Skip to main content

VIRA BALDYNIUK: Jesteś autorem książki o dzielnicach kulturalnych i kreatywnych. Co sprawiło, że zająłeś się studiami miejskimi i procesami gentryfikacyjnymi? 
BASILE MICHEL: Zaczynałem od geografii społecznej, ale zawsze interesowałem się stykiem przestrzeni miejskich i kultury. Sztukę uważam za kluczowy element życia w społeczeństwie. Za źródło emancypacji i wskaźnik wyzwań stojących przed współczesnym miastem, takich jak gentryfikacja, nierówności społeczno-przestrzenne itd.

Koncentruję się raczej na mniejszych inicjatywach, różnorodnych stowarzyszeniach i kolektywach, lokalnych instytucjach, by badać ich wpływ na miasto w kontekście zmiany społecznej, rozwoju gospodarczego i transformacji przestrzeni. Obserwuję, jak niektóre dzielnice doświadczają wyższej koncentracji działań kulturalnych niż inne. To fascynujące, jak ewoluują te obszary, czasem ulegając gentryfikacji, a czasem przeciwnie, harmonijnie się rozwijając. Działam dużo w terenie – chodzę po ulicach, odwiedzam placówki kulturalne, obserwuję zarówno wydarzenia, jak i życie codzienne dzielnic. Staram się uchwycić kwintesencję miejskiego życia poprzez bezpośrednią obserwację i szczegółowe wywiady z mieszkańcami, odbiorcami wydarzeń kulturalnych i lokalnymi władzami. Prowadzę również badania online. Często sam lokalizuję istotne ośrodki kulturalne, ponieważ nie istnieją szczegółowe dane czy mapy takich miejsc. Sam więc je tworzę. Uzyskane w ten sposób informacje są kluczowe dla zrozumienia, jak dynamiki artystyczne i kulturalne wpływają na miasto i współkształtują je.

Perspektywy artystów i lokalnych władz wydają się zwykle całkowicie przeciwstawne. Urzędnicy są często przekonani, że wspierają artystów, podczas gdy ci drudzy czują się pominięci, a nawet zdradzeni. Jakie były twoje doświadczenia w tym względzie?
W wielu przypadkach – zwłaszcza spontanicznie powstających dzielnic artystycznych – artyści wcale nie szukają wsparcia. Wręcz przeciwnie, opierają się instytucjonalizacji i wybierają wolność niezależnego działaniaPierwsze badania terenowe prowadziłem właśnie w takim miejscu. W Nantes, w dzielnicy Olivettes, tętniącej życiem, oddolnie powstałej kolonii artystów, architektów, niezależnych przedsiębiorców i projektantów. Mieszkańcy uważają, że Olivettes ma prawdziwego ducha – w odróżnieniu od sąsiedniej, usankcjonowanej przez państwo dzielnicy artystycznej. 

Quote icon
Działam dużo w terenie – chodzę po ulicach, odwiedzam placówki kulturalne, obserwuję zarówno wydarzenia, jak i życie codzienne dzielnic. Staram się uchwycić kwintesencję miejskiego życia

Po Francji zająłeś się Chinami. 
Badania w Nantes, Grenoble i Marsylii zajęły mi trzy lata, równolegle z pisaniem doktoratu. Potem przeprowadziłem się do Chin, gdzie dostałem pracę na Uniwersytecie Ningbo, więc w sposób naturalny zacząłem studiować podobne przypadki w Szanghaju i Pekinie. Obecnie prowadzę zakrojone na szeroką skalę badania terenowe w północno-wschodnich dzielnicach Paryża, takich jak Canal de l’Ourcq i Romainville. 

Basile MichelBasile Michel

Basile Michel

doktor geografii i wykładowca na Uniwersytecie Cergy w Paryżu z tytułem profesora zwyczajnego, a także członek laboratorium PLACES i pracownik naukowy w laboratorium Espaces et Sociétés. Jego badania skupiają się na związkach pomiędzy sztuką, kulturą i kreatywnością w miastach. Jest autorem książki „Dzielnice kreatywne i kulturalne. 
Wieloznaczność sztuki i kultury w mieście postindustrialnym” oraz licznych artykułów naukowych.

Basil Michel 
będzie gościem Apteki Designu na spotkaniu autorskim, które odbędzie się we wtorek 22 października o godz. 18.00.   

Czy władze wykorzystują wyniki twoich badań?
Czasem tak. Na przykład w Canal d’Ourcq pracowałem z placówkami kulturalnymi i lokalną agencją turystyczną nad wspólnym projektem stworzenia dzielnicy kulturalnej. Zaprosili mnie jako eksperta, bym naświetlił cechy charakterystyczne tamtejszego życia społecznego i artystycznego. Była to cenna okazja dodania czegoś od siebie, zanim projekt się zaczął, i następnie obserwowania, jak rozwija się w praktyce.

Czy procesy, które badasz, przebiegają w podobny sposób w Europie i Azji, czy się od siebie różnią? 
Kontekst azjatycki jest rzeczywiście wyjątkowy. Realia ekonomiczne, polityczne i urbanistyczne różnią się tam nawet na poziomie regionalnym. Są jednak pewne podobieństwa w dynamice procesów, zwłaszcza w grze między sztuką i rozwojem miast. Gentryfikację powodowaną przez masową turystykę widać zarówno w Szanghaju, jak i Paryżu, i w obu miejscach proces ten ma bardzo podobny przebieg.

W Szanghajskiej dzielnicy M50 artyści zajęli opuszczone przestrzenie poprzemysłowe. Potem to jednak władze przejęły nad nimi kontrolę i okolica znacznie się zmieniła. Wielu artystów przeprowadziło się na wieś, by przed tą kontrolą uciec, a dzielnica stała się bardziej zorientowana na turystykę niż na rzeczywistą działalność artystyczną. Dzisiaj miejsca takie jak M50 czy Dzielnica 798 w Pekinie należą do głównych atrakcji turystycznych Chin. Stanowią integralną część oficjalnego wizerunku miast i przyczyniają się do promocji chińskiej sztuki współczesnej na świecie. Różnorodność twórczej aktywności na tych obszarach jest uderzająca – współegzystują tu malarstwo, rzeźba, tradycyjna sztuka chińska i dzieła współczesne. A jednak mamy tu przykład raczej kohabitacji niż realnej współpracy, bo każdy z artystów prowadzi własne, zorientowane na turystów przedsięwzięcie. Według oficjalnych chińskich danych te dwie dzielnice odwiedzane są rocznie przez ponad 300 tysięcy osób, z czego ponad jedna piąta to obcokrajowcy.

Quote icon
Gentryfikację powodowaną przez masową turystykę widać zarówno w Szanghaju, jak i Paryżu, i w obu miejscach proces ten ma bardzo podobny przebieg

Od 2005 roku Chińska Partia Komunistyczna aktywnie wspiera branże kreatywne, by budować miękką siłę, napędzać wzrost gospodarczy i rewitalizację. To właśnie partia, wspierając obecność artystów, galerii i placówek kulturalnych, sprawiła, że dawne strefy przemysłowe takie jak M50 zamieniły się w atrakcje turystyczne. W tym sensie podejście jest tutaj podobne do tego w Europie: kultura jest instrumentalizowana na potrzeby rozwoju miejskiego i gospodarczego.

Dzielnica M50 w Szanghaju / fot. Basile Michel

W ostatnich latach obserwujemy zanikanie praktyki skłotowania. Rosnące koszty energii i zmieniające się potrzeby kulturalne sprawiają, że działające od dawna księgarnie, kafejki i galerie w tych przestrzeniach znikają z miejskich map. 
Faktycznie ilość przestrzeni dostępnych dla niezależnych artystów zmniejsza się w ostatnim czasie pod naciskiem projektów rewitalizacyjnych i gentryfikacji. Wiele pustostanów zajmowanych jest przez tymczasowe projekty kulturalne zlecane przez deweloperów albo samorządy. Liczne tego przykłady znaleźć można w Paryżu i okolicach, gdzie plenią się prowizoryczne placówki kulturalne, niby artystyczne, a tak naprawdę komercyjne.  

Quote icon
W wielu przypadkach – zwłaszcza spontanicznie powstających dzielnic artystycznych – artyści wcale nie szukają wsparcia. Wręcz przeciwnie, opierają się instytucjonalizacji i wybierają wolność niezależnego działania

Projekty tego typu pojawiają się zwykle przed deweloperami, ale niestety również przed samymi artystami. Dzięki nim zyskują oni wprawdzie tymczasowe pracownie i platformy do dzielenia się swoją sztuką, mają one jednak krótki żywot. W efekcie twórcy znajdują się w sytuacji ciągłego poszukiwania miejsca, zwykle na jeszcze większych peryferiach.

Rewitalizacje

Cykl tekstów poświęcony problematyce rewitalizacji powstaje we współpracy z Krakowskim Biurem Festiwalowym, miejską instytucją kultury, która współtworzy program społeczno-kulturalny w dzielnicy Wesoła. Jednym z głównych projektów realizowanych w tej dzielnicy jest Apteka Designu, która integruje środowisko designerów różnych dziedzin. Stanowi epicentrum działań rewitalizacyjnych, w których dizajn wykorzystywany jest do projektowania i wdrażania zmian na Wesołej

Czyli oceniasz takie przedsięwzięcia jednoznacznie negatywnie?
Z perspektywy rozwoju miast te projekty mają aspekty pozytywne: rewitalizują porzucone przestrzenie, tworzą korzystny wizerunek sztuki i zapobiegają powstawaniu niepożądanych skłotów. Główne wyzwanie polega jednak na ustaleniu, kto jest beneficjentem tych procesów – artyści, mieszkańcy, deweloperzy, czy władze lokalne. Cele bywają różne, od rozwoju rynku nieruchomości po wzbogacanie życia kulturalnego i społecznego lokalnej społeczności. W niektórych przypadkach w grę wchodzi autentyczne zaangażowanie społeczne, a sztuka istotnie wzmacnia społeczną spójność.

Problematyczny pozostaje również zakres artystycznej swobody. Tolerancja prywatnych inwestorów dla krytycznego myślenia bywa ograniczona. Co więcej, takim projektom często towarzyszy komercyjna, festynowa atmosfera, a sama sztuka schodzi na drugi plan. Niektórzy artyści odmawiają udziału w takich przedsięwzięciach, ale inni nie mają wyboru. 

Kluczowy jest podtytuł mojej książki – „Wieloznaczność sztuki i kultury w mieście postindustrialnym” – odzwierciedlający nierówną i złożoną relację sztuki z miastem. Artyści tkwią w samym sercu tej ambiwalencji, chcąc nie chcąc, stają się częścią spekulacji na rynku nieruchomości. 

Quote icon
Artyści tkwią w samym sercu ambiwalencji, chcąc nie chcąc, stają się częścią spekulacji na rynku nieruchomości

W książce krytykujesz Globalną Sieć Dzielnic Kulturalnych i podobne próby tworzenia katalogów dobrych praktyk. Jakie są według ciebie zalety i wady międzynarodowego sieciowania się miast?
Dialog i wymiana kulturalna są podstawą miejskiej różnorodności, ale musimy oprzeć się pokusie prostego powielania rozwiązań, które zostały wdrożone gdzie indziej. Polityka urbanistyczna powinna być dostosowywana do szczególnego kontekstu danego miasta, bo nie istnieje uniwersalny „najlepszy model”, który da się wszędzie powielić. A niestety często schemat bywa podobny – tereny poprzemysłowe i dystrykty robotnicze przekształcane są w modne dzielnice, gdzie od sztuki i kultury ważniejsze stają się ceny nieruchomości, turystyka i zysk ekonomiczny

Powielanie rozwiązań wymaga często planowania twórczości artystycznej, której zaplanować przecież się nie da. Pozostawienie pewnych obszarów bez określonego planu, by inicjatywę mogli przejąć artyści i inni uczestnicy gry o miasto, zdecydowanie bardziej sprzyja autentycznej twórczości, niż gdy obszary te są odgórnie kształtowane. Potrzebna jest tu delikatna równowaga – wspieranie działalności artystycznej bez popadania w ciężką instrumentalizację, kiedy to sztuka staje się jedynie narzędziem dla marketingu i brandingu turystycznego.

Quote icon
Pozostawienie pewnych obszarów bez określonego planu, by inicjatywę mogli przejąć artyści i inni uczestnicy gry o miasto, zdecydowanie bardziej sprzyja autentycznej twórczości

We Francji mamy liczne przykłady obszarów o charakterystycznym układzie – dzielnice typu faubourg – z małymi uliczkami i sklepikami, zbudowane dla robotników we wczesnej fazie rewolucji przemysłowej. Miejski pejzaż odziedziczony po czasach industrialnych dodatkowo sprzyja kontaktom, jak choćby w dzielnicy Panier w Marsylii. Wąskie ulice, małe mieszkania, przestrzeń publiczna w posiadaniu mieszkańców – cała ta bliskość codziennych kontaktów doprowadziła do powstania szczególnych relacji sąsiedzkich, czasem dobrych, a czasem trudnych. Dzisiaj, gdy te obszary stały się dzielnicami centralnymi, pojawiły się projekty, których celem jest przemyślenie na nowo ich funkcjonalności i roli w miejskim krajobrazie. Wzięcie pod uwagę szczególnej historii, miejskiej konfiguracji i społecznej geografii dawnych faubourgów wydaje się warunkiem koniecznym przy planowaniu tutaj sensownych rozwiązań. 

Co do Globalnej Sieci Dzielnic Kulturalnych – zapewne oferuje ona przestrzeń na wymianę i dyskusję pomiędzy rozmaitymi operatorami kulturalnymi i miejskimi. Jednak ten typ usieciowienia przyczynia się też do transferowania modelu dzielnicy kreatywnej wykorzystywanej przez prywatnych deweloperów. Sposoby rozwijania i planowania miast ujednolicają się. Nie wspomnę już o społecznych konsekwencjach takich polityk. 

Canale do L'OurcqCanale do L'Ourcq / fot. Basile Michel

Dzielnicom artystycznym zależy na widzialności, by przyciągać publiczność. Jednak gdy już staną się popularnymi miejscami z Instagrama, dochodzi, jak wspominałeś, do ich gentryfikacji. Czy to nieuniknione?
Badania pokazują, że chociaż artyści przyczyniają się do budowania atmosfery i widzialności danej okolicy, to odgrywają niewielką rolę w napędzaniu samej gentryfikacji. Głównym motorem jest tu wolny rynek nieruchomości. Artyści kształtują publiczny wizerunek dzielnicy, ale projekty rewitalizacyjne są ostatecznie wynikiem decyzji politycznych. To one określają, kto skorzysta na projekcie i co stanie się z miejscową ludnością, zwłaszcza z mieszkańcami o niższych dochodach. Często celem jest stworzenie miasta atrakcyjniejszego dla inwestorów, turystów i bogatszych warstw społecznych. Jest to proces złożony, ale nie automatyczny. Podejmowane są czasem inicjatywy mające na celu ograniczenie go: promowanie budownictwa społecznego czy rezerwowanie przestrzeni dla artystów. Trudno jednak o rozwiązania, które mogłyby realnie przeciwdziałać gentryfikacji.

Quote icon
Artyści przyczyniają się do budowania atmosfery i widzialności okolicy, ale odgrywają niewielką rolę w napędzaniu samej gentryfikacji. Głównym motorem jest tu wolny rynek nieruchomości

W swojej książce opisujesz dzielnice w Bristolu i Nantes, gdzie to się udało. 
W Bristolu oddolna grupa o nazwie Republika Ludowa Stokes Croft stworzyła przestrzeń spontanicznego dialogu między artystami i mieszkańcami, promującą lokalne dziedzictwo i wartości wspólnotowe. Utworzyli kolektyw, by dać odpór prywatnym inwestorom, którzy chcieli zarabiać na dzielnicy. Zakupili wspólnie kilka budynków, które następnie udostępnili lokalnej społeczności. W swoją działalność zaangażowali licznych artystów. Bazowali na lokalnej historii i tradycji, wykorzystali popularność graffiti w miejskim krajobrazie. Organizowali konkursy i wydarzenia kulturalne, do komunikacji wykorzystali internet i media społecznościowe. 

Podobna historia wydarzyła się w przywoływanym już tutaj Nantes, które ma dwie dzielnice kulturalne, położone na przeciwnych brzegach rzeki: jedna jest wynikiem świadomej polityki urbanistycznej, druga – Les Olivettes – powstała oddolnie. W Olivettes podejście kolektywne umożliwiło artystom i przedsiębiorcom podzielenie się kosztami własności. Aktywiści podnajmują przestrzenie artystom i projektantom po uczciwych stawkach, którzy dzięki temu mogą zostać w dzielnicy pomimo coraz wyższych czynszów. 

ccc cccBasile Michel, „Dzielnice kreatywne i kulturalne. Wieloznaczność sztuki i kultury w mieście postindustrialnym”. Przeł. Paweł Łopiński, Wydawnictwo Wysoki Zamek, 212 stron, w księgarniach od listopada 2023 A czy starzenie się społeczeństwa także wpływa na rozwój miast? 
Tak, rosnąca średnia wieku może mieć poważne konsekwencje, zwłaszcza dla dzielnic kulturalnych, które zwykle są głośne, pełne koncertów, festiwali i wydarzeń. Emeryci mieszkający od zawsze wzdłuż Canal de l’Ourcq w Paryżu po prostu się stamtąd wyprowadzili, gdy dzielnica zmieniła swój charakter. To z kolei przywołuje pytanie o dostępność placówek kulturalnych dla osób starszych. Jeżeli chcemy tworzyć miejsca otwarte na każdego, to musimy zrównoważyć potrzeby rozmaitych grup wiekowych w ramach danej społeczności.

Studia nad miastem to dziedzina niebywale dynamiczna. Weźmy na przykład Richarda Floridę, który w 2002 roku napisał „Narodziny klasy kreatywnej”. Po latach podjął ten sam temat w książce „The New Urban Crisis”, przyznając, że się mylił i podkreślając znaczenie transportu publicznego, dostępności mieszkań, dobrze opłacanych usług itd. dla jakości życia w mieście. Miałeś podobnie? 
Związek między sztuką, miastem i mieszkańcami to rozległy temat i czuję, że dopiero go poznaję. Zaskoczyła mnie wszechobecna siła neoliberalizmu. Na początku badań nie zdawałem sobie w pełni sprawy z jego mocy i wpływu, jaki ma na urbanistykę. Po latach pracy w terenie wiem, jak głęboko zakorzeniona jest instrumentalizacja kultury w zarządzaniu miastem. Ten trend był szczególnie wyraźny w ciągu ostatniej dekady, kiedy polityka kulturalna notorycznie wykorzystywała sztukę jako narzędzie do budowania marki — nieraz kosztem inkluzywności. Chociaż sposoby wdrażania takich rozwiązań podlegały korektom, to duża część tej logiki przetrwała i ma się dobrze. 

Quote icon
Po latach pracy w terenie wiem, jak głęboko zakorzeniona jest instrumentalizacja kultury w zarządzaniu miastem

Oczywiście w różnych częściach świata jest inaczej. Na przykład we Francji miasta są nieco bardziej chronione niż w Stanach Zjednoczonych, gdzie dynamika zmian jest wyjątkowo gwałtowna. Ale neoliberalizm jest obecny również we Francji. Przykro jest patrzeć, jak miasta zamiast współpracować, konkurują ze sobą, by przyciągnąć odwiedzających, bo starają się przetrwać w ramach komercyjnej logiki. Żyjemy w świecie naznaczonym konkurencją, segregacją, napięciami i rozbiciem społecznym.

Mimo to relacja między sztuką a miastami pozostaje ambiwalentna i może być korzystna dla lokalnych społeczności. Skrzyżowanie tych złożonych procesów pozostaje dla mnie jako badacza fascynujące. Rozwijam teraz badania nad projektami kulturalnymi, które mają na celu wyjście poza to neoliberalne „kreatywne miasto”, którego głównym celem jest potęgowanie rozwoju gospodarczego.

Tekst powstał we współpracy z KBF – instytucją kultury miasta Krakowa prowadzącą działania społeczno-kulturalne w dzielnicy Wesoła i zapraszającą do Apteki Designu.

xx

 

Tagi

Numer wydania

397

Data

październik 2024

Czytaj też