ANASTASIA PLATONOVA: Julio, zacznijmy od tego, jak zmieniło się Muzeum Sztuki im. Bohdana i Warwary Chanenko w ciągu dwóch i pół roku twojej w nim pracy. Jaka była twoja wizja muzeum jesienią 2021 roku, kiedy zaczęłaś tam pracować? Jakie były wyzwania związane z instytucjonalnym restartem placówki?
JULIA VAHANOVA: Moje wejście do Muzeum Chanenków było szybkie – jesienią 2021 roku zostałam powołana do pełnienia obowiązków dyrektorki, a nieco później miał zostać ogłoszony konkurs na to stanowisko. Zgodziłam się, ponieważ interesuje mnie praca z instytucjami muzealnymi i ich zespołami. Konkurs rzeczywiście został wkrótce ogłoszony. Ostatnim dniem składania dokumentów był 24 lutego 2022 roku.
Wśród strategii i celów, z którymi przystąpiłam do konkursu zimą 2022 roku, są rzeczy, które pozostały niezmienione do dziś. To wszystkie kwestie związane ze znaczeniem muzeum dla społeczeństwa i otwartością kultury. Rzeczywiście, muzea są czasami słusznie oskarżane o to, że nie są otwarte na publiczność zewnętrzną. Wydawało mi się (i nadal wydaje) bardzo ważne, aby opracować własną formułę otwartości Muzeum Chanenków, która odpowiadałaby istocie muzeum i była zrozumiała dla publiczności. Te ponad dwa lata pełnoskalowej wojny były dla nas wszystkich prawdziwym sprintem. Bardzo szybko dorośliśmy i wiele ważnych decyzji musieliśmy podejmować w ekspresowym tempie. To czas ogromnej nowej odpowiedzialności.
W jaki sposób podczas wojny zdałaś sobie sprawę z konieczności transformacji Muzeum Chanenków? Czy były jakieś konkretne momenty, w których poczułaś, że zyskało ono nowe życie?
Odpowiedź na to pytanie podzieliłabym na dwie części. Jest dystans sprinterski, który pokonujemy od dwóch lat. Kiedy nieustannie gasisz pożary lub kiedy rosyjski pocisk zbliża się na odległość 20 metrów, nie możesz obiektywnie ocenić postępów swojej instytucji. Oczywiście masz szacunek i miłość do niej, masz system wartości, w ramach którego działasz, masz priorytety (podczas wojny jest to dla nas bezpieczeństwo zespołu, bezpieczeństwo kolekcji, relacje z naszymi społecznościami muzealnymi itp.). Starasz się zrozumieć, co ta instytucja może zrobić tu i teraz, w środku wojny. Po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji, kiedy wszystkie ukraińskie muzea zostały zmuszone do usunięcia i ukrycia stałych ekspozycji, zdaliśmy sobie sprawę, że jedyną możliwą drogą jest praca ze sztuką współczesną. Muzeum Chanenków jest akademickim muzeum klasycznej sztuki wschodniej i zachodniej i do 2022 roku nigdy nie pracowaliśmy ze sztuką aktualną.
Jednak, co dla mnie ważne, nie zaczęliśmy pracować ze sztuką współczesną tylko dlatego, że jedynie ona była dostępna. Naszą pierwszą wojenną wystawę zorganizowaliśmy latem 2022 roku, kiedy Kijów był w połowie pusty i wymarły. Przyjrzeliśmy się Charkowowi, który nie przestał działać pomimo codziennego ostrzału i bliskości rosyjskiej granicy: tamtejsze instytucje kulturalne były bardzo aktywne, jednocześnie widać było, że przemyślały rolę swojego przygranicznego miasta jako linii frontu, również w dziedzinie kultury. Widziałam, że Charkowskie Muzeum Literatury i Centrum Jermiłowa nieustannie tętniły życiem, a my byliśmy zainteresowani zbadaniem i przedyskutowaniem z publicznością, dlaczego żadne zagrożenia nie powstrzymały Charkowa i jego żądzy życia, podczas gdy Kijów stał w miejscu. Chcieliśmy również wesprzeć mieszkańców Kijowa i dać im siłę do walki i solidarności.
Julia Vahanova
Dyrektorka Narodowego Muzeum Sztuki im. Bohdana i Warwary Chanenko. Ukraińska historyczka sztuki, kuratorka projektów i ekspertka w międzynarodowych projektach strategii rozwoju muzeów, organizatorka szkoleń z zarządzania kulturą. Była zastępczynią dyrektorki generalnej Narodowego Muzeum Sztuki i Kultury „Mystetskyi Arsenal” w Kijowie, zastępczynią dyrektora w dziale współpracy międzynarodowej w Narodowym Muzeum Sztuki Ukrainy oraz dyrektorką programową fundacji „Centrum Sztuki Współczesnej” w Kijowie. Pracowała jako kuratorka w Państwowym Funduszu Filmowym Ukrainy „Dovzhenko Centrum”. Została laureatką nagrody Women in Arts 2023 w kategorii „Kobiety w zarządzaniu kulturą”. W 2023 roku we Włoszech otrzymała międzynarodową nagrodę „Laurentum” za ratowanie dziedzictwa kulturowego.
Dlatego pierwszą wystawą, którą pokazaliśmy po 24 lutego 2022 roku, była „Żołnierzyki: inwazja” Olega Kalashnika, otwarta na dwa dni przed rozpoczęciem inwazji na pełną skalę w charkowskim Centrum Jermiłowa, które stało się schronieniem dla wielu mieszkańców miasta. Ludzie ukrywali się tam przed ostrzałem i rakietami, otoczeni przez figurki żołnierzy – co może być bardziej symbolicznego? Jednocześnie była to okazja do refleksji nad momentem, w którym wystawa staje się obiektem muzealnym i przechodzi do historii. Czy sztuka współczesna muzealizuje się właśnie teraz, czy wciąż wymaga dystansu czasowego.
Inny obszar pracy w ciągu ostatnich dwóch lat był związany z poszerzaniem granic instytucji. Jednym z najbardziej eksperymentalnych formatów jest dla nas opera „Genesis” współczesnego laboratorium operowego OperaAperta, pięciogodzinny spektakl w przestrzeni muzeum, w którym publiczność i wykonawcy zdają się zamieniać rolami. Praca z nowymi formatami artystycznymi, które są nietypowe dla klasycznego muzeum, polega na testowaniu innowacyjnych modeli, sprawdzaniu hipotez. To także niesamowita praca zespołowa i otwartość na nowe doświadczenia. Moi koledzy żartują, że kiedyś pracowaliśmy tylko z martwymi artystami, a podczas wojny weszliśmy w dialog z żywymi. Jestem niesamowicie wdzięczna zespołowi za jego wkład we wszystkie transformacje w muzeum i ich codzienną pracę.
Instytucjonalne restarty w ukraińskiej kulturze są obecnie zarówno trendem, jak i koniecznością. Udaje się to na różne sposoby: jedni aktywnie się zmieniają, drudzy podejmują tylko ostrożne próby, jeszcze inni pozostają bierni.
Rozróżniłabym tu kilka rzeczy: istnieją doraźne działania (dotyczy to zarówno prac programowych, jak i wyzwań związanych z bezpieczeństwem) oraz te na głębszym poziomie. Często, aby dotrzeć głębiej (a jest to konieczne w przypadku poważnych zmian instytucjonalnych), trzeba przejść długą, trudną drogę. Czasami ta droga może zająć lata, a nawet dekady. Trzydzieści lat niezależności z pewnością zmieniło ukraińskie instytucje kulturalne: wypróbowaliśmy różne modele pracy, nauczyliśmy się wchodzić w relacje z różnymi odbiorcami (od publiczności po biznes) oraz współpracować z międzynarodowymi partnerami i darczyńcami. Wszystkie te zmiany są z pewnością ważne, ale czy naprawdę prowadzą do głębokiej transformacji?
Moim zdaniem rdzeń naszych instytucji kulturalnych jeszcze się nie zmienił. Nie mówię o instytucjach, które zostały stworzone przy użyciu innych narzędzi, jak Centrum Sztuki Współczesnej Sorosa, Mystetskyi Arsenal czy Jam Factory we Lwowie, otwarte jesienią ubiegłego roku. To wszystko są wyjątki, które tylko potwierdzają regułę: większość ukraińskich placówek kulturalnych wciąż ma fundamenty z czasów sowieckich. Są zbudowane na nieufności, toksycznej dziedziczności i wyuczonej bezradności. I oczywiście, jeśli mówimy o prawdziwym resecie instytucjonalnym, wymaga to zmian. Stare wzorce doprowadziły do niezdolności pracowników do podejmowania decyzji. Niestety, wiele ukraińskich muzeów nie jest więc jeszcze na globalne zmiany gotowych, muszą zacząć od podstaw.
Zgadzam się, że nie wszystkie ukraińskie muzea są gotowe na zmiany, na szybki wzrost swoich możliwości i przemyślenie praktyk. Czy prowadzi nas to do reformy muzeów (która może skutkować zmniejszeniem ich liczby) czy do kryzysu?
Myślę, że nie wszystkie ukraińskie muzea wprowadzą zmiany, o których mówimy. A przynajmniej nie wszystkie zrobią to łatwo i szybko. Co jest tutaj ważne? Po pierwsze to, że niektórym już się udało. Po drugie, uwaga i otwartość naszej społeczności. Krytyka pełna szacunku i zainteresowania praktyką naszych kolegów, a nie nastawiona na rywalizację, głęboka i dociekliwa.
Potrzebujemy silnej „klasy średniej” muzeów. Rozumiemy, że w Ukrainie jest wiele placówek i wszystkie nie mogą być okrętami flagowymi transformacji instytucjonalnych. Ale mogą być wartościowe dla swojego regionu i społeczności. Mogą być nośnikami znaczeń i istotnych wystaw, a nie prezentacji typu „Od czaszki mamuta do czaszki Lenina”. Jak możemy rozwinąć tę „klasę średnią” muzeów? Wiem na pewno, że jest to możliwe nawet podczas pełnoskalowej wojny. Co zaskakujące, przymusowa dewastacja sal muzealnych pozwala szybciej i łatwiej „zaadaptować” instytucję do zmian.
Wystawa „Most/Bridge” w Muzeum Chanenków, 2024, fot. Yurii Stefaniak
Jeśli jest się na to gotowym lub jeśli jest się świadomym, że zmiana jest kwestią przetrwania. Czy większość ukraińskich muzeów zdaje sobie z tego sprawę? A co stanie się z tymi, którzy odmówią podążania ścieżką zmian?
Na zawsze pozostaną w sowieckich ramach. Albo zostaną przekształcone w rodzaj instytucji, która nie jest muzeum w pełnym tego słowa znaczeniu. Wszystko tak naprawdę będzie zależeć od tego, na ile zespół muzeum i jego społeczność będą w stanie „przywłaszczyć” je sobie w dobrym tego słowa znaczeniu – uświadomić sobie jego znaczenie dla siebie, wziąć za nie odpowiedzialność i pomóc mu wymyślić się na nowo. Ta droga wymaga wielu dyskusji, pracy intelektualnej i emocjonalnej, słuchania, mówienia i myślenia. Jest to jednak konieczność. W przeciwnym razie istnieje ryzyko, że stałe ekspozycje muzeów na zawsze pozostaną „czaszką mamuta i Lenina”, a muzea po prostu połączą kącik pionierów z kącikiem bohaterów Niebiańskiej Sotni i z kącikiem poległych żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy. Staną się one pozbawionymi życia miejscami, wobec których publiczność pozostanie obojętna, ponieważ nie będą się tam odbywały żadne ważne wydarzenia ani rozmowy. I oczywiście w wyniku tego procesu niektóre z muzeów po prostu znikną.
Kilka lat temu byłam w Wilnie, gdzie ponownie otwierano część ekspozycji jednego z oddziałów Narodowego Muzeum Sztuki poświęconego sztuce drugiej połowy XX wieku. Przygotowania do tego otwarcia trwały dwa lub trzy lata: konferencje, okrągłe stoły, niekończące się dyskusje. Odwiedzający oczywiście nie mieli pojęcia o całej tej pracy. Wernisaż był wspaniały - świetna wystawa, mnóstwo ludzi i prasy. Tak powinna wyglądać praca instytucji muzealnej. Co robimy w ukraińskich muzeach teraz, w środku pełnoskalowej wojny? Nieustannie testujemy hipotezy i rozwiązania. Nie mamy dwu lub trzech lat, aby przemyśleć funkcje muzeów lub ponownie je zorganizować; wykonujemy całą tę pracę równolegle z naszymi codziennymi zadaniami, ostrzałem, przerwami w dostawie prądu i wiadomościami z linii frontu. To wymagające, ale interesujące doświadczenie. Po dwóch latach takiej pracy nie obawiam się porażki, mam w sobie dużo ciekawości, jak ten czy inny pomysł może zadziałać.
Kolejnym wyzwaniem dla ukraińskiego sektora kultury podczas wojny na pełną skalę była całkowita nieefektywność państwa jako zarządcy tego sektora. Istnieje wiele problemów: od ochrony zbiorów muzealnych po brak polityki kulturalnej. Oczywiście od dawna potrzebujemy systemowego resetu relacji państwa ze środowiskiem kulturalnym. Czy w sytuacji, w której instytucje kultury faktycznie zastępują państwo, nie powinny przejąć przynajmniej części jego kompetencji?
Czym w ogóle jest państwo? To są obywatele Ukrainy, tacy jak ty i ja. Większość z nich to wspaniali ludzie z cennymi wartościami. Dlatego podział na „ich” i „nas” nie wydaje mi się właściwy. Tak, organy zarządzania kulturą nie zawsze są skuteczne. I tak, ważne jest, aby o tym mówić. Ale ważne jest również, aby robić to w sposób, który przełamuje istniejące mury między sektorem publicznym a społecznością kulturalną, zamiast budować nowe. Jak można to zrobić? Uprawiając dialog, wyjaśniając ważne rzeczy, szukając sposobów zrozumienia, wspierając i komunikując swoje stanowisko. To ostatnie jest bardzo ważne, ponieważ bardzo często, jeśli zapytasz instytucje kultury o ich potrzeby, usłyszysz następującą odpowiedź: „Wszystko jest źle, jest wiele trudności, dajcie nam pieniądze”.
Bardzo ważne jest, aby nauczyć się rozmawiać z sektorem państwowym w inny sposób. Jeśli instytucja zdaje sobie sprawę z własnej podmiotowości i ma strategię, zawsze będzie miała gotowe rozwiązania na bieżące potrzeby – bo jest ich świadoma i potrafi o nich rozmawiać jak dorosły. Powinna to być spokojna, wyważona rozmowa.
W ciągu ostatnich dwóch lat w Ukrainie dużo mówiło się o kulturze jako czynniku bezpieczeństwa narodowego. To rzeczywiście ważna zmiana perspektywy (lepiej późno niż wcale). Ale nadszedł czas, aby przekształcić ją w konkretne działania. Wtedy reset relacji między środowiskiem kulturalnym a państwem nastąpi automatycznie. W trudnych chwilach znajduję siłę w zbiorze esejów Václava Havla „Siła bezsilnych”. Przypominam sobie wtedy, jak ważne jest „robienie dziur w systemie”. Kiedy chcemy go zmienić, nie musimy go niszczyć – o wiele łatwiej i bardziej ekologicznie jest go przeformułować, trzymając się pewnych punktów odniesienia lub robiąc dziury w tym, co nie działa.
Wśród ukraińskiej społeczności kulturalnej istnieje zjawisko ludzi instytucji, motorów zmian, którzy biorą na siebie niesamowitą odpowiedzialność. Jak odnaleźć się na tej ścieżce, jak nie dać się pochłonąć zmęczeniu i frustracji i jak utrzymać się w ruchu przy ograniczonych zasobach?
Przywołam Bertolta Brechta: „Biedny to naród, który potrzebuje bohaterów”. To właściwie bardzo smutna historia, ponieważ żyjemy w rzeczywistości, w której cały czas potrzebujemy bohaterów: wciąż musimy kogoś idealizować, a potem się rozczarowywać, ponieważ bohater okazał się inny, niż sobie wyobrażaliśmy.
No właśnie. Najpierw stwórz bożka, a następnie rozbij go na kawałki.
Dlatego zmiany w naszym kraju często odbywają się poprzez „ukrzyżowanie” wczorajszych bohaterów. Heroizm tkwiący w Ukraińcach jest zawsze dychotomiczny. Oczywiście niełatwo przechodzić przez doświadczenie, o które pytasz, każdego dnia. I nie dlatego, że my, dyrektorzy instytucji, mamy najtrudniej podczas wojny. Oczywiście, że nie. Po prostu czasami łapiesz się na myśli, że bez tych wszystkich „skoków przez ognisty krąg” mogłabyś zrobić o wiele ważniejsze rzeczy, nie tylko dla własnej instytucji, ale też dla środowiska i społeczeństwa jako całości. Oczywiste jest, że takie myśli nie dodają siły ani optymizmu.
Wiele zależy jednak od własnej optyki, a także podejścia: w jakiego rodzaju instytucjach pracowałeś przez całe życie i jakie wartości wyznajesz. Bardzo ważne jest również to, że nawet przy podejmowaniu trudnych decyzji nigdy nie jest się samemu. Jesteśmy naprawdę zmęczeni i wyczerpani w trzecim roku pełnoskalowej wojny. Ale nie jesteśmy sami – są podobnie myślący ludzie, jest dużo pracy do wykonania i ważne tematy do omówienia. Musimy teraz myśleć o strategiach rozwoju, a nie tylko o przetrwaniu. O przyszłości, o solidarności. W szczególności musimy zwrócić uwagę na programy wystawiennicze w naszych muzeach. Przez ponad dwa lata wielkiej wojny działaliśmy w trybie awaryjnym. Co dalej? Jak planować przyszłość w sytuacji całkowitej niepewności?
Widzę, że wiele osób chce teraz rozmawiać o przyszłości jako powrocie do normy po zwycięstwie. Ale nie jesteśmy jeszcze blisko tego miejsca! Teraz musimy wymyślić, jak się tam dostać. A co w tym czasie stanie się z naszymi muzeami? Czy zamienimy je w sale wystawowe, czy po prostu zamkniemy się na kłódkę? Jeśli tego nie chcemy, każda z instytucji musi już teraz zastanowić się, jak może działać w tym niezwykle trudnym czasie. Wyznaczyć sobie jasne cele, przemyśleć swoje zadania, pozbyć się przestarzałego dziedzictwa w czytaniu swoich zbiorów, współpracować z międzynarodowym polem kulturalnym. Aktywnie myśleć o tym, dla kogo pracuje i w jakim celu.
Opera Genesis w Muzeum Chanenków, 2022, fot. Anastasia Telikova
Od 24 lutego 2022 roku ukraińska społeczność kulturalna zrobiła wiele, aby promować obecność Ukrainy na arenie międzynarodowej. Muzeum Chanenków zrealizowało w tym czasie szereg międzynarodowych projektów muzealnych. Jak zmieniła się międzynarodowa strategia wystawiennicza waszego muzeum?
Masz rację – zaczęliśmy wszyscy bardzo aktywnie działać na polu międzynarodowym wraz z początkiem pełnoskalowej inwazji. I nie bez powodu. Co ważne, nie realizujemy projektów międzynarodowych na własny koszt. Na szczęście możemy liczyć na pomoc zagranicznych darczyńców. To wielkie szczęście i jestem bardzo wdzięczna naszym partnerom z wielu krajów – w tym z Polski, Litwy, Francji, Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Kanady i wielu innych – którzy wspierają nas, ponieważ podzielają nasze wartości i wybór cywilizacyjny.
Jeden z naszych głównych motywów, oprócz kulturotwórczego i dyplomatycznego, to bezpieczeństwo. Niemożliwe jest zachowanie dziedzictwa podczas strasznej, bezwzględnej wojny po prostu dzięki zapakowaniu go w drewniane skrzynie. Ochrona dziedzictwa w takich okolicznościach wiąże się z jego eksponowaniem. Mówimy w ten sposób: „Spójrzcie, jesteśmy tacy sami jak wy. Dorastaliśmy na tej samej sztuce, na tym samym Dürerze i Rembrandcie, wyznajemy te same wartości, mamy z wami o wiele więcej wspólnego, niż wam się wydaje”.
Rozumiemy, że współpraca przy jakimkolwiek projekcie jest możliwa tylko wtedy, gdy podejście uwzględnia interesy wszystkich zaangażowanych stron. Dlatego planując i projektując międzynarodowe wydarzenia, zawsze zadajemy sobie pytanie: „Gdzie leży punkt przecięcia?”. W ten sposób mamy pewność, że nasi międzynarodowi partnerzy rozmawiają z nami jak równy z równym. Oczywiście może to być trudne, ponieważ jedną rzeczą jest dostarczanie ukraińskim muzeom materiałów do pakowania i wejście w rolę wybawcy, a zupełnie inną przemyślenie własnych sentymentów względem Rosji i optyki.
Jedną z tych międzynarodowych wystaw jest nasz wspólny projekt z Luwrem, który odbył się latem 2023 roku. W październiku 2022 roku dowiedzieliśmy się, że Luwr planuje uruchomić nowy duży dział sztuki bizantyjskiej. Dział w placówce tego formatu jest jak oddzielne muzeum. Dlatego zrozumieliśmy, że będzie to duże i bardzo znaczące wydarzenie w świecie sztuki. W naszej kolekcji mamy cztery absolutnie unikalne wczesnochrześcijańskie ikony synajskie, więc zaproponowaliśmy Luwrowi pokazanie ich i zastanowienie się, w jaki sposób wpływy bizantyjskie przejawiają się w kolekcji Chanenków. Nasi koledzy z Luwru zareagowali z zainteresowaniem, dzięki naszym pracom ich badania nad sztuką bizantyjską miały szanse stać się pełniejsze. Ostatni raz ikony były badane w 1976 roku i oczywiście chcieliśmy sprawdzić ich stan przy użyciu nowoczesnej technologii. Był w tym wszystkim również ważny motyw polityczny – ostatnie badanie naszych ikon nie jest już przeprowadzone przez rosyjskich muzealników, ale przez Luwr i Muzeum Chanenków.
Innym niezwykle interesującym międzynarodowym przypadkiem jest nasza współpraca z Zamkiem Królewskim w Warszawie. Początkowo kilka naszych prac zostało włączonych do ich stałej ekspozycji. Była to ważna manifestacja politycznego wsparcia dla Ukrainy ze strony polskich kolegów. Kilka kolejnych prac z naszej kolekcji znalazło się na wystawach czasowych. Obecnie negocjujemy wystawę dzieł z kolekcji Muzeum Chanenków na Zamku Królewskim. Umówiliśmy się również, że eksperci Zamku Królewskiego pomogą nam w renowacji złożonego obiektu – lektyki. Przez długi czas nie był on częścią stałej ekspozycji naszego muzeum, ponieważ wymagał renowacji, do której brakowało nam zespołu, który mógłby pracować z wieloma różnymi materiałami jednocześnie. Na szczęście nasi polscy koledzy mają doświadczenie w tak skomplikowanych renowacjach i są gotowi nam w tym pomóc.
Są to bardzo pozytywne przypadki współpracy międzynarodowej, ale wyglądają raczej na wyjątki. Jak ogólnie oceniasz postępy Ukrainy w dziedzinie dyplomacji kulturalnej w ciągu tych dwóch lat? Czy nie nadszedł czas, abyśmy zaczęli rozmawiać z Europejczykami bardziej stanowczo?
Tak, czasami powinniśmy być bardziej otwarci wobec Europejczyków, ponieważ przypadki, o których wspomniałam, nie dotyczą tak naprawdę trendu, ale „dziurawienia” systemu. Ogólnie rzecz biorąc, w ciągu tych dwóch lat przeszliśmy długą drogę, jeśli chodzi o wspieranie Ukrainy na arenie międzynarodowej. Wciąż jednak mamy wiele do zrobienia: od zdumienia zwykłych Europejczyków, dlaczego nad Ukrainą wciąż nie latają samoloty, po znacznie poważniejsze kwestie. Teraz bardzo ważne jest, aby kontynuować ten postęp pomimo zmęczenia i wyczerpania. Musimy przypominać ludziom za granicą, że wojna nie dotyczy tylko Ukrainy. Tyranie i reżimy terrorystyczne nigdy się nie zatrzymują.
Ten wyimaginowany mur oddzielający Unię Europejską od wojny może zostać łatwo zmieciony przez rosyjskie rakiety. Mam nadzieję, że Ukraińcy nie będą musieli dzielić się ze swoimi europejskimi sąsiadami praktykami przetrwania dużej wojny – choć nie można tego wykluczyć.
Naszym zadaniem jest ciągłe przypominanie światu o powadze sytuacji.
Tak, muzea w Ukrainie pracują, ale jest to codzienna praca w sytuacji wysokiego ryzyka. Nie możemy wywieźć całej sztuki z kraju, gdy trwa wojna – potrzebujemy jej tutaj, dla ludzi, którzy walczą o swoją niepodległość.
Tłum. Iwona Boruszkowska
Anastasia Platonova
Tagi
Numer wydania
388
Data
czerwiec 2024