyczerpuje tematu procesów politycznych czy praktyk artystycznych. Niemniej szereg zjawisk, wydarzeń i dzieł opisanych przez Zychowicz, a przede wszystkim jej osobiste stanowisko w sprawie, mogą być dla czytelników punktem wyjścia do zrozumienia przebiegu nie tylko rewolucji, ale i pełnoskalowej wojny, która pochłania obecnie Ukrainę i jej kulturę. Jak pisze autorka: „Tekst pozostaje wciąż nieukończony: stanowi żywe archiwum, wspólny eksperyment z innymi piszącymi najnowszą historię trwającej rewolucji”.
Jeśli rewolucję można określić jako etap, w ramach którego ukraińska demokracja występowała w obronie swoich wewnętrznych granic we własnym kraju, to wojna zmusiła ją do obrony granic zewnętrznych. Na tle współdzielonych traum i zagrożeń zacieśniają się więzi Ukrainy z siostrzanymi krajami o podobnym historycznym bagażu sąsiedztwa z Rosją. Następuje również rewizja wzajemnych stosunków, w szczególności bliskich i trudnych relacji Ukrainy i Polski. Współpraca na polu artystycznym, już wcześniej intensywna, po inwazji gwałtownie przyspieszyła, przybierając postać tak wyrazistych gestów solidarności jak reprezentowanie Polski na 60. Biennale w Wenecji przez ukraińską Open Group i jej projekt „Repeat After Me” poświęcony doświadczeniu wojny.
Przedmowę do polskiego wydania „Sztuki, feminizmu i rewolucji” napisała Natalia Sielewicz, kuratorka Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Z perspektywy trzeciego roku konfliktu zbrojnego analizuje treść książki oraz rolę, jaką opisane przez Zychowicz zjawiska i procesy odegrały w społeczeństwie ukraińskim podczas agresji. Sielewicz otwiera swój tekst wspomnieniem gestów wzajemnego wsparcia: wieczoru solidarności z mariupolskim kolektywem Freefilmers w Solidarnym Domu Kultury „Słonecznik” w Warszawie oraz manifestacji przed teatrem w Mariupolu pod hasłem „Nigdy nie będziesz szła sama” (dewiza protestów przeciwko przemocy reprodukcyjnej w Polsce). To nie przypadek – właśnie solidarności i praktykom kolektywnym Zychowicz poświęca szczególną uwagę. Bez umiejętności samoorganizacji i współdziałania, nabytych podczas Majdanów i doskonalonych w trakcie wojny po 2014 roku, ukraińskie społeczeństwo nie przetrwałoby w roku 2022.
Wśród poprzedzających książkę mott autorka umieściła cytat ze swojej rozmowy z Nikitą Kadanem z 2019 roku: „Majdan jest Szkołą”. To całkiem wyczerpujące podsumowanie roli ruchów obywatelskich w społeczeństwie ukraińskim. Majdan nie zdążył zostać należycie zbadany i zrozumiany, a już przekształcił się w pisany krwią podręcznik oporu, jedności, przetrwania i emancypacji – podręcznik, który wciąż się tworzy. Turbulencje trwają w Ukrainie na tyle długo, że zdążyło się w tym okresie ukształtować kilka pokoleń artystek i artystów. Zastanawiając się nad istotnością kolorowych rewolucji, Zychowicz zauważa: „Kilka młodszych pokoleń wskazuje na Pomarańczową Rewolucję jako punkt zwrotny w ich życiu, wspominając początek XXI wieku zarówno jako inspirację, jak i wielkie rozczarowanie”. Paradygmat rewolucyjny ukształtował myślenie tych pokoleń – odcisnął piętno zarówno na postawach społecznych, jak i praktykach artystycznych.
Ideały i wyzwania obu Majdanów zaowocowały nawet stałym sformułowaniem „wartości Majdanu” – ucieleśniały one idee demokratyczne i pozwoliły wykrystalizować etyczny rdzeń, wokół którego toczy się dzisiejsza batalia. A jeśli spojrzeć na historię z perspektywy dekolonialnej, ciągnie się ona już kilka wieków. Choć w istocie antykolonialny opór trwa w Ukrainie od dawna, a działania zbrojne rozpoczęły się w 2014 roku, to właśnie inwazja z 24 lutego 2022 oraz jej kaliber doprowadziły do zmiany podmiotu tej wojny, sprawiły, że wywarła wreszcie wpływ na globalny dyskurs, w tym – feministyczny.
Można tę wojnę rozmaicie postrzegać i reagować na nią na różne sposoby, ale coraz trudniej ją ignorować. Z dzisiejszej perspektywy widać wyraźnie, że procesy, które rozpoczęły się w Ukrainie na początku wieku, głębią i zasięgiem wykraczają daleko poza problemy państwa czy nawet regionu. Ten historyczny moment poruszył pamięć, dzięki czemu doświadczenia wojen w Afganistanie, Iczkerii, Sakartwelo czy Syrii oglądamy teraz z nowych stron. Odpowiedzialność za nie-pamięć o tych wydarzeniach ponosi cały świat, w dużej mierze jednak my sami (piszę „my” jako członkini ukraińskiego społeczeństwa) – nosiciele i agensy wyuczonego nie-pamiętania i ignorancji. Rewizja pamięci historycznej oraz konieczność stworzenia warunków do zachowania pamięci o wydarzeniach, które rozgrywają się dziś, należą do kamieni węgielnych tej długiej rewolucji i wojny.
Przemiany społeczne i rozwój feminizmu w Ukrainie wiążą się nierozerwalnie z przemodelowaniem stosunku do postradzieckiej spuścizny oraz traum międzypokoleniowych, które w świetle trwającej wojny odsłaniają nieznane oblicza. Ukraińcy i Ukrainki musieli zmierzyć się z przeszłością równolegle z nowymi wyzwaniami, o czym szeroko pisze w swojej książce Zychowicz. Czytamy w niej o sposobach rewizji, dokumentacji i performowania tych doświadczeń w praktyce artystycznej.
Niewygodne dziedzictwo międzypokoleniowe, pamięć, cenzura i nieprzepracowana przeszłość to elementy wspólne doświadczeniom wielu osób. Zychowicz dedykuje książkę swoim babciom, którym odmówiono prawa do nauki na uniwersytecie, a także swoim rówieśniczkom – pisarkom i artystkom z całego świata – ignorowanym, bo odważyły się zabrać głos, szczególnie w Ukrainie i Polsce; tym, „które odeszły w niepamięć […] i tym, o których nie zapomniano – których słowa żyją w naszych słowach, abyśmy my nie zginęły”.
Jednym z narzędzi służących walce z zapomnieniem, o którym chciałabym wspomnieć, jest polskie archiwum cyfrowe Secondary Archive. W tym roku uzupełniono je o dział „Artystki na wojnie”, poświęcony ukraińskiej sztuce czasu pełnoskalowej inwazji. W napisanych specjalnie dla archiwum tekstach artystki opowiadają o pamięci i stratach, cielesności, śmierci, krajobrazach oraz traumie jako integralnej składowej doświadczenia łączącego różne generacje. Sana Szachmuradowa Tańska pisze: „Wskutek retraumatyzacji dystans między pokoleniami zanika, a ja uświadamiam sobie, że los trwa dłużej niż jedno ludzkie życie. W przypadku mojej ziemi jedna historia rodzinna nierzadko odzwierciedla historyczną dynamikę całego narodu. Czas zatacza kręgi, nie płynie liniowo: wraz z pełnoskalową inwazją na Ukrainę traumy różnych pokoleń ożywają, a ramowe scenariusze historii się nie zmieniają”.
Marharyta Połowinko – kolejna z artystek obecnych w archiwum, a także sanitariuszka ochotniczka, która działa na pierwszej linii ewakuacji, wywożąc rannych z najbardziej niebezpiecznych obszarów – po 24 lutego 2022 zaczęła malować krwią. W komentarzu do swoich prac opisuje specyfikę pamięci o traumie: „Wojna, niczym reflektor, rzuciła światło, sprawiła, że wszystko się uwidoczniło, skupiło w jasnym polu: zagadnienia traumy, jednostki, peryferii, prywatnego i zbiorowego. Chciałabym, żeby ludzie mogli zetrzeć krew z tych prac, tak żeby pozostał tylko niewymazywalny ślad. Kiedy zaczynam malować, krew jest jaskrawoczerwona. Tak jak wspomnienie traumy. Potem obraz płowieje, staje się brązowy albo nawet zielony. Wspomnienie traumy również pozostaje, ale zmienia nasycenie, zmienia barwę. Gdy dzieje się coś złego, pragniemy niezwłocznie to wykasować. Ale z czasem przeradza się to w doświadczenie, które chcemy zachować”.
Rozmowa o artystkach na wojnie unaocznia wyzwania, przed jakimi stoi społeczeństwo i myśl liberalna. Kobiety artystki, które są nie tylko cywilkami, lecz także częścią kadry wojskowej, walczą jednocześnie o niepodległość kraju i swoje prawa w armii. Siły Zbrojne Ukrainy notują dziś jeden z najwyższych na świecie odsetków kobiet wojskowych (z uwzględnieniem armii krajów NATO) i można zauważyć stałą tendencję do zwiększania ich liczebności. Gros z nich to ochotniczki. Kobiety w SZU służą na stanowiskach bojowych (dyskryminujące prawo ograniczające dostęp Ukrainek do funkcji bojowych zniesiono w 2018 roku pod naciskiem ruchu weteranek). W porównaniu z rokiem 2014 liczba oficerek jest zaś siedem razy większa. Według statystyk ideę równouprawnienia kobiet i mężczyzn w wojsku w 2018 roku wspierało 53% obywateli i obywatelek, w 2023 było to już 80%. Przychylne nastawienie do kobiet służących w SZU deklaruje dziś 85% pytanych. Organizacje wolontariackie i fundacje walczące o równe prawa dla osób queer w wojsku, jak Ukrainian LGBTIQ+ Military, lub działające na rzecz zaspokojenia palących potrzeb kobiet na służbie (Women’s March, Veteranka, Zemlyachky, Arm Women Now itp.), nabierają charakteru powszechnej formy solidarności.
Procesy te wciąż się toczą, ale pełnoskalowa inwazja nadała im nowy wymiar. Obok jednoczenia i współdziałania dochodzi do atomizacji, zarysowuje się przepaść między doświadczeniami cywilów i wojskowych, obserwatorów i uczestników. Obok wiary w siłę sztuki i aktywizmu pojawia się rozczarowanie, zmęczenie i zwątpienie tych, którzy porzucili swoje dawne życia i sztukę, by inni mogli dalej swobodnie żyć i pracować. Mimo wyczerpania ciągle jednak stawiają opór.
Przykładem niech będzie historia malarki Sofiji Pomohajbo: najpierw, jako niespełna dwudziestolatka, brała udział w Rewolucji Godności, udzielając pomocy medycznej rannym protestującym, potem, pierwszego dnia pełnoskalowej agresji, wstąpiła do wojska jako ochotniczka. Artystka, która została żołnierką, jednocześnie walczy o niepodległość kraju i domaga się swoich praw jako kobieta w armii. W jednym z postów w social mediach wiosną 2024 roku Sofija pisała: „Wymyślają, jak mogłabym się wymigać od służby. Najczęściej pada: «dzieci musisz rodzić, kiedy zamierzasz to zrobić?». Znaczy się: «kombinuj, jak stąd zwiać». Odpowiadam, że odejdę z wojska, kiedy wszyscy, którzy poszli do niego razem ze mną, zostaną zdemobilizowani. Nie należy mi się więcej współczucia niż im. Szkoda mojego życia? Straconej kariery? Zdrowia? Żal ryzykować? Jeśli mój talent tak ci leży na sercu, jeśli moja płeć i wygląd sprawiają, że chcesz dla mnie normalnego życia – miej tyle samo wrażliwości wobec tych, którzy zaczynali tak samo i wszystko poświęcili, i to znacznie wcześniej (przed 2022 niemal nikt się nad walczącymi nie pochylał). Zalejcie wojskowe centra rekrutacyjne swoimi aplikacjami, walcie do komisji, żeby was wcielili. Nie, nie będę wyjątkiem, który odejdzie. Jestem wyjątkiem, który zwraca waszą uwagę, który podlega tym samym zasadom, co wszyscy inni tutaj, nawet jeśli to wkurzające i przerażające”.
Ten przykład ilustruje dwa problematyczne aspekty związane z obecnością kobiet (w tym artystek) w armii: po pierwsze ‒ wspomniana wcześniej kwestia równości płci i tożsamości narodowej; po drugie – walka o równość nie tylko na polu praw, ale i obowiązków. Podmiotowość kobiety żołnierki pozwala jej stawać w obronie zarówno kobiet, jak i mężczyzn, w różnych okolicznościach dyskryminowanych ze względu na płeć.
Ta wojna niesie ze sobą tragiczną sprzeczność między procesami demokratyzacji i emancypacji (w imię których się toczy) a trudnymi warunkami, w jakich znajduje się pogrążone w zbrojnej zawierusze społeczeństwo. Trudno zagwarantować poszanowanie praw i wolności w czasach regulacji, mobilizacji i surowego rygoru, niezbędnych do przetrwania kraju w sytuacji krytycznej. Znalezienie równowagi między krajem, który musi przetrwać, a krajem, w którym ludzie będą chcieli później żyć, to niewiarygodnie trudne zadanie dla wyniszczonego walką społeczeństwa, ale – kosztem nadzwyczajnych wysiłków – poszukiwania trwają.
Złożoność tych procesów często bywa niezrozumiała dla zagranicznych widzów tej wojny i w tym sensie książka Jessiki Zychowicz to cenny wkład w umożliwienie porozumienia. Przywołam jeszcze jedną myśl z przedmowy Natalii Sielewicz, która słusznie zauważa, że przykładanie starych szablonów do cudzego doświadczenia, wymagającego dopiero przepracowania, jest niewłaściwe: „Po upadku ZSRR, a tym bardziej po Pomarańczowej Rewolucji i Rewolucji Godności, stało się jasne, że tam, gdzie toczy się antykolonialna walka, kobiety bardzo często odmawiają oddzielenia narodowej niepodległości od równości płci, co niejednokrotnie spotykało się z niezrozumieniem ze strony zachodnich feministek. Ta specyficzna optyka wymaga od nas przemyślenia nowych sojuszy i budowania międzynarodowej solidarności, tym bardziej że ukraińskie postrzeganie idei narodu bardzo często nie pokrywa się z rozumieniem nacjonalizmu w zachodnich paradygmatach akademickich i feministycznych”.
Przypominam sobie tekst Judith Butler „O wojnie w Ukrainie”, napisany wiosną 2022 roku. Autorka jasno deklaruje w nim poparcie dla Ukrainy, wciąż jednak ma nadzieję na dezercję rosyjskich żołnierzy, na sprzeciw w samej Rosji, który pomoże Ukrainie wygrać: „Szczerze życzymy ukraińskiemu ruchowi oporu zwycięstwa w prowadzonej przez Rosję wojnie, ale jeszcze bardziej pragniemy, by fale aksamitnej rewolucji przelały się przez zastępy rosyjskiej armii, dając życie nowemu pokoleniu obdżektorów. Odmowa prowadzenia działań zbrojnych przez rosyjskich żołnierzy byłaby zwycięstwem nie tylko dla Ukrainy, ale też dla społeczności międzynarodowej, dla sprawiedliwości i przyszłości, w jakiej wszyscy chcielibyśmy żyć”.
Z ponurą ironią, która nie pozwala mi się poddać rozpaczy, myślę o tym, że prawie trzy lata później, mimo ciężkich strat, rosyjska armia nadal przeprowadza „mięsne szturmy”, raz po raz uzupełniając swoje szeregi nowymi zasobami ludzkimi, które wcale masowo nie zdezerterowały i nie wznieciły buntu przeciwko reżimowi; że dochodzi do pierwszych starć między ukraińskim wojskiem a żołnierzami z Korei Północnej, którzy przystępują do wojny po stronie Rosji; i że Stany Zjednoczone po raz drugi w historii wybierają na prezydenta Donalda Trumpa. Rewolucje nie wybuchają wszędzie tam, gdzie byśmy sobie tego życzyli, nierzadko też biegną na przekór wartościom demokratycznym.
Tej jesieni w Kijowie odbyła się międzynarodowa konferencja YES. Jedną z prelegentek była Hanna Wasyk ‒ sanitariuszka, w dawnym, cywilnym życiu menadżerka sztuki i kuratorka. W swoim wystąpieniu wygłosiła między innymi następujące tezy: „Trzecia wojna światowa już się rozpoczęła – jest testem, czy bezpieczniki chroniące wartości demokratyczne działają. Testem tego, czy morderstwa, gwałty i okupacja są we współczesnym świecie akceptowalne. Dla Ukrainy są niedopuszczalne, dlatego wystąpiliśmy w obronie wartości. Wartości definiują światopogląd i nie mogą podlegać modyfikacjom w zależności od korzyści lub interesów. Ludzi dorosłych cechuje odpowiedzialność. Ten panel wojskowych to panel ludzi dorosłych, którzy wzięli odpowiedzialność nie tylko za nas, ale i za cały demokratyczny świat, aby kupić czas na podjęcie właściwych decyzji. W szkole uczono nas, że Europa jest stara. Mam nadzieję dożyć chwili, w której dowiedzie, że jest nie tylko stara, ale też dorosła”.
W tej perspektywie wieloletni rewolucyjny i militarny opór Ukrainek i Ukraińców (przy wsparciu społeczności międzynarodowej) jawi się jako kwintesencja obrony praw obywatelskich, wolności i wartości życia samego w sobie. Trwa w kontrze do odwiecznej imperialnej nekropolityki traktującej człowieka jako zasób. Dlatego też wykracza daleko poza czysto terytorialny dyskurs, który poszukiwacze prostych rozwiązań i szybkiego pokoju próbują dziś narzucić Ukrainie i światu. Jak podkreśla sama Zychowicz w epilogu do polskiego wydania: „Jesteśmy bowiem świadkami nie rewolucji/wojny, ale wojny rewolucyjnej, w ramach której różne rewolucje (bolszewicka, upadek ZSRR, Pomarańczowa) skumulowały się na Majdanie w 2014 roku i wciąż poszerzają horyzont tego, co politycznie możliwe; tego, co można sobie wyobrazić w XXI wieku. To nie jest projekt utopijny, ale przeżywana rzeczywistość. Rewolucjoniści i rewolucjonistki toczą wojnę w imię tych zasad, które zebrały wszystkich na Majdanie. Również z tego powodu negocjacje z Putinem nigdy nie będą możliwe”.
Przełożyła Katarzyna Fiszer
Dział ukraiński powstaje dzięki dofinansowaniu Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego oraz Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu.